Nie wiemy, kto wygra wojnę w Ukrainie ani w jaki sposób. W lutym w Interii analizowaliśmy możliwe scenariusze zakończenia walk. I dopóki na froncie słychać wystrzały armatnie, a żadna ze stron nie przechyliła szali zwycięstwa na swoją korzyść, wszystkie analizowane przez nas możliwości pozostają w mocy. Wobec doniesień o postępach ukraińskiej armii należy zachować zimne głowy i przeanalizować również czarne scenariusze. By być na nie gotowymi. Czytaj także: Ukraina jak Izrael czy Korea Południowa? Nowe scenariusze zakończenia wojny Wojna w Ukrainie. Sankcje przeciwko Rosji niewystarczające Nie brakuje głosów, że sukcesy militarne ukraińskich wojsk oraz wyzwolenie części okupowanych ziem nie zakończy walk, jeśli w Rosji nie dojdzie do kryzysu wewnętrznego, który złamałby możliwości Kremla do prowadzenia wojny. Dotychczasowe zachodnie sankcje okazały się niewystarczające, a Rosja nie znajduje się jeszcze w sytuacji Sowietów, którzy wobec kryzysy wewnętrznego oraz braku realizacji celów militarnych wycofali się z Afganistanu w 1989 r. Prawie trzy lata później ZSRR przestał istnieć. Jak na razie jedno jest pewne: rosyjska inwazja dobiegnie końca, podobnie jak inne wojny z przeszłości. Możemy w ciemno założyć, że dojdzie do jakiegoś zawieszenia broni, negocjacji - możliwe, że prowadzonych pod patronatem największych mocarstw czy instytucji międzynarodowych. Inna sprawa, jakie warunki zostaną wynegocjowane i czy zadowolą zwaśnione strony. Zobacz: Wojna na Ukrainie - RAPORT specjalny Interii Kluczowa kontrofensywa Ukrainy Jednocześnie trwa już ukraińska kontrofensywa. Na boku zostawmy, czy to już jej zasadnicza faza czy tylko przygotowania, jak zasugerował w weekend amerykański generał Ben Hodges. Brytyjski "The Economist" w kwietniu zapowiedział, że kolejne tygodnie mogą być decydującym okresem wojny. W najbardziej pesymistycznym wariancie autorzy zakładają, że kontrofensywa Ukrainy nie przyniesie spodziewanych skutków, a sytuacja na froncie dojdzie do impasu, który pozwoliłby Rosji zachować terytorialne zdobycze. Wówczas Władimir Putin postanowiłby przeciągać wojnę, by wykazać się większą cierpliwością niż Zachód, a przede wszystkim, by doczekać się ewentualnego powrotu Donalda Trumpa do Białego Domu. Przypomnijmy, że były prezydent USA wielokrotnie narzekał, że Ameryka niepotrzebnie traci miliardy dolarów, pomagając Ukrainie. Trump przekonuje, że mógłby zakończyć wojnę w jeden dzień. Nie można wykluczyć, że po wyborach w 2024 r. ewentualna, nowa republikańska administracja będzie wywierała presję na władzach w Kijowie, grożąc wstrzymaniem lub ograniczeniem wsparcia, by zażądać wypracowania kompromisu z Moskwą. Czytaj także: Jak Ukraińcy nie przełamią Rosjan, czeka nas "Bachmut plus" USA: Klucz do zwycięstwa Ukrainy Kongres USA badał już sprawę wywierania presji przez Trumpa na Wołodymyra Zełenskiego. Prezydent USA miał warunkować udzielenie pomocy militarnej Ukrainie wszczęciem przez nią dochodzenia, które zaszkodziłoby Joe Bidenowi przed wyborami w 2020 r. W Stanach Zjednoczonych najbliższe kilka miesięcy postrzegane jest jako kluczowy moment wojny. Jak podkreśla zgodnie amerykańska prasa, Ukraina musi udowodnić, że nie zmarnowano przekazanych jej miliardów dolarów. I chociaż Joe Biden zapewnia, że jest gotowy pomagać Ukrainie "tak długo, jak będzie to konieczne", badania opinii publicznej pokazują, że poparcie dla takiego stanowiska maleje wśród Amerykanów, a zwłaszcza w gronie republikanów. Mówiąc wprost: przyszłe wsparcie USA dla Ukrainy zależy od sukcesu ukraińskiej kontrofensywy. Podobnie jak reputacja prezydenta USA. Administracja Bidena sporo zainwestowała - finansowo i politycznie - we wsparcie dla Kijowa. Brak sukcesu na froncie będzie katastrofą dla ekipy Zełenskiego, ukraińskiej państwowości, a Bidenowi może pokrzyżować starania o drugą kadencję w Białym Domu. A przecież Ukraina to niejedyne wyzwanie dla Waszyngtonu, by wspomnieć rosnące napięcia na linii z Pekinem. Czytaj także: Lekceważenie rosyjskiej armii jest niebezpieczne Atomowy straszak Putina Znajdujemy się na takim etapie wojny, gdzie w żadnym wypadku nie można wykluczyć ostatecznego niepowodzenia Ukrainy, chociaż z pewnością byłoby ono dla nas fatalną wiadomością. A już z pewnością na taki scenariusz powinni być gotowi przywódcy polityczni. Zachodnia opinia publiczna życzy Ukrainie zwycięstwa. Dla Kijowa oznacza ono odzyskanie utraconych terytoriów. Każdy inny scenariusz - utrzymanie przez Moskwę okupowanych ziem w Donbasie, Zaporożu czy Krymu - jest niedopuszczalny, a wszelkie sugestie płynące z Zachodu na ten temat wywołują u naszego wschodniego sąsiada zrozumiałe oburzenie. Ale nie można zakładać, że zachodnie społeczeństwa będą w nieskończoność ponosić koszty wojenne z taką samą wytrwałością, jak dotychczas. Na to liczy Moskwa, zapowiadając gotowość do prowadzenia "wiecznej wojny", do skutku. Innym narzędziem wpływu Kremla na pacyfistyczną opinię publiczną na Zachodzie jest straszak atomowy - zapowiedź użycia taktycznej broni jądrowej oraz transfer części arsenału nuklearnego na Białoruś. Nie rozstrzygniemy, czy to tylko blef Putina czy zagrożenie użycia broni jest realne, ale samo mówienie o takiej ewentualności jest niepokojące i stawia kraje NATO przed koniecznością przygotowania stosownej odpowiedzi. Czytaj także: Austria w objęciach rosyjskiego niedźwiedzia Utrata sojuszników i wsparcia Zachodu W maju "Financial Times", powołując się na rozmowy z urzędnikami z państw wspierających Ukrainę, poinformował, że ogromne dostawy broni dla ukraińskiej armii dochodzą do progu możliwości. A dla wielu z sojuszników Kijowa wrzesień ma być przełomowym momentem wojny, po którym możliwa będzie konieczność rozpoczęcia rozmów pokojowych. Jeśli kraje europejskie nie zwiększą produkcji zbrojeniowej, przepaść między wydolnością zachodniego przemysłu obronnego a potrzebami Ukrainy, nie mówiąc o uzupełnianiu zapasów własnych, będzie rosła. A wstrzymanie lub ograniczenie dostaw w obecnej sytuacji równałoby się ze skazaniem Kijowa na porażkę. Inne zagrożenie dla trwałości proukraińskiej koalicji dotyczy zmiany władz w poszczególnych krajach na mniej przyjazne dla Kijowa. Wybory mogą przynieść zmianę układu sił na scenie politycznej i umożliwić dojście do głosu ugrupowaniom przeciwnym pomocy Ukrainie. Długotrwały kryzys polityczny na Słowacji stwarza możliwość dojścia do władzy partii byłego premiera Roberta Fico, która jest wrogo nastawiona do Ukrainy. Głosownie na Słowacji odbędzie się 30 września br. A przychylna Rosji skrajna prawica umacnia się w sondażach w Austrii. Czytaj także: Ukraina może stracić jednego z najbliższych sojuszników w Europie Wymuszony pokój jak prezent dla Putina Ewentualne niepowodzenie Ukrainy należałoby postrzegać jako geopolityczną porażkę Zachodu, który silnie zaangażował się w pomoc państwu zaatakowanemu przez Rosję. Może ono skutkować większą skłonnością do wymuszenia na Ukrainie rozejmu i próbę ułożenia na nowo - zwłaszcza przez kraje południa Europy - relacji z Rosją. W Ukrainie panuje świadomość, że nie da się uzyskać trwałego pokoju ustępstwami, a takie rozwiązanie może w nieodległej przyszłości skutkować nową wojną. To scenariusz korzystny dla Putina, ponieważ nie ma on obecnie zdolności militarnych do osiągnięcia celów politycznych. Dla Kijowa taki wariant może oznaczać wybuch konfliktu wewnętrznego np. między cywilnym kierownictwem a armią lub jej częścią. A to z kolei woda na młyn Putina lub jego następcy, ktokolwiek nim będzie, który zyskałby możliwość dalszej destabilizacji Ukrainy. --- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły! CZYTAJ TAKŻE: "Wojna w Ukrainie obudziła śpiącego giganta" Najemnicy Prigożyna wracają do Rosji