Paweł Zapora, uczeń II LO w Białymstoku, na jednym ze spotkań z premierem Donaldem Tuskiem w trakcie kampanii do wyborów europejskich wstał i powiedział, jak jego zdaniem powinno się zmieniać polską szkołę. Zasugerował, by politycy wysłuchali w tej sprawie samych uczniów. Premier pomysł podłapał i powiedział, że porozmawia o nim z minister edukacji. I tak, po zakończeniu roku szkolnego, zorganizowano w stolicy Podlasia obrady okrągłego stołu uczniowskiego. Wzięło w nim udział 100 uczniów ze szkół średnich z trzynastu powiatów. Oczywiście na spotkaniu nie mogło zabraknąć szefowej MEN Barbary Nowackiej. - Nie ma dobrej edukacji bez nauczycieli. [...] A nie ma dobrych nauczycieli bez jakościowych szkoleń. Więc postuluję o to, by zwiększyć ich jakość dla nauczycieli - proponował jeden z uczestników. Testy psychologiczne dla nauczycieli. "Kolejna nagonka" Inny uczeń zaproponował wprowadzenie badań psychologicznych dla nauczycieli. - Żeby do szkoły nie przychodzili przypadkowi ludzie, bo mamy deficyt nauczycieli wynikający z braku chęci ze strony młodych ludzi do podejmowania pracy w tym zawodzie - mówił uczeń. W internetowych grupach zrzeszających nauczycieli zawrzało. Wielu nie kryje niezadowolenia. Odbijają też piłeczkę: skoro pedagodzy mają się poddać takim badaniom, niech to też zrobią rodzice i uczniowie. A najlepiej zacząć od góry, od polityków i ministrów, w tym tych zarządzających resortem edukacji. "Przede wszystkim dla polityków wprowadzić takie badania";"Nowacką przebadać w pierwszej kolejności";"Ale bzdury. Uczniom trzeba takie testy zafundować".W komentarzach pod postami o tym pomyśle przeczytać też można: "Jestem nauczycielem od 25 lat. Wytrzymałam wszystkie baty od rządów i rodziców. Czuję się przetestowana". Inna nauczycielka pisze: "My potrzebujemy przestrzeni do pracy. Nie papierów, nie bzdurnego, fikcyjnego wykazywania się". Testy psychologiczne. "Ludzie myślą, że nauczyciele są niezrównoważeni" Pomysł ten nie przekonuje chociażby Aleksandry, nauczycielki jednej ze szkól podstawowych we Wrocławiu. - Brzmi to znowu jak nagonka na nauczycieli. Jak chęć sprawdzenia, kolejny raz, czy się nadajemy - komentuje w rozmowie z Interią. W jej ocenie trzeba zainteresować się poprawą warunków pracy nauczycieli, a nie testowaniem ich. - Wiemy, że niektórzy do zawodu się nie nadają. Potrzebny jest system motywujący, żeby ci najlepsi chcieli zostać i się nie wypalali zostawieni na placu boju sami - komentuje w rozmowie z Interią. Inna nauczycielka pracująca w szkole podstawowej w woj. łódzkim w rozmowie z Interią komentuje: - Polska szkoła sięga dna. Postulat o testy psychologiczne to prosta konsekwencja pozycji nauczyciela w oczach społeczeństwa. Ludzie myślą, że to taka super fucha, że wszyscy się pchają, niezrównoważeni też. - Pomijając oczywiste przyczyny tego stanu rzeczy należy dodać, że skutecznie ten obraz nauczyciela utrwalają organy prowadzące, bo tak jest im na rękę - ocenia nauczycielka. - Oświata jest pierwsza w kolejce do "oskubania" pod hasłem "oszczędności". Zatem lokalni decydenci chętnie powtarzają, że "wszystko idzie na wasze wynagrodzenia", czy też "subwencji jest za mało i musimy dokładać". Mówi się tak na tyle głośno i często, żeby społeczeństwo sobie tę myśl utrwaliło - podsumowuje. Są głosy "za". "Powinny odbywać się okresowo, kontrolnie" Są też nauczyciele, którym pomysł się podoba. - Jestem jak najbardziej za - mówi Lidia z woj. mazowieckiego. - Testy predyspozycji do zawodu nauczyciela powinny być robione już na etapie rekrutacji do uczelni wyższych. Można byłoby sprawdzić kandydatów już na starcie - ocenia Mirka, nauczycielka wychowania przedszkolnego. - Mało tego, uważam, że takie testy powinny odbywać się kontrolnie również okresowo - dodaje Lidia. - Nauczyciel pracuje sobą, z całą grupą ludzi, zatem jest obciążony psychicznie - ocenia. I wskazuje, że testom psychologicznym powinny też towarzyszyć środki pomagające zapobiegać kryzysom na tle psychiczno-nerwowym. - Co więcej, uważam, że ministerstwo lub organ prowadzący powinny być przygotowane na to, żeby być w stanie zapewnić szybką pomoc nauczycielom, u których dojdzie do jakichś kryzysów - komentuje. Podobnie mówi Katarzyna z Gdańska. - Oprócz testów, bardzo przydałoby się nauczycielom wsparcie psychologiczne - wskazuje. Nauczycielka pracuje w liceum. Podaje przykład z życia wzięty: - Miałam w tym roku trudną klasę pierwszą. Wiele razy chciałam po prostu wyjść i nie wrócić. Jedyna "pomoc" to rozmowy psychologa szkolnego z uczniami i wsparcie wychowawcy klasy. - Poradziłam sobie, nie miałam wyjścia. Klasa zachowuje się lepiej, ale ja jestem tak zmęczona i wypalona, że mam ochotę rzucić nauczanie - wskazuje. Przyznaje, że gdyby miała taką możliwość, chętnie skorzystałaby w tej sytuacji z pomocy psychologa. Barbara Nowacka do uczniów: Kiedy zdarza się kłopot, zgłoście problem do kuratora Na pomysł ucznia już podczas konferencji zareagowała Barbara Nowacka. Minister edukacji stwierdziła, że polska szkoła ma świetnych nauczycieli. - Ludzi, którzy w ciężkich warunkach wykonują swoją pracę. I bardzo dużo się doszkalają - zapewniała. Przypomniała, jaki popłynął z mediów publicznych hejt na nauczycieli podczas ich strajku. - Opowiadały okropne, nieprawdziwe rzeczy o nauczycielach. To też spowodowało wielką, zrozumiałą frustrację - podkreśliła minister edukacji. - Trzeba pamiętać, że nauczyciele potrzebują nie tylko szkoleń, ale spokoju, a przede wszystkim szacunku - dodała. Jak oceniła, 99 proc. nauczycieli zna się na swojej pracy. - I żadne testy nie są im potrzebne. A kiedy zdarza się kłopot, to zgłoście problem do pani kurator - radziła minister edukacji.