W doborze tematów na ostatnie tygodnie kampanii nie ma przypadku. To wypadkowa tego, co interesuje i co budzi największe emocje u wyborców Prawa i Sprawiedliwości. - To, co krytykują dziennikarze w Warszawie, oklaskują nasi wyborcy na wiecach, bo to ich przekonuje. Dlatego nie przejmujemy się krytyką i robimy swoje według planu, który mamy rozpisany aż do ciszy wyborczej - mówi nam jeden z ważnych polityków PiS. Mateusz Morawiecki na wiecu w Kraśniku Tylko w jednym przemówieniu podczas wiecu w Kraśniku premier Mateusz Morawiecki mówił o tym, że "Niemiec nie będzie pluł nam w twarz", że "nie pozwoli wyprzedać Polski" oraz że Donald Tusk chciał zrobić z wschodnich terenów Polski "drugą Buczę", a jeśli wygra wybory, to zlikwiduje zaporę na granicy białoruskiej. Było też o imigrantach i filmie Agnieszki Holland, od którego - zdaniem premiera - nie chce się odciąć Platforma Obywatelska. - Jak ten Tusk może się nie odcinać od tego? PO pieje z zachwytu nad tym filmem. Czy wy to rozumiecie? - pytał zgromadzonych na wiecu Mateusz Morawiecki. Na niemal każdym spotkaniu w ostatnich dniach pojawia się także wątek Olafa Scholza, kanclerza Niemiec, o którym premier mówił w Kraśniku, że "ma się nie wtrącać w polskie sprawy", bo "polskie sprawy załatwiamy sami w naszym kraju", a także apel do prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. - Panie Zełenski, proszę nie obrażać Polaków. Polska to dumny kraj. Nie pozwolimy na to! - mówił premier ze sceny w Kraśniku, a zebrany tłum, liczący około 250-300 osób odpowiadał: "Nie pozwolimy!". - Duże emocje? Emocje to będą w październiku - odpowiada jeden ze sztabowców, gdy pytamy go o przebieg kampanii. - Przy czym to nie my odpowiadamy za to, w jakim kierunku idzie kampania. To Donald Tusk sprowadził tę kampanię na tory hejtu i agresji - dodaje. To standardowa odpowiedź wszystkich polityków PiS, która sprowadza się do tego, że owszem, emocje są duże, przekaz ze strony PiS jest i będzie coraz ostrzejszy, ale wszystko to jest reakcją na to, co czyni druga strona, a konkretnie sam Tusk. Mówiła o tym w wywiadzie dla Interii także była premier Beata Szydło. PiS o "Zielonej granicy" Agnieszki Holland Nie zmienia to faktu, że tematy, które PiS eksponuje dziś w kampanii to te, na które reakcje wyborców w terenie są najbardziej żywe. Co pokazuje, że kampania jest dopasowana do emocji społecznych w elektoracie PiS. A mobilizacja wyborców to dziś, co powtarzają jak mantrę sztabowcy i politycy PiS, klucz do zwycięstwa. W partii rządzącej nikt dziś nie liczy na pozyskanie nowych wyborców, tych bardziej centrowych czy umiarkowanych. Walka toczy się raczej o mobilizację tych, którzy w przeszłości (w 2015, 2019) na PiS już głosowali niż tych, którzy mieliby to zrobić po raz pierwszy. Mobilizuje się zaś emocjami. -"Zielona granica" Agnieszki Holland to dla nas bardzo wygodny temat, który daje dużo amunicji, bo można go połączyć z decyzją o budowie muru, z obroną żołnierzy, inwestycjami w bezpieczeństwo. Platforma o tym wie, dlatego jej obrona tego filmu nie jest jakaś spektakularna - mówi nam jeden ze sztabowców. Wskutek pojawienia się tematu "Zielonej granicy" zniknął nieco temat linii Wisły. Chodzi o ujawnione przez ministra obrony Mariusza Błaszczaka plany wojskowe z 2011 roku dotyczące obrony Polski na linii Wisły. - Polscy generałowie rozwijali strategię przygotowaną przez braci Kaczyńskich. Było oczywiste, że musi być w niej miejsce na czarne scenariusze, gdyby np. NATO nie było zaangażowane w wojnę, Amerykanie nie zdążyli - odpowiedział na te zarzuty Donald Tusk.- Wrócimy bardzo mocno do tematu obrony na linii Wisły na pewno, bo to coś, co budzi ogromne emocje, zwłaszcza we wschodniej Polsce, bo jej bezpieczeństwa to przecież dotyczy - mówi sztabowiec PiS. Trasa poniedziałkowego objazdu po Polsce premiera Morawieckiego, którego punktem kulminacyjnym był wiec w Kraśniku, została zaplanowana właśnie jako trasa wzdłuż linii Wisły, by zaakcentować ten kampanijny przekaz. Morawiecki mówił, że za czasów Donalda Tuska "linia Wisły była linią śmierci". Wybory parlamentarne 2023. Kiedy? Najważniejsze informacje. Wszystko, co musisz wiedzieć Kalkulacje wyborcze sztabowców W PiS na trzy tygodnie przed wyborami nastroje są dobre. Sztabowcy przekonują, że wewnętrzne sondaże są lepsze niż te publikowane w mediach i że perspektywa trzeciej kadencji nie jest wcale tak odległa, jak im się wydawało jeszcze dwa-trzy miesiące temu. Liczą na to, że jeśli Trzecia Droga nie wejdzie do Sejmu, to otworzy im to drogę do samodzielnej większości. - Wtedy wystarczy 39-40 procent, by myśleć o 230 mandatach. To jest do zrobienia - mówi nam jeden z polityków. I dodaje, że o zwycięstwie jest przekonany sam prezes Kaczyński. - Stąd jego przypływ energii, co widać na ostatnich wiecach - mówi. Sztabowcy w nieoficjalnych rozmowach przyznają, że afera wizowa, wbrew oficjalnym, zapewnieniom "trochę ich kosztowała". - Zamiast realizować swój plan musieliśmy gasić pożar, reagować i odpowiadać na ataki. Ta sprawa przecięła też korzystny rytm, w który wpadliśmy, prezentując nasze codzienne spoty, co bardzo dobrze nam szło, więc teraz trzeba to nadrabiać - przyznaje nasz rozmówca, choć mówi, że "najgorsze już za nami". PiS obawia się marszu Tuska 1 października W sztabie PiS funkcjonuje też przekonanie, że data 1 października będzie ważnym kampanijnym punktem, zderzeniem dwóch obozów, które "zmiecie mniejsze partie i zostawi na scenie dwóch największych graczy". "Zmiecie", czyli obniży notowania Trzeciej Drogi, Konfederacji i Lewicy. 1 października odbędzie się w Warszawie, organizowany przez Donalda Tuska "marsz miliona serc". W odpowiedzi PiS organizuje konwencję w katowickim Spodku. Politycy PiS w sprawie marszu Tuska mają mieszane uczucia. Z jednej strony przekonują, że trudno mu będzie sprostać oczekiwaniom zgromadzenia miliona uczestników. Z drugiej jednak przyznają, że już powtórka frekwencji z 4 czerwca będzie sukcesem lidera PO. I mówią, że wtedy zlekceważyli marsz i nie przygotowali na niego żadnej odpowiedzi. Teraz ma być inaczej. - Nie przykryjemy marszu Tuska, bo to siłą rzeczy stanie się wydarzeniem weekendu, ale nie będzie tak, że u nas będzie cisza - mówi nam polityk PiS. Trzaskowski za Tuska? Przy okazji marszu PiS od jakiegoś czasu sufluje informację o tym, że może na nim dojść do zmiany twarzy kampanii największej partii opozycyjnej i w roli kandydata na premiera zostanie zaprezentowany Rafał Trzaskowski. Donald Tusk, zapytany o to w Polsat News przez Piotra Witwickiego odpowiedział: - Wszystko jest dobrze przygotowane, mamy dobrą strategię. (Rafał Trzaskowski - red.) na razie jest świetnym prezydentem Warszawy - stwierdził. Z kolei Rafał Trzaskowski w ostatnim wywiadzie dla "Newsweeka" odpowiadał na analogiczne pytanie tak: - Gdybym miał być premierem, to powinienem kandydować do Sejmu, a nie kandyduję - powiedział prezydent Warszawy. - Donald Tusk wrócił po to, żeby wygrać z PiS, a nie dla ambicji czy stanowisk. To jednak naturalne, że szef największej partii opozycyjnej jest kandydatem na premiera albo przynajmniej ma głos decydujący w sprawie tego, kto premierem zostanie - dodał. Nasi rozmówcy z PiS przekonują, że mimo zaprzeczeń traktują scenariusz podmiany Tuska na Trzaskowskiego jako jeden z możliwych. Choć nie kryją, że pokrzyżowałby im kampanijne plany. - Ale nawet samo mówienie o tym osłabia przywództwo Tuska, więc będziemy o tym mówić - przyznaje jeden z naszych rozmówców. Czytaj raport Wybory parlamentarne 2023. *** Czytaj więcej: Kiedy poznamy oficjalne wyniki wyborów? Tak wygląda proces ich liczenia Znaczące zmiany przed wyborami. Chodzi o formę głosowania Wybory 2023. Cisza wyborcza - kiedy, jakie zasady, jakie kary ***