JOW-y to ordynacja wyborcza, a więc sposób wybierania parlamentarzystów, który opiera się na zasadzie: jeden okręg - jeden mandat poselski. W każdym okręgu wygrywa "pierwszy na mecie"; kandydat, który otrzymał najwięcej głosów automatycznie i bezwarunkowo dostaje mandat posła (lub senatora). Nie musi figurować na żadnej z list partyjnych, a nawet jeśli startuje z ramienia partii, to jego ugrupowanie nie musi przekroczyć żadnego progu wyborczego. Liczy się wyłącznie wynik kandydata. By kandydować należy tylko zebrać wymaganą liczbę podpisów (i, oczywiście, spełnić kryterium wieku). - To jest system, którego zaletą jest prostota, w którym wyborcy mają stuprocentowy wpływ na to, kogo wybierają, natomiast mankamentem jest to, że bardzo często ten, kto dostaje mandat, nie ma poparcia większości. Pozostałe głosy rozkładają się na kandydatów, którzy tego mandatu nie dostają, ponieważ jest tylko jeden mandat - wyjaśnia w rozmowie z Interią dr hab. Maciej Drzonek, politolog z Instytutu Politologii i Europeistyki Uniwersytetu Szczecińskiego.Paweł Kukiz argumentuje, że wprowadzenie JOW-ów uwolni Polskę od "partiokracji". Dziś to partyjni liderzy - Ewa Kopacz, Jarosław Kaczyński, Leszek Miller itd. - decydują o tym, kto znajdzie się na liście kandydatów. Kandydat, który nie zyska względów "wodza", nie ma szans na wejście do parlamentu, ponieważ mniej popularne listy nie przekraczają progu wyborczego, wynoszącego pięć procent."Przywrócimy Polskę obywatelom!" - wierzy Paweł Kukiz i wierzą mu wyborcy, dzięki którym muzyk uzyskał sensacyjny wynik (20,8 proc.) w wyborach prezydenckich.Sukces Kukiza sprawił, że postulat wprowadzenia JOW-ów przejął Bronisław Komorowski, który po porażce w pierwszej turze wyborów, w najnowszym spocie przedstawił siebie jako gorącego orędownika tej ordynacji. Prezydent zaproponował ogólnopolskie referendum w sprawie wprowadzenia JOW-ów.System od dawna funkcjonuje m.in. w Wielkiej Brytanii, USA i Francji. We wszystkich tych krajach jego skutkiem było ukształtowanie się systemu dwupartyjnego. W teorii mandat może zdobyć każdy przyzwoity obywatel, ale w praktyce łupy dzielą dwie największe partie. W Wielkiej Brytanii - torysi i laburzyści, w USA - demokraci i republikanie, we Francji - socjaliści i ludowcy.Warto podkreślić, że JOW-y w Polsce już mamy. Od 2011 roku obowiązują one w wyborach samorządowych - z wyłączeniem miast na prawach powiatu - oraz w wyborach do Senatu. W efekcie tej zmiany, w 2011 roku Senat niemal w całości przejęli kandydaci Platformy Obywatelskiej (63 mandaty) i Prawa i Sprawiedliwości (31 miejsc). Pozostali zdobyli łącznie sześć mandatów. Paweł Kukiz argumentuje, że większa liczba okręgów zmieni ten stan rzeczy, że mniejsze skupiska ludzi będą wybierały bardziej świadomie, znając osobę, na którą oddają głos. W Wielkiej Brytanii tych okręgów jest jednak 650, a i tak najczęściej wygrywa Partia Konserwatywna lub Partia Pracy.- Wprowadzenie w Polsce tylko JOW-ów może doprowadzić do umocnienia się największych partii politycznych, co ma miejsce w Wielkiej Brytanii. Jeżeli w parlamencie pojawiliby się kandydaci pozapartyjni, to mielibyśmy więcej takich Henryków Stokłosów. To jest kolejne zagrożenie. Wybierani byliby ci, którzy byliby w stanie przekonać do oddania głosów na siebie w sensie marketingowym, czyli finansowym, bądź mieliby wpływ na tych ludzi, którzy na nich głosują, tak jak Stokłosa - przestrzega Maciej Drzonek.System jednomandatowych okręgów wyborczych prowadzi do licznych paradoksów. Znów posłużmy się przykładem Wielkiej Brytanii. Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa otrzymała 3,9 mln głosów, a zdobyła tylko jeden mandat. Z kolei na Szkocką Parię Narodową głosowało 1,5 mln obywateli, co przełożyło się na aż 56 mandatów. Podobnie we Francji: Front Narodowy miał w 2013 roku ponad 13 proc. poparcia, ale otrzymał raptem dwa mandaty. Wszystko zależy od układu sił w poszczególnych okręgach, ich wielkości, granic, a nie od realnych proporcji poparcia w społeczeństwie.- Kukizowi trzeba przyznać rację w jednej kwestii - system, który jest teraz, należy w jakiś sposób zmodyfikować. Natomiast nie do końca uzdrowieniem byłoby przejście na system jednomandatowych okręgów wyborczych. Bardziej racjonalnym wydawałoby się wprowadzenie systemu mieszanego, czyli systemu, który polega na tym, że 230 posłów wybieramy w JOW-ach, a 230 według systemu proporcjonalnego. Czyli każdy wyborca ma dwa głosy. Moglibyśmy też wprowadzić ordynację większościową, z okręgami trzymandatowymi - proponuje dr Drzonek.Tymczasem, jak podała Państwowa Komisja Wyborcza, Paweł Kukiz zdobył najwięcej głosów wśród Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii, europejskim królestwie JOW-ów. "Widać, że Polacy w Zjednoczonym Królestwie znają i rozumieją zalety JOW" - cieszy się sztab Kukiza na Facebooku. Mniej entuzjastyczni są sami Brytyjczycy. 61 proc. obywateli chce zmiany systemu głosowania. To może się wymienimy?Michał Michalak Sprawdź sylwetkę Pawła Kukiza w serwisie Muzyka