Politycy wszystkich partii opozycyjnych podkreślali przed wyborami konieczność zmian w mediach publicznych. W postulatach - od reformy po likwidację - przodował Donald Tusk, który mówił o tym jasno i otwarcie. Jednak z prawnej perspektywy jakakolwiek zmiana nie jest już tak oczywista. PiS zabezpieczył telewizję publiczną ustawą o Radzie Mediów Narodowych. Mimo to, lider Koalicji Obywatelskiej zapewniał, że ma przygotowaną "bardzo precyzyjną procedurę". - Po wygraniu wyborów, po utworzeniu rządu, nie trzeba będzie zmieniać żadnej ustawy, nie będę musiał czekać na żaden podpis prezydenta Dudy. Z dnia na dzień wy odzyskacie media publiczne. Wszyscy stamtąd wylecą - mówił pod koniec września, podczas spotkania wyborczego w Elblągu. Zmiany w TVP możliwe? Bastion Rady Mediów Narodowych Rada Mediów Narodowych została powołana głosami posłów PiS w 2016 roku. Odebrała kompetencje właściwemu ministrowi, który zarządza aktywami Skarbu Państwa. Do zadań rady należy powoływanie zarządów i rad nadzorczych Telewizji Polskiej, Polskiego Radia oraz Polskiej Agencji Prasowej. Tak więc to rada decyduje, kto rządzi w TVP. Organ decyzje podejmuje kolegialnie, składa się z pięciu członków. Trzech Sejm wybiera większością głosów i obecnych wybrał PiS. Dwóch kolejnych z kandydatów zaproponowanych przez opozycję wybiera prezydent. Kadencja członka rady trwa sześć lat. Wszyscy, oprócz jednego przedstawiciela lewicy, zostali powołani w 2022 roku. Oczywiście nowy rząd i nowa większość sejmowa mogłaby zmienić ustawę. Tylko wtedy dokument trafi na biurko prezydenta. Jeśli Andrzej Duda nową propozycję zawetuje, ustawa ponownie trafi do Sejmu, gdzie PiS najpewniej będzie mógł ją zablokować. Weto głowy państwa można odrzucić większością 3/5 głosów, której na ten moment opozycja nie ma. Natomiast Tusk podkreślał, że "nie będzie musiał czekać na żaden podpis prezydenta Dudy". Co zatem zrobi? Nowe TVP. Profesor wskazuje na kruczek prawny - Mogę tylko powiedzieć o plotkach, które słyszałem i które krążą, że to ma polegać na likwidacji jednostki prawnej o nazwie TVP - mówi w rozmowie z Interią profesor Antoni Dudek. - Czyli telewizja publiczna zostanie w sensie prawnym zlikwidowana, a następnie powołana jako już inny podmiot prawny, co ma rzekomo umożliwić wymianę jej władz - dodaje politolog. Pytanie, jak na taki fortel zareaguje PiS. - To oczywiście otwiera spór, czy to stanowi obejście ustawy o Radzie Mediów Narodowych, jak będzie teraz twierdził PiS czy nie. Czeka nas wokół tego ogromna awantura - wskazuje profesor Dudek. - Nie będę tego rozstrzygał jako nieprawnik i mądrzył tutaj, natomiast będzie to na pewno szukanie kruczków prawnych. Jak to nas już PiS przyzwyczaił przez osiem lat swoich rządów do różnych chwytów prawnych poniżej pasa, to teraz wygląda na to, że druga strona przystąpi do podobnych działań, ponieważ na gruncie normalnej procedury nie ma sposobów na zmianę, dopóki się nie przekona pana prezydenta i nie zmieni ustawy o Radzie Mediów Narodowych - podkreślił. Antoni Dudek: Proces utraty władzy PiS jest rozpisany na lata Kolejna sprawa to, jak taka zmiana zostanie przeprowadzona w warunkach, w których PiS może stracić rząd, ale, przynajmniej na razie, nie całą władzę. - Kończy się rozdział samodzielnych rządów PiS-u, rządów w rozumieniu rządu. Pamiętajmy, że rządy to nie tylko Rada Ministrów. To także urząd prezydenta, wspomniane media publiczne, Trybunał Konstytucyjny, Narodowy Bank Polski. W tych wszystkich instytucjach, z tego co wiem, to zwolennicy PiS-u ciągle stanowią większość czy wręcz są wyłącznie obecni. Z tego punktu widzenia proces utraty władzy przez PiS, moim zdaniem, jest rozpisany na lata, a nie na miesiące czy tygodnie - mówi nam profesor Dudek, który skomentował też rezultat niedzielnych wyborów. - PiS najwięcej stracił na wsi i w małych miejscowościach, ponieważ tam frekwencja była mniejsza o mniej więcej 10 proc., niż w największych miastach. Zwykle było tak, że w największych miastach była wyższa, niż na tzw. prowincji, ale nigdy to nie była aż tak duża różnica - podkreślił. - Opozycja okazała się skuteczniejsza w mobilizowaniu swoich zwolenników, którzy przeważają w średnich i wielkich miastach. PiS okazał się mniej skuteczny w mobilizowaniu swoich zwolenników, którzy w większości mieszkają właśnie w najmniejszych miejscowościach i na wsiach - podsumował politolog. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!