Chaos w Szczecinie - prezydent chce raportu
Za miesiąc powstanie raport o bezpieczeństwie infrastruktury energetycznej w Polsce. Czy musimy się bać, czy nie - zapowiedział w Kontrwywiadzie RMF FM Władysław Stasiak, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
Dokument ma m.in. odpowiedzieć na pytanie, czy gigantyczna awaria prądu, do której doszło wczoraj w Szczecinie może zdarzyć się w każdej aglomeracji kraju.
Konrad Piasecki: Jest pan szefem BBN, w którym lęgło się zło. Odnalazł pan jego ślady?
Władysław Stasiak: To pan mi pokazał przed chwilą ten artykuł. Od razu mówmy, że rzecz się stała dawnymi czasy. Mam nadzieję, że te ślady z dawnych czasów zostały całkowicie z Biura wymiecione. Ono ma pewnie swoje plusy i minusy, ale zupełnie nie ma związku z tymi rzeczami, o których mowa jest w artykule.
W macierewiczowskim aneksie do raportu o WSI napisano - tak twierdzi dzisiejszy "Dziennik" - że w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego Lech Wałęsa budował nieformalną strukturę rządzącą specsłużbami. Budował?
Po pierwsze ja tego raportu, mówię to z całym przekonaniem, nie znam.
Ale zna pan ludzi, którzy znają ten raport.
Po drugie w latach 90-tych w życiu publicznym w Polsce występowały patologie i to poważne. To jest poza przedmiotem wszelkich sporów. Natomiast co się działo konkretnie w BBN to przedmiot odrębnych studiów i teraz naprawdę trudno mi się do tego odnieść.
A gdyby rzeczywiście budowano taką strukturę, to miałby pan szansę odnaleźć jej pozostałości?
Myślę, że z trudem. Nie sądzę, że w archiwach BBN-u można by znaleźć jakieś ślady. A przypomnę, że Biuro zmieniało siedzibę i zmieniała się wielokrotnie, hurtowo i całościowo jego kadra.
A teraz kamyczek do ogródka pańskiego szefa. Bronisław Komorowski mówi, że to w czasach gdy kancelarią i BBN-em rządzili bracia Kaczyńscy, przyjmowano tam oficerów wojskowych służb specjalnych. I to PRL-owskich.
Litości. Postawa i działanie Lecha i Jarosława Kaczyńskiego mówią same za siebie. Naprawdę proszę o litość w tej sprawie, bo jeżeli się okaże, że to byli ludzie, którzy konserwowali PRL, to ja poproszę o zwolnienie.
Litościwy jestem, ale zapytam. Nic pan nie wie o tezach tego raportu? Rzeczywiście jest tam wniosek by postawić Wałęsę, Komorowskiego, Szmajdzińskiego przed Trybunałem Stanu?
Mogę przysięgnąć. Nigdy nie widziałem na oczy tego raportu. Nawet okładek.
Jakaś wielka tajemnica z tym raportem. 153 dni on już jest u prezydenta. I co?
Nie jestem w stanie w żaden sposób odnieść się do tego raportu. Co zawiera, jakie wnioski i co niego wynika. Po prostu nie widziałem, więc nie wiem.
A czy coś się dzieje wokół niego? Czy ktoś go czyta? Czy ktoś go wsadził do największego sejfu i ujawni za czterdzieści lat?
Nie zajmuję się raportem i nie należę do ludzi, którzy konfabulują nie wiedząc.
W takim razie zajmijmy się Szczecinem. Chaos, tragedia, skandal i wszystko to z winy PO. Pan też ma takie zdanie na temat wczorajszych wydarzeń w tym mieście?
Jeśli chodzi o to co się zdarzyło w Szczecinie i jego okolicach, to jest tutaj kilka elementów. Po pierwsze BBN nie jest instytucją, która z mocy prawa bezpośrednio uczestniczy w zarządzaniu kryzysowym. Natomiast rzeczywiście monitorowaliśmy sytuację. Z tego wysuwają się konkretne wnioski. Po pierwsze dotyczące bezpieczeństwa infrastruktury energetycznej kraju.
Jak widzieliśmy, nie jest z nią najlepiej.
Nie jest najlepiej, to źle powiedziane. Był stosunkowo normalny opad śniegu. Owszem duży, ale nie była to tragedia żywiołowa. Wczoraj pan prezydent polecił aby BBN przygotowało zbiorczy, zintegrowany raport na temat bezpieczeństwa infrastruktury energetycznej w Polsce. Dzisiaj przystępujemy do pracy. Powołuję specjalny zespół, który przygotuje taki zbiorczy raport.
Według pańskiej wstępnej i ogólnej wiedzy, czy jest możliwe, że to co się stało w Szczecinie, mogło by się każdego dnia wydarzyć w dowolnym polskim mieście?
Wolałbym się w sposób kategoryczny i przesądzający nie wypowiadać. Po to zrobimy ten - myślę, że nowatorski - raport, żebyśmy wszyscy w Polsce mieli pełną wiedzę na ten temat. Prezydent bardzo pilnie chce tej wiedzy. Ale rzetelnej. Dlatego nie chcę opowiadać pewnych rzeczy zawczasu, dopóki tego nie sprawdzimy.
Ale odwołując się do pańskiego wczorajszego monitorowania. Czy rzeczywiście to Platforma zafundowała ten chaos, lokalni politycy PO kłócili się zamiast podejmować decyzje? Tak twierdzi silny człowiek Prawa i Sprawiedliwości, czyli Joachim Brudziński.
Prezydent ode mnie oczekuje rzetelnych raportów i tak też się stanie.
Ale wczoraj dostrzegał pan kłótnię i chaos, obserwując to, co tam się dzieje?
Nie. Byłem w kontakcie z władzami miasta i MSWiA.
Były skłócone i w chaosie?
Nie. Panie redaktorze. Mnie interesuje to, żeby w Polsce dobrze działał system zarządzania kryzysowego.
Mnie też interesuje, tylko?
Po to była przygotowana ustawa o zarządzaniu kryzysowym, przeprowadzona w końcu w ubiegłym roku i weszła w życie, aby ją porządnie stosować. Czy ją stosują porządnie?
Czy wedle pańskiej oceny władze lokalne się sprawdziły w tej sytuacji czy nie?
Aby to powiedzieć porządnie, bo staram się szanować zarówno rozmówców, jak i samego siebie, to chciałbym to najpierw sprawdzić.
Czyli Joachim Brudziński nie szanuje rozmówców, ani samego siebie?
Nie. Dlaczego?
Bo powiedział to już wczoraj, nie znając pańskiego raportu i raportu Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
Każdy ma prawo do formułowania swoich poglądów i swojej oceny sytuacji.
Sformułowałby pan dzisiaj taki pogląd?
Nie. Ale proszę nie utożsamiać jednego z drugim. My jesteśmy urzędem państwowym. Ja reprezentuję urząd państwowy, instytucję publiczną i dlatego jestem zobowiązany do działania w określonych warunkach i określonym trybie.
Na pytania, czy można było uniknąć tej awarii, czy można było lepiej sobie radzić z jej skutkami, dzisiaj pan nie odpowie?
Rozmawialiśmy przed chwilą o guzikach i o tym, jak sprawnie do tego podjeść. Trzeba mieć troszkę pokory wobec rzeczywistości. Ja się praktycznie zajmowałem zarządzaniem kryzysowym i się trochę na tym znam - śmiem twierdzić. Chciałbym naprawdę rzetelnie i odpowiedzialnie odpowiadać na takie pytanie. Moim zdaniem pierwszym zasadniczym wnioskiem jest raport o stanie bezpieczeństwa energetyki i sieci przesyłowej w Polsce. To jest fundamentalne. Czy musimy się bać, czy nie? My to zrobimy jako Biuro Bezpieczeństwa Narodowego. Wtedy proszę pytać. A wtedy to przygotuję, kiedy będę rzetelnie wiedział.
To wtedy będę pytał. Obawiam się, że to będzie za parę miesięcy.
Nie. Za miesiąc. I to będzie tak bardzo szybko.
Zapytam pana o pańską wizytę w Iraku. Przed wizytą było o niej głośno, po trochę ciszej. Wobec czego zapytam dzisiaj: zdążymy wycofać wojska do końca października?
Zdążymy do końca października. Aczkolwiek myślę, że dobrze się stało, że nie do połowy roku a do końca października.
Do połowy roku byśmy nie zdążyli?
Myślę, że nie, albo z najwyższym trudem i w chaosie. Natomiast myślę, że są przesłanki do tego, żebyśmy wycofali się spokojnie do końca października, ale pod warunkami. Pod warunkami, że będziemy bardzo rzetelnie współdziałali z naszymi partnerami amerykańskimi, bo bez nich nie wycofamy wojsk sprawnie; z partnerami lokalnymi, czyli z władzami irackimi i bardzo starannie przyłożymy się - mówię o kolegach z MON-u - do bezpieczeństwa naszych żołnierzy i kontyngentu.
Gdyby któryś z tych warunków nie został dotrzymany, to istnieje niebezpieczeństwo, że trzeba tam zostać dłużej?
Niebezpieczeństwo istnieje, ale jeżeli jest już decyzja, trzeba to zrobić porządnie. I tyle.
I uda się to zrobić technicznie?
Uda się, jeżeli zostaną te warunki spełnione. Ja na to bardzo mocno kładłem nacisk po powrocie z Iraku.
A zauważył pan coś takiego podejrzanego, co chciano przed panem tam ukryć? Miał pan takie podejrzenia przed tym wyjazdem, że MSZ nie za bardzo chce puścić, bo ktoś tam chce coś ukryć.
Broń Boże. Nie miałem żadnych podejrzeń. Jechałem z dobrym nastawieniem. Mówiłem tylko tyle, że mam problemy z wyjazdem, bo miałem rzeczywiście problemy i zupełnie nie wiem, z jakiej przyczyny. Nie mam nastawienia, żeby rzucać jakieś nieuzasadnione oskarżenia, podejrzenia, czy wyciągać pochopne wnioski. Chciałem to zrobić rzetelnie. Całkowicie nie zrozumiałe było dla mnie to, że obawiano się tego wyjazdu z tego punktu widzenia. Ja chciałem pomóc.
Chciano coś ukryć?
Powiem tak: zawczasu być może, na miejscu nie.