Suwerenna Polska zdobyła w wyborach parlamentarnych 18 mandatów. Wystarczająco, by utworzyć samodzielny klub w Sejmie. Nie milkną więc spekulacje, że może się na to zdecydować. Oznaczałoby to rozłam w Zjednoczonej Prawicy. Czołowi politycy Suwerennej Polski zapewniają w rozmowie z Interią, że nie zamierzają odchodzić z klubu PiS. - Żadne takie decyzje nie zapadły - usłyszeliśmy od ważnego polityka tej partii. - Niech PiS rozliczy się sam, bo niezadowolenie z przebiegu kampanii jest duże. My poczekamy i zobaczymy, jak się sytuacja rozwinie - dodał nasz rozmówca. Sam fakt, że politycy Suwerennej Polski nie chcą atakować PiS wprost i pod nazwiskiem, z czym wcześniej nie mieli problemów, pokazuje, że czekają teraz na to, co się wydarzy wewnątrz PiS. Wybory 2023. Rozliczenia w PiS W partii rządzącej emocje buzują, trwa przerzucanie się odpowiedzialnością, kto w kampanii zawiódł bardziej. Politycy Suwerennej Polski są zdania, że ciężar odpowiedzialności spoczywa na ekipie premiera Mateusza Morawieckiego, która - jak twierdzą - przejęła kontrolę nad pracami sztabu i to jej wizja była realizowana. Ziobryści uważają, że sztab nie zadbał wystarczająco o mobilizację własnego elektoratu, co pokazują słabsze niż cztery lata temu wyniki na ścianie wschodniej oraz utrata blisko ponad 400 tysięcy głosów. Ich zdaniem kierunek kampanii był słuszny, tylko jej twarz, czyli Mateusz Morawiecki nie był wiarygodny. - Ten wynik to całe lata błędnie prowadzonej polityki z Polskim Ładem, uległością wobec Unii i polityką proukraińską na czele. Prawicowych wyborców to zniechęcało i demobilizowało - wylicza jeden z ziobrystów. Otoczenie premiera nie pozostaje dłużne, odpowiadając, że odcinek, za który bezpośrednio odpowiadali politycy Suwerennej Polski, czyli kampania internetowa, została w ostatnich tygodniach kampanii "całkowicie położona". - Mieliśmy być liderem w sieci, tymczasem w ciągu ostatnich 30 dni to nie PiS, tylko nasi przeciwnicy inwestowali więcej w internet, choć u nas przecież były na to pieniądze i to duże - atakuje jeden z sympatyków premiera. - Już nie wspomnę o tym, dokąd doprowadziłyby nas pomysły i spoty Suwerennej Polski, które sztab musiał blokować. Pamiętny spot z Oświęcimiem to przy tym było nic - dodaje. Rozliczenia i nowy cel: wybory prezydenckie 2025 Z trudnej sytuacji wewnątrz partii zdaje sobie sprawę Jarosław Kaczyński, który wziął odpowiedzialność za utratę władzy na siebie i próbuje przekierować uwagę partii na przyszłość. Celem są wybory samorządowe i europejskie, a momentem przełomowym dla PiS mają być wybory prezydenckie. - Prezes uważa, że dopiero wtedy uda się przełamać władzę obecnej opozycji. I to jest dla nas absolutnie kluczowe. Wybory samorządowe i europejskie będą bardzo trudne, bo opozycja będzie niesiona na fali pokonania PiS, dlatego musimy się mocno zmotywować i przestać kłócić - uważa polityk PiS z Nowogrodzkiej. Dzisiaj walka idzie o to, by prezydent Andrzej Duda powierzył Mateuszowi Morawieckiemu misję tworzenia rządu w pierwszej kolejności. To dałoby PiS trochę oddechu i czasu. Partia liczy także na to, że im dłużej partie opozycyjne będą prowadzić negocjacje, tym więcej różnic między nimi będzie wychodzić na światło dzienne. Tworzenie rządu. Decyzja prezydenta Andrzeja Dudy Sam Mateusz Morawiecki traktuje to też jako szansę na zamknięcie ust krytykom wewnątrz partii. Ci ostatni przekonują jednak, że to nie najlepszy pomysł. Wypuszczane są nawet przecieki mówiące o tym, że grupa posłów PiS oraz ziobrystów mogłaby nie zagłosować za wotum zaufania dla rządu Morawieckiego, gdyby to jemu prezydent miał powierzyć misję tworzenia rządu w pierwszym kroku konstytucyjnym. - Już to widzę, przecież sami siebie by takim krokiem pogrążyli. Wyborcy PiS nie zrozumieliby takiego działania, nie wierzę, że się na coś takiego zdecydują - odpowiada nasz rozmówca, sympatyk premiera. W PiS równie niewielka jest też wiara w to, że ziobryści zdecydują się na jakąś formę rozłamu i np. samodzielny klub. - Za chwilę wybory samorządowe, potem europejskie, na którym ziobrystom akurat zależy. Za mało czasu. Odchodzenie z PiS teraz nie leży w ich interesie. W naszym też nie, bo razem jesteśmy mocniejsi jako opozycja - mówi jeden z PiS-owców. Ziobryści choć odpowiadają, że na razie nie ma planów stworzenia oddzielnego klubu, to nie wykluczają, że w przyszłości, jeśli PiS pójdzie w kierunku, z którym się kompletnie nie zgadzają, tak się może stać. Żaden z naszych rozmówców nie ma bowiem wątpliwości, że teraz decyduje się kierunek, w jakim PiS i szerzej prawica będą zmierzać w najbliższych latach. - Wybory pokazały, że przy tak rosnącej frekwencji PiS w obecnym kształcie może stać się niewybieralny, że potrzebne są strukturalne zmiany. Pytanie, czy ich twarzą będzie Mateusz Morawiecki i jeśli tak, to czy nie skończy się to rozłamem, bo część PiS nie chce go w roli lidera - uważa jeden z naszych rozmówców. - Gdyby to zależało tylko od prezesa, stawiałby na Mateusza, ale widzi, co się dzieje i musi najpierw uspokoić nastroje w partii. Pierwszym testem będzie to, kogo zrobi szefem klubu - dodaje. Plany PiS na przyszłość po wyborach 2023 Prezes PiS ma dostać na biurko raport i analizę, co w kampanii poszło nie tak. Choć on sam, jak słyszymy, ma już swoje typy. Obwinia głównie niemrawość struktur i lenistwo działaczy, ale także części polityków, którym osobiście zapewnił dobre miejsca na listach. Lepsze wyniki często robili ludzie młodzi, z dalszych miejsc. - Potrzeba nam odmłodzenia partii. Te wybory bardziej niż jakiekolwiek wcześniej pokazały, że ludzie wybierają na listach młodych kandydatów. To widać we wszystkich partiach. To często ci młodsi kandydaci robili najlepsze wyniki, bo mieli dobre kampanie, bo im się chciało, bo rozumieli internet. Starzy wyjadacze uznali, że i tak się dostaną, więc wystąpili na paru wiecach i koniec. Efekt jaki jest, widzimy - konkluduje jeden z polityków PiS.