Embraer z Jewgienijem Prigożynem i dzięwiecioma innymi osobami na pokładzie runął w środę, na terenie obwodu twerskiego. Katastrofy nie przeżył nikt, a cały świat zaczął się zastanawiać, jak do niej doszło. Według amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną (ISW) maszynę zestrzelono pociskiem typu S-300. Anglicy twierdzą z kolei, że zamachu dokonały rosyjskie służby specjalne w pełni zależne od Władimira Putina. - Przeprowadzenie zamachu na Jewgienija Prigożyna przez "kogoś z zewnątrz" byłoby dosyć dużą operacją logistyczną. Przynajmniej, jeśli stało się to w formule, o jakiej wiemy, a więc zestrzelenia - komentuje dr Piotr Śledź z Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego. - Nie wiemy, czy grupy potencjalnych zamachowców dysponowałyby zasobami, które są przynależne państwu i siłom zbrojnym. Dlatego udział kogokolwiek poza Władimirem Putinem wydaje się mało prawdopodobny. Choć jakiś mały margines mógłbym zostawić - dodaje. Vincent V. Severski, który jako funkcjonariusz wywiadu służył również na odcinku wschodnim, przychyla się do tej tezy: - Nie wiem, czy mógłby to zrobić ktokolwiek spoza strefy wpływów Władimira Putina. Powinniśmy przyjąć założenie, że wszystko, co się dzieje, dzieje się z jego woli - stwierdził. - A w Rosji, na Kremlu, swoją wolę można wyrażać w różny sposób. Można powiedzieć, że trzeba kogoś załatwić albo ktoś kogoś nie lubi. I zostanie to odpowiednio zrozumiane - podkreśla. Sąd nie dla Prigożyna W rozmowie z Interią płk Włodzimierz Sokołowski przypomina, że już dwa miesiące temu przewidział los szefa Grupy Wagnera. Jak mówi, kiedy szef najemników ruszył na Moskwę, jego koniec był już pewny. - Było kwestią czasu: kiedy, w jakich okolicznościach, jak to zostanie przeprowadzone. Chodziło tylko o to, że stała za nim określona siła zbrojna zaprawionych w bojach zbójów. I Kreml musiał się z tym liczyć - usłyszeliśmy. Nasz rozmówca zwraca uwagę, że Moskwa musiała brać pod uwagę autorytet, jakim cieszył się Jewgienij Prigożyn. A można o nim mówić nie tylko w kontekście jego najemników, ale też żołnierzy należących do regularnej armii Federacji Rosyjskiej. - Takiego Prigożyna nie załatwia się żadnym sądem, trybunałem ani też polonem czy nowiczokiem. Kogoś takiego trzeba "rozwiązać", dać temat służbom specjalnym - uważa emerytowany pułkownik. W opinii Sokołowskiego nigdy nie uda się do końca rozwiązać zagadki śmierci szefa Grupy Wagnera. - Kiedy spada taka maszyna z ważnymi osobistościami na pokładzie, mnoży się mnóstwo teorii. Znamy to bardzo dobrze. W podołku tych teorii prawda gdzieś ginie, odpływa, ludzie przestają myśleć - stwierdza były szpieg. Rozmówca Interii jest zdania, że Putin mógł pozbyć się wagnerowców już dwa miesiące temu i rozbić Prigożyna jeszcze w trakcie marszu na Moskwę. - Wygrał bardziej kremlowski sposób rozwiązywania problemów, jak za carów i komunistów: samolot się "zepsuł" i spadł. Kiedy patrzyłem, jak pionowo pikuje, okoliczności stały się jasne. Ewidentnie został zestrzelony - puentuje Severski. Jakub Szczepański