Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Kamiński: Prezydent może złożyć wniosek o referendum

Między poglądami Lecha Kaczyńskiego a Jarosława Kaczyńskiego w sprawie euro nie ma różnicy - zapewnił w Kontrwywiadzie RMF FM prezydencki minister Michał Kamiński. Nie wykluczył, że prezydent może złożyć wniosek o referendum.

/AFP

Konrad Piasecki: Jaką ocenę wystawiłby pan sile perswazji Lecha Kaczyńskiego?

Prezydent byłby w stanie przekonać brata, by ten zmiękł trochę w sprawie euro?

Nie ma potrzeby, dlatego, że między poglądami Lecha Kaczyńskiego a Jarosława Kaczyńskiego w sprawie euro nie ma różnicy.

Prezydent mówił w niedawnym wywiadzie: "Ktoś, kto uważa, że działam wyłącznie pod dyktando mojego brata, ma mocno uproszczoną wizję". Rozumiem, że ta uproszczona wizja nie dotyczy euro?

Czym innym jest działanie pod dyktando, a czym innym wspólnota poglądów. I nigdy prezydent nie mówił, że ma inne poglądy w takim zasadniczym sensie. W pewnych sprawach prezydent i były premier, prezes Jarosław Kaczyński się różnią, ale np. w sprawie euro nie dostrzegam różnicy.

W sprawie euro tożsamość poglądów stuprocentowa?

Podejrzewam, że tak. Przede wszystkim jest kwestia, czy euro jest receptą na kryzys, jak twierdzi rząd. I prezes Jarosław Kaczyński, i prezydent, i myślę, że bardzo wielu Polaków uważa, że sprawa euro nie jest rozwiązaniem kryzysu. Kraje bogatsze od nas, które są w strefie euro, nawet tak silne i tak potężne gospodarki jak niemiecka, są w recesji. A więc mówienie, że wejście do strefy euro wyciągnie nas z recesji, jest PR-owską zagrywką. Czym innym jest dyskusja, czy euro jest potrzebne gospodarce, czy nie w innej perspektywie. I do tej dyskusji pan prezydent zachęca.

Czyli Grzegorz Schetyna, który mówił wczoraj, że bardzo liczy, że prezydent będzie przekonywał brata, by ten był troszkę miększy, by ten zrezygnował z referendum, poczuje się rozczarowany.

Nie wiem, dlaczego premier Schetyna tak boi się referendum.

O co by pan zapytał w tym referendum?

Czy Polacy chcą wejścia do strefy euro i określił barierę czasową. W referendum można zapytać: "Czy chcesz rezygnacji ze złotówki, rezygnacji z suwerennej polityki monetarnej państwa polskiego i przejścia do strefy euro w przedziale 2012 -2016?"

Czyli, jakby prezydent proponował referendum, to zwróciłby się do narodu z takim pytaniem?

Nie wykluczam, że prezydent w tej sprawie referendum zaproponuje.

125. art. konstytucji daje mu takie uprawnienie. Może się zwrócić do Senatu z wnioskiem o przeprowadzenie referendum.

Prezydent zwrócił się przecież do Senatu w sprawie prywatyzacji służby zdrowia. Niestety ten wniosek został, w warunkach bardzo nieeleganckiego zachowania marszałka Senatu wobec profesora Religi, odrzucony.

Czyli może być tak, że to prezydent wystąpi z wnioskiem o przeprowadzenie referendum w tej sprawie.

Nie wykluczam.

A jeśli referendum, to razem z eurowyborami?

Argument finansowy za tym przemawia. Jest bardzo dobra okazja, jest temat europejski i wybory europejskie. Pan premier, i myślę, że my wszyscy, troszczymy się o to, by w wyborach nie było małej frekwencji. Nic tak nie poprawi frekwencji w wyborach niż przeprowadzenie referendum. I tak Polaków zaprosimy do urn i tak musimy to zrobić. I tak wydamy pieniądze na organizację komisji wyborczych.

Czyli, jeśli dobrze rozumiem, zarysował pan scenariusz taki: prezydent zwraca się do Senatu z wnioskiem o referendum, wspólnie z eurowyborami? Oczywiście zrealizowanie celu jest mało prawdopodobne, bo w Senacie większość posiada Platforma, która jest przeciwna referendum.

No właśnie.

Platforma mówi, że zaczyna negocjacje w sprawie wejścia do korytarza ERM 2. Gdyby zapytała prezydenta o zgodę prezydenta, co by usłyszała?

Prezydent wyraził swoją opinię we wczorajszym orędziu. Wyraźnie powiedział, że wejście do ERM2 bardzo poważnie osłabi możliwość prowadzenia aktywnej polityki gospodarczej przez państwo w warunkach kryzysu. Prezydent wzywa do tego, by polski rząd robił to, co inne rządy. Od Ameryki po Europę. By rząd prowadził aktywną politykę gospodarczą.

Czyli prezydent powiedziałby rządowi: nie idźcie tą drogą, nie idźcie tym korytarzem?

Teraz cytuje pan innego prezydenta. Ale cenię pana poczucie humoru. Ale proszę nie sprowadzać tego do żartu, to bardzo poważna sprawa. Prezydent powiedział wczoraj wyraźnie. Polska powinna prowadzić aktywną politykę gospodarczą, wspierać popyt wewnętrzny, bronić polskich miejsc pracy, wydawać pieniądze na polską gospodarkę.

Pan minister Rostowski mówi, że to analfabetyzm ekonomiczny.

To znaczy, że minister Rostowski zarzuca analfabetyzm ekonomiczny Gordonowi Brownowi, Barackowi Obamie, prezydentowi Sarkozy'emu.

Tylko wie pan, że my jesteśmy w zupełnie innej sytuacji ekonomicznej niż Wielka Brytania, Ameryka, Francja, czy Niemcy.

Ale jesteśmy w podobnej sytuacji jak Czechy, Litwa.

Gospodarka litewska bardzo cierpi. Wszystkie gospodarki z tego regionu cierpią.

Właśnie z tego powodu, że usztywniły kurs swojej waluty wobec euro.

Ale widzi pan, że rząd działa metodą faktów dokonanych. Wejście do ERM2 spowoduje taką sytuację, że przez dwa lata będziemy musieli bronić waluty. Wyobrażam sobie taki scenariusz, że po tych dwóch latach będziemy tak spłukani, że już żadna partia nie będzie w stanie powiedzieć: "nie chcemy euro".

Panie redaktorze, pan stawia bardzo poważny zarzut rządowi.

To nie jest zarzut, to jest ocena sytuacji.

Pan mówi, że rząd chce prowadzić politykę, w wyniku której za dwa lata będziemy spłukani. To jest dobry język.

Pytanie, czy będziemy musieli bronić tego euro przez dwa lata?

Ja powiem panu szczerze, że to jest poważny zarzut wobec rządu. Jeżeli rząd chce prowadzić politykę - jak pan zasugerował - abyśmy za dwa lata byli spłukani, to jest to poważny zarzut. Ja jestem skłonny uwierzyć, że pan, jako wybitny znawca polityki, psychologii polityków Platformy Obywatelskiej, wie co mówi.

Panie ministrze, proszę mi nie wkładać w usta i w głowę myśli, których nie wyraziłem.

Ale przed chwilą pan to powiedział.

Nie. Powiedziałem, że może być taka sytuacja, że przez dwa lata będziemy musieli bronić złotówki.

A, że może być taka sytuacja. Więc właśnie. I będziemy spłukani.

Wyobrażam sobie, że wtedy PiS będzie pod ścianą i będzie musiał odejść od złotówki.

Panie redaktorze, ja panu powiem bardzo szczerze, że prezydent Rzeczpospolitej Lech Kaczyński, by w warunkach kryzysu światowego "spłukiwać" - jak to pan ładnie powiedział - Polskę z pieniędzy w ciągu najbliższych dwóch lat.

Z drugiej strony, te pieniądze zostałyby w Polsce, tylko że byłyby złotówkami a nie euro.

Nie. Lepiej te pieniądze przeznaczać na obronę polskich miejsc pracy, wspieranie polskiego przemysłu, polskiej produkcji, inwestycji w naszym kraju.

Panie ministrze, Danuta Hübner jako kontrkandydatka w wyborach europejskich przeraża pana czy uspokaja?

Powiem bardzo szczerze, że uważam zawsze, że osoby, które kandydują w wyborach europejskich, które rozważają taką możliwość, nie powinny mówić źle o swoich kontrkandydatach. Dlaczego?

Czyli o Danucie Hübner tylko dobrze? - Michał Kamiński.

Pracowałem w europarlamencie, panie redaktorze, na tyle długo i myślę, że na tyle skutecznie, że wiem, że współpraca między Polakami w Parlamencie Europejskim - niezależnie od tego, jakiej są opcji - ma ogromne znaczenie. Między innymi z mojej inicjatywy powstał Klub Polski, czyli unikalne zjawisko w europarlamencie, gdzie zbierali się wszyscy Polacy. Ja bardzo cenię panią Danutę Hübner i zawsze panu powiem, że jeśli przyjdzie mi kandydować przeciwko niej, to będę to uważał za zaszczyt. Jakkolwiek nie ukrywam, że dziwię się, że będzie kandydować z Platformy, ale to jej wybór.

Ale kiedy pan usłyszał, że to ona, pan odetchnął z ulgą czy przestraszył się?

Panie redaktorze, wiele mi można - jak sądzę - zarzucić, ale nie to, że jestem strachliwy. Powiem bardzo szczerze - niezależnie od tego, jaką partię będą reprezentować, Polska powinna posłać do PE skutecznych, znających języki i Europę reprezentantów. Ci ludzie powinni tam ze sobą - gdzie to tylko możliwe - współpracować, dlatego nie powinni mówić o sobie źle.

Ostatnie pytanie. Powtórzyłby pan dzisiaj sformułowanie: "Mój przyjaciel Kazimierz Marcinkiewicz"?

Deszcz straszny pada, panie redaktorze. Jest smutno. Powiem szczerze, że moje prywatne relacje z Kazimierzem Marcinkiewiczem od pewnego, dość dłuższego czasu zamarły.

Czyli: "Mój były przyjaciel. Moje wielkie rozczarowanie - Kazimierz Marcinkiewicz"?

Nie. Wiem, że Kazimierz Marcinkiewicz ma dzisiaj kłopoty i nie jest moją rolą wsadzać mu dzisiaj szpilę czy coś takiego. Broń Boże. Nie mówię, że dobrze oceniam różne rzeczy, które on robi, natomiast na pewno przez długie lata był moim przyjacielem i ja bardzo mile ten czas wspominam. Ta znajomość mi dużo dała, natomiast nie popieram, zwłaszcza jego politycznych, choć nie tylko, wyborów.

RMF

Zobacz także