Kandydat na wiceprezydenta powinien uzupełniać braki osoby ubiegającej się o najważniejszy urząd w Stanach Zjednoczonych. Problem Kamali Harris polega na tym, że jej niedoskonałości dotyczą przynajmniej dwóch zasadniczych kwestii. - Kandydat na wiceprezydenta musi dopełniać Harris na poziomie wyborczym i na poziomie administracji, żeby dobrze współpracowali ze sobą w Białym Domu - zaznacza w rozmowie z Interią Rafał Michalski, ekspert ds. USA. "Jestem z miasta". Kamala Harris i ograniczony elektorat - Jeżeli chodzi o aspekt wyborczy, najsłabszym elementem Kamali Harris jest to, że ona jest kandydatką dużych miast. Jest byłą senatorką z Kalifornii. Nie ma wystarczająco dobrych wyników w elektoracie bazy demokratycznej, czyli na przykład wśród robotników i białych przedmieść. To elektorat, który w 2020 roku dał zwycięstwo Joe Bidenowi, ale to też elektorat, których w ciągu ostatnich dwóch i pół roku odwraca się od Partii Demokratycznej - wskazuje Michalski. Dlatego Harris potrzebuje kogoś, kto nie będzie skupiał się na polityce światopoglądowej, ale zaoferuje wyborcom agendę ekonomiczną. - Kogoś kto będzie realizował "politykę kuchennego stołu", czyli będzie rozmawiał o sprawach najbliższych wyborcy - wyjaśnia nasz rozmówca. Drugie wyzwanie to administracja. - Harris jako wiceprezydent nie pełniła żadnej znaczącej roli w administracji. To po części błąd Joe Bidena, że nie znalazł na nią pomysłu, ale to też problem samej Harris, która od czasu pełnienia funkcji prokuratora okręgowego w San Francisco, nigdy nie miała momentu, w którym byłaby faktycznym liderem. Ona potrzebuje w administracji profesjonalisty, który będzie jej pomagał we wprowadzaniu prawa, będzie urzędnikiem z doświadczeniem w kluczowych dla niej obszarach, np. infrastrukturze - dodaje Michalski. Wybory w USA. Giełda nazwisk. Gubernator czy astronauta W amerykańskich mediach rozpoczęły się spekulacje kto stanie za Kamalą Harris. Najczęściej pojawiają się cztery nazwiska. Nie brakuje wśród nich liderów z tzw. swing states, czyli stanów wahających się, gdzie liczba wyborców demokratycznych i republikańskich jest podobna. Te regiony decydują o zwycięstwie w wyborach. Josh Shapiro - 51 lat, w przeszłości prokurator generalny Pensylwanii, praktykujący Żyd i od 2023 gubernator Pensylwanii - kluczowego stanu wahającego się;Roy Cooper - 67 lat, od 2016 gubernator Karoliny Północnej, kolejnego stanu kluczowego w listopadowych wyborach;Andy Beshear - 46 lat, od 2019 gubernator Kentucky. Wygrał wybory w stanie z silną reprezentacją republikanów;Mark Kelly - 60 lat, senator z Arizony, znów swing state. Popularność przyniosła mu służba wojskowa, w przeszłości był astronautą. - Shapiro, Beshear, Cooper to trzy nazwiska, które łączy jedna rzecz. To politycy umiarkowani, którzy w ostatnich latach wprowadzali agendę polityki rozwojowej. Każdy z nich próbował modyfikować prawo podatkowe, każdy budował mosty, mówił o finansowaniu nauczycieli - wskazuje Michalski. - Każdy będzie prezentował podobną agendę. Rzecz w tym, że Shapiro jest niedoświadczony. Jest gubernatorem od niedawna, potknął się na dużej reformie bonów szkolnych. W tle jest też sprawa oskarżeń o molestowanie seksualne w jego biurze. Powiedziałbym, że on jest z całej trójki najbardziej ryzykowny. Jest też zagorzałym zwolennikiem polityki Netanjahu i to mógłby być politycznie realny problem - mówi dalej nasz rozmówca. Michalski wyjaśnia, że najbardziej atrakcyjny dla demokratów może wydawać się Beshear, bo rządzi w tzw. czerwonym (republikańskim) stanie i dobrze radził sobie z polityką inflacyjną. - Ma najlepsze karty, ale nic nie jest wykluczone - podkreśla Michalski. - Ciężko powiedzieć kto jest najsilniejszy, bo tutaj występuje aspekt, o którym często się nie mówi, a jest kluczowy w przypadku Kamali Harris. To, że Joe Biden utracił mandat polityczny, żeby dalej prowadzić kampanię, to była decyzja demokratów w Waszyngtonie. Biden w trakcie kadencji bardzo dużo czasu poświęcił na budowanie relacji ze stanowymi strukturami partii. Teraz w zasadzie stracił stanowisko, a partie stanowe pośrednika w relacjach z Białym Domem. Harris nigdy nie budowała stosunków z politykami w regionie - dodaje ekspert. W tym miejscu dochodzimy do czwartego kandydata. Kelly nie rządzi w stanie, jest wyłącznie senatorem. - To jest kandydatura dziwna do momentu, w którym sobie uświadomimy, że stany potrzebują wspomnianego pośrednika z Białym Domem. Mark Kelly nie jest doświadczonym politykiem, ale jest bardzo blisko Partii Demokratycznej w Arizonie. To jedyny z domniemanych kandydatów, który ma poparcie od struktur partii w swoim stanie - podkreśla Michalski. Tak więc Shapiro, Beshear i Cooper odpowiadają na pierwszą słabość Harris - poparcie robotniczego elektoratu. - Kelly natomiast jako senator wykazał się umiejętnościami i wiedzą w zakresie rozwoju wojska oraz spraw międzynarodowych. Próbuje odpowiedzieć na drugą słabość Harris - administrację - zaznacza rozmówca Interii. Nowy kandydat na wiceprezydenta. Admirał bez partii W środę amerykańskie portale obiegło nowe nazwisko potencjalnego kandydata na wiceprezydenta Harris. To William McRaven. Ma 68 lat i jest emerytowanym admirałem Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych. Co najciekawsze, nie jest związany z żadną z partii. - Były wojskowy, krytyk Donalda Trumpa i osoba zupełnie niezależna. To nazwisko mówi nam sporo o tym, kogo szuka Kamala Harris. McRaven podobnie jak Kelly jest związany z rozwojem wojskowym. Jeżeli angażujemy admirała to oznacza, że Harris zdaje sobie sprawę, iż jej wewnętrznym ograniczeniem jest brak znajomości polityki zagranicznej - mówi Michalski. W tym kontekście wyzwań nie brakuje i Joe Biden to rozumiał. Nord Stream 2, wojna w Ukrainie, Bliski Wschód, Chiny i sprawy bezpieczeństwa, na przykład ciągle dyskutowany zakaz TikToka. - Sztab Harris doskonale wie, że potrzebują profesjonalisty. To jest myślenie przyszłościowe, bo Trump wybrał J. D. Vance’a nie z powodów wyborczych, tylko myśląc w kontekście reform, które chciałby wprowadzić po wyborach. Być może podobnie myśli Harris, a McRaven wypełni jej najsłabszy element - politykę zagraniczna - zaznacza ekspert. Rachunek matematyczny i walka z czasem Abstrahując od słabości Harris, przy wyborze kandydata na wiceprezydenta może zwyciężyć inna, dosyć prosta koncepcja. Demokraci po prostu wezmą tego, kto przyniesie najwięcej głosów elektorskich w jednym z wahających się stanów. - W takim rachunku jest tylko Kelly albo Shapiro. Te wybory są o tyle trudne dla demokratów, że oni mają półtora miesiąca. Pierwsze, wstępne głosowania rozpoczynają się pod koniec września, więc Harris ma bardzo niewiele czasu, żeby zbudować lokalne sztaby, które chociażby będą roznosiły ulotki. Być może prosty rachunek matematyczny będzie najważniejszy, żeby znaleźć kandydata, który zapewni jej szybką możliwość zaangażowania struktur stanowych albo darczyńców, bo każdy gubernator i senator ma swoje zaplecze wspierających - wyjaśnia amerykanista. Do problemu terminów dochodzi jeszcze podejście Joe Bidena. W ubiegłym tygodniu portal Axios wskazywał, że obecny prezydent nie jest przekonany, że ktokolwiek poza nim może pokonać Trumpa. - Sygnały o braku wiary w Harris słyszymy od czterech lat. Już sam jej wybór na wiceprezydenta był krytykowany. Nie wiemy czy demokraci idą do tych wyborów z wiarą w zwycięstwo, czy idą do wyborów, żeby jak najmniej stracić. W każdym scenariuszu wybór wiceprezydenta będzie inny - wskazuje Rafał Michalski. Jakub Krzywiecki ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!