Czy Tusk zdoła przełamać mury baniek, czy jest na to w ogóle sposób? Gdyby Trzecia Droga faktycznie odbierała głosy Konfederatom, gdyby Lewica faktycznie walczyła o głosy elektoratu socjalnego, którego jednak "razemkami", Dehnelem i Śmiszkiem raczej nie przekona. Ale Lewica walczy o głosy dzieci liberalnej inteligencji i o głosy części rodziców tych dzieci. Tak czy inaczej skubiąc bańkę Tuska. Na razie zatem proporcja dwóch baniek przemawia na korzyść prawicy. Kaczyński z Tuskiem się nie pokaże, bo to mogłoby przebić granice dwóch baniek i pogrążyć PiS. Będzie wolał występować w debatach z duchem Webera, bo gdyby pojawił się faktyczny Weber (Kaczyński doskonale wie, że niemiecki, a nawet unijny polityk nie może występować w polskiej kampanii parlamentarnej) też by przed nim uciekł. Na razie zatem kampanie hejtu są adresowane do własnych baniek. Wielkie oczy Kaczyńskiego mają zmobilizować wyborców PO, antytuskowy hejt ma zmobilizować elektorat PiS. Przez granice baniek - politycznych, kulturowych, religijnych, antyklerykalnych... - przebije się tylko uniwersalny język pieniądza (cyt. za Karol Marks, "Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne", fragment o pieniądzu). Tu Kaczyński zachowuje wyraźną przewagę. Dysponuje całym budżetem państwa, który stał się kampanijnym budżetem PiS. Komunikaty bardziej subtelne, mniej cyniczne, najbardziej żarliwe, przez granice baniek w ogóle się nie przebijają. Chyba że zostaną tam świadomie wpuszczone, najczęściej w skarykaturyzowanej postaci, po to, by prowokować i mobilizować "swoich". Film Agnieszki Holland w centrum kampanii PiS Film Agnieszki Holland "Zielona granica", przy antymigracyjnych nastrojach elektoratu prawicy, Kaczyński, Morawiecki, Ziobro próbują wykorzystać tak, jak w europejskiej kampanii 2019 roku wykorzystali film braci Sekielskich. Do mobilizowania własnej bańki, do wywołania oburzenia u własnych wyborców. Im więcej moralnego wzmożenia po jednej stronie, tym większa szansa, że druga strona poczuje się tym moralnym wzmożeniem urażona, sprowokowana, a więc zmobilizowana. Agnieszka Holland reprezentuje sztukę i moralność, ma do tego prawo, a nawet - jako reżyser filmowy i polska inteligentka - ma taki obowiązek. Ponieważ nie jest oportunistką, wypełniała ten obowiązek w PRL, wypełniała w Trzeciej RP i wypełnia w Czwartej. Czasem powstawały dzięki temu arcydzieła (od "Aktorów prowincjonalnych", poprzez "Gorączkę", "Kobietę samotną", skończywszy na "Gorejącym krzewie"), czasem filmy średnie, choć także ciekawe ("Zabić księdza"), czasem nieudane ("Pokot"). Dlaczego jednak Platon chciał wypędzić poetów z państwa, czyli z polityki? Uważał, że polityka ze sztuką, a nawet z czystą moralnością nie zawsze jest w zgodzie. Żerują na tej niezgodzie cynicy. A nie-cynicy? No cóż, niewiele mogą na to poradzić. Wibrująca pięść Tuska Agnieszka Holland nazwała właśnie "sprawiedliwymi" (to od "sprawiedliwych wśród narodów świata", czyli tych, którzy ryzykowali i tracili życie pomagając Żydom w czasie Holocaustu) ludzi, którzy pomagają imigrantom z Afryki i Azji przedostawać się przez granice Polski i Unii. Mefistofeliczna złośliwość losu chciała, aby najskuteczniejsze grono "sprawiedliwych" obsiadło pisowskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Ponoć udało się im sprowadzić do Polski i Unii setki tysięcy przybyszów z Azji przy użyciu wiz załatwianych przez hinduską firmę po kilkaset euro od sztuki. Sprowadziliby następne setki tysięcy, gdyby nie cios wibrującej pięści wymierzony przez Tuska w tak zwaną politykę imigracyjną Prawa i Sprawiedliwości. Tusk zresztą przy okazji tego ciosu poharatał także własną pięść. Sprowokował antypeowiacki hejt zatrudnionych w liberalnych mediach fanów Adriana Zandberga, co spowolniło przepływ wyborców lewicy do KO. Ostatecznie Kaczyński musiał jednak przerwać proceder uprawiany przez jego "sprawiedliwych" z MSZ. Może zresztą ludzie załatwiający obywatelom państw Afryki i Azji (także tych "zagrożonych terroryzmem", czyli takich, gdzie terrorystów najłatwiej zwerbować) wjazd do Polski i Unii, to nie byli "sprawiedliwi", ale szmalcownicy. W "polityce historycznej" PiS ta różnica mocno się rozmywa, więc mogła się rozmyć także w doraźnych działaniach administracyjnych. Jak sprowadziło się do Polski i Unii setki tysięcy imigrantów z Afryki i Azji, a planowało się sprowadzić więcej, referendalne pytanie o "niebezpieczną politykę imigracyjną UE" staje się bronią obosieczną. Czy raczej stałoby się, gdyby nie to, że nie tylko hejt, ale także fakty zatrzymują się na granicach baniek. Umocnionych (medialnie i emocjonalnie) lepiej, niż polska granica na wschodzie.