Kiedy na początku tygodnia napisaliśmy o kłopotach w sztabie wyborczym PiS, byli i obecni sztabowcy tej partii skoczyli sobie do gardeł. Zarzucali sobie wzajemnie niekompetencję, a także wywlekali sprawy z przeszłości. Czy rzeczywiście w PiS jest aż tak źle, że potrzebne jest publiczne pranie brudów? Co to oznacza dla partii Jarosława Kaczyńskiego na cztery miesiące przed wyborami? W ostatnim czasie szef koalicyjnej Partii Republikańskiej Adam Bielan nie gryzie się w język. Kilka dni temu w "Graffiti" Polsat News skrytykował sztab wyborczy PiS. - Chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę, że my kampanią z roku 2015 nie wygramy wyborów w 2023 - oświadczył. W podobnym tonie wypowiadał się Marcin Mastalerek, który reprezentuje środowisko prezydenta. - PiS jest dziś w defensywie, PiS przespał kilka ważnych momentów - na antenie RMF FM oświadczył spin doktor Andrzeja Dudy, który piastuje obecnie stanowisko wiceprezesa Ekstraklasy. Słowa polityków związanych z obozem władzy nie pozostały bez reakcji szefa sztabu PiS, Tomasza Poręby: europoseł wypomniał Bielanowi przegrane wybory z 2007 r. Nie omieszkał też wspomnieć o marginalizacji Mastalerka w życiu politycznym. Dwa sztaby Główny sztab formacji rządzącej jest skupiony wokół Tomasza Poręby, Anny Plakwicz oraz Piotra Matczuka (PR-owcy związani ze spółką Solvere - red.) czy Piotra Agatowskiego. Zawiadują nim ludzie związani bezpośrednio z Nowogrodzką. Brakuje zaś reprezentantów premiera. Ci działają trochę jak drugi ośrodek skupiony wokół szefa Centrum Informacyjnego Rządu, Tomasza Matyni. I tu pojawia się problem. - Kiedy jest zbyt wielu dowódców, rodzi się chaos - uważa jeden z naszych rozmówców. Większy wpływ na przebieg kampanii wyborczej chcieliby mieć zarówno ludzie premiera, jak i politycy, którzy należą do najbliższego otoczenia prezesa. I to, jak słyszymy w rozmowach z działaczami, ma być powodem krytyki sztabu, jakiej w ostatnim czasie dopuścili się Bielan i Mastalerek. Krytyka dotychczasowej kampanii ma być uderzeniem w Porębę i próbą zdobycia wpływów. Ludzie związani z premierem nie ukrywają, że wcale nie wzbraniają się przed pokierowaniem kampanią. - Oczywiście, że widzielibyśmy się w sztabie, bo to pomogłoby nam narzucać nasze pomysły. Chcielibyśmy tam dołączyć, choć sztab nie powinien być zbyt szeroki, bo wtedy rozjeżdża się decyzyjność - tłumaczy nam polityk związany z jedną z pisowskich frakcji. - Mały kłopot jest, bo na tym etapie rzeczywiście nie przejmujemy inicjatywy tak, jak byśmy tego chcieli. Dramatu jednak nie ma - dodaje inny. Zmian nie będzie Jak się jednak dowiadujemy, żadne zmiany w sztabie w tym momencie nie są planowane. Sęk w tym, że Jarosław Kaczyński nie dopuści do sztabu wyborczego przedstawicieli koalicjantów ani zwaśnionych frakcji przed ułożeniem list wyborczych. Taki ruch, zdaniem Nowogrodzkiej, wywołałby tylko ferment, bo pominięci ustawialiby się z pretensjami w kolejce do gabinetu prezesa. A zaogniania konfliktów lider PiS za wszelką cenę chcę teraz uniknąć. Kaczyński ma pozostawać więc niewzruszony na podgryzanie się buldogów pod dywanem. Żeby wszystkiego dopilnować, nie wyklucza jednak powrotu do rządu na stanowisku wicepremiera. - Psy szczekają, karawana jedzie dalej - stwierdził rzecznik PiS Rafał Bochenek na pytanie o publiczne wyrzucanie uwag Poręby, Bielana i Mastalerka. Bardziej wylewny był natomiast Ryszard Terlecki. - Mieliśmy taki okres, kilka dni krytyki pod adresem naszego sztabu. To było związane z tym, że nasza konwencja programowa, nazywana "ulem", niewystarczająco została wypromowana przede wszystkim w mediach społecznościowych. Posłowie zgłaszali krytykę pod adresem naszego sztabu - przyznał polityk PiS w Radiu Plus. - To trzeba jakoś rozwiązać, wyjaśnić - doprecyzował. Jak słyszymy, sztab może jednak spokojnie pracować przynajmniej do 24 czerwca. To deadline, czas, żeby udowodnić swoją wartość. Co potem? Jarosław Kaczyński znów wicepremierem? Łódzka konwencja PiS zapowiadana jako duże wydarzenie. Być może tego samego dnia Jarosław Kaczyński ogłosi powrót do rządu. Według doniesień portalu gazeta.pl, szef PiS miałby zostać wicepremierem, a jednocześnie podobne funkcje mieliby stracić wszyscy dotychczasowi zastępcy szefa rządu. - To nie jest jeszcze przesądzone, ale taka opcja leży na stole. Decyzję podejmie jednak sam prezes - słyszymy. Być może jednym z pierwszych polityków, który dowie się o decyzji prezesa będzie... Tomasz Poręba, czyli obecny szef sztabu PiS. Jak mówią w partii, jest jedną z nielicznych osób, dla których Kaczyński ma ciągle otwarte drzwi. I to właśnie dlatego mógł ostro i otwarcie skrytykować uwagi Bielana i Mastalerka. Nie oznacza to jednak, o czym przekonali się właśnie Bielan i Mastalerek, że drzwi prezesa zawsze pozostają otwarte. Jakub Szczepański, Łukasz Szpyrka Współpraca: Kamila Baranowska