Kozacki separatysta "Straszydło" nie żyje. Wielki sukces Ukrainy
Donbaski separatysta Aleksandr "Straszydło" Możajew nie żyje. Rosyjski kozak miał zostać zabity we wtorek - donoszą ukraińskie źródła. Bojownik trafił niedawno na brytyjską listę sankcyjną, przez lata był nieuchwytny. Lista jego zbrodni jest bardzo obszerna.
Aleksandr Możajew miał zostać zabity na odcinku zaporoskim - poinformował pułkownik Sił Zbrojnych Ukrainy Anatolij Stefan. To jeden z największych sukcesów Kijowa w ostatnich miesiącach.
Znawcy Kremla przezywali Możajewa "donieckim milicjantem", który faktycznie miał urodzić się w Rosji i działać w tamtejszych służbach specjalnych. W armii doszedł do stopnia starszego sierżanta. Mężczyzna został także skazany na pięć lat więzienia za dystrybucję konopi indyjskich, później poszukiwano go za usiłowanie zabójstwa w rodzinnym Krasnodarze.
"Strzaszydło" brał udział w okupacji Krymu, a także atakach na wschodnią Ukrainę w 2014 roku. Jego oddziałowi "Wilczej Setce" udało się zająć m.in. Słowiańsk w obwodzie donbaskim. Separatysta udzielił tam pierwszego - i jak wydaje się ostatniego - wywiadu zagranicznej prasie.
Czytaj też: Givi: Separatysta z plakatu grozi Polakom
Rozmowa za paliwo. Jedyny komentarz Możajewa
"Jeśli spędzisz kilka dni jeżdżąc po separatystycznych pustkowiach wschodniej Ukrainy, będziesz miał dużą szansę spotkać Aleksandra Możajewa, bojownika podejrzanego o bycie agentem rosyjskiego rządu. Trudno go przeoczyć, i to nie tylko dlatego, że jego zdjęcia - lub osoby podającej się za niego - zostały w ostatnich dniach udostępnione przez ukraiński rząd. Broda stercząca z twarzy niczym łopata uczyniła z niego coś w rodzaju maskotki lokalnych separatystów" - relacjonowali dziennikarze amerykańskiego "TIME".
- Jestem tutaj dobrowolnie, aby amerykańskie zło do mojego domu nie zapukało - mówił tuż po zajęciu wschodniej Ukrainy w 2014 roku.
Okoliczności tej rozmowy ujawniły pierwsze słabości Rosji na długo przed planowanym wybuchem wojny. Możajew zgodził się na udzielenie krótkiego komentarza w zamian za dostarczenie przez media paliwa.
Okazało się, że separatyści zostali pozbawienia wsparcia Moskwy, która na przełomie 2014 i 2015 roku twierdziła, że jej wojska nie okupują Donbasu.
Nieco mniej szczęścia miał reporter Vice News. Na początku kwietnia 2014 roku Simonowi Ostrowskiemu udało się dotrzeć do "Straszydła" i zadać mu pytania o jego zaangażowanie w wojnie gruzińskiej.
Konflikt u separatystów. "Straszydło" wrócił do Rosji
Dziennikarz pokazał mu zdjęcia, na których widać Możajewa w rosyjskim mundurze. Kozak odparł mu, że nigdy nie walczył w tej wojnie, Rosjaninem nie jest, podobnie jak brodatym mężczyzną uwiecznionym na fotografii.
Kilka godzin po rozmowie Ostrowski został porwany przez prorosyjskich separatystów i przez trzy dni był torturowany. Jednak po 72 godzinach zdecydowano się go uwolnić, ponieważ separatyści zostali zmuszeni do wycofania z zajmowanych pozycji w obliczu ukraińskiej kontrofensywy.
Wkrótce Możajew wrócił do ojczyzny, prawdopodobnie wskutek konfliktu wewnątrz ruchu separatystów. Dziennikarzom skarżył się na swój los.
- Sytuacja materialna mojej rodziny jest obecnie ciężka. Przed Nowym Rokiem 2014 roku wyjechałem z Donbasu. Powiedzieli nam, że jeśli chcemy żyć to mamy wyjechać. Dalszy pobyt tam był bardzo niebezpieczny. Władze DNR zaczęły rozganiać Kozaków, niektórych nawet więzili w piwnicach. Wraz ze mną wyjechało 15 osób - mówił "Komsomolskiej Prawdzie".
Aleksander Możajew obłożony brytyjskimi sankcjami
Zdjęcie Możajewa pojawiło się także w zeszłym roku w brytyjskiej prasie z notką o skazaniu na śmierć dwóch brytyjskich bojowników i Marokańczyka schwytanych przez prorosyjską bojówkę. Od tego czasu koazacki żołnierz pozostawał nieuchwytny.
Na początku września jego nazwisko pojawiło się w zaktualizowanej liście sankcyjnej Londynu nałożonych na ludzi zaangażowanych w rosyjską napaść.
Brytyjski rząd twierdził, że Aleksandr Możajew jest lub był zaangażowany w nielegalną działalność cybernetyczną, w tym z atakami ransomware (złośliwe oprogramowanie - red.) podważającymi "integralność, dobrobyt i bezpieczeństwo Zjednoczonego Królestwa", a także państw sojuszniczych.
"Ataki miały spowodować straty gospodarcze lub zaszkodzić interesom handlowym tych spółek dotkniętych nielegalną działalnością" - przekazano w komunikacie.
Źródło: "TIME", "Komsomolska Prawda"
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!