Po wygraniu wyborów prezydenckich przez Donalda Trumpa pojawiły się obawy o poważne zmiany w polityce klimatycznej Stanów Zjednoczonych. Stanowisko polityka w tym temacie od lat jest podobne. - Według Trumpa polityka klimatyczna jest prochińska i niesprawiedliwa, obniża konkurencyjność amerykańskich firm, powoduje wyższe ceny paliwa na tamtejszych stacjach, ogranicza potencjał przemysłowy Stanów - wyjaśnia Tymon Pastucha, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych ds. polityki energetycznej. Podczas ostatniej kampanii Trump przypomniał hasło "drill baby drill" (wierć, kochanie, wierć). Jak podkreśla, zależy mu na dobrobycie Amerykanów. W jego opinii oznacza to korzystanie z paliw kopalnych bez zważania na wpływ wydobycia na zmiany klimatyczne. Czytaj także: Prezydent na szczycie klimatycznym. "Polska wypełnia wszystkie zobowiązania" - Jednocześnie nie dostrzega on zagrożeń związanych ze zmianami klimatu lub je bagatelizuje - uważa Pastucha. - Wskazuje, że cieplejsze morze czy dłuższe lato na Florydzie jest pozytywną zmianą, ale generalnie nadal nie przejmuje się tym - dodaje. Prezydent elekt zapowiadał odwrócenie się od różnego rodzaju działań klimatycznych. Możliwe jest choćby wycofanie się z Porozumienia Paryskiego przez USA (co zrobił zresztą przy poprzedniej kadencji w 2017 r., zaś jego następca Joe Biden odwrócił tę decyzję). Porozumienie to zbiór działań, który ma doprowadzić do ograniczenia emisji dwutlenku węgla. Wybory USA 2024. Donald Trump a polityka klimatyczna - Wycofanie się Stanów Zjednoczonych z Porozumienia Paryskiego na długie lata podważyłoby pozycję Stanów Zjednoczonych jako jednego z ważniejszych graczy i inicjatorów przeciwdziałania zmianom klimatu - uważa Tymon Pastucha. Głośno jest o tym przy okazji odbywającego się w Azerbejdżanie szczytu klimatycznego ONZ COP29. - Pojawiają się komentarze, że może to być jeden z ostatnich takich ważnych szczytów COP, a może i najważniejszy od 2015 roku. Z tego względu, że to ostatni moment, kiedy można dogadać się ze Stanami Zjednoczonymi, bo jeszcze biorą udział w globalnej dyskusji. Jeśli USA opuszczą dyskusję, inne państwa będą miały przyzwolenie na bagatelizowanie kwestii klimatycznych. Co w dalszej kwestii przełoży się na przyspieszenie tych zmian - mówi analityk. W jego ocenie z perspektywy klimatu ta prezydentura "nie będzie dobra". Wybory USA 2024. "Przywrócimy dominację energetyczną USA" Tymczasem Donald Trump kompletuje swój przyszły gabinet. Na szefa Agencji Ochrony Środowiska (EPA), bardzo ważnego ciała dla kształtowania polityki środowiskowej i klimatycznej, wskazał byłego kongresmena Lee Zeldina. - Zeldin tak naprawdę obiecuje "zapewnić sprawiedliwe i szybkie decyzje deregulacyjne", żeby można było wydobywać i inwestować w Stanach więcej. Jedyne, do czego odniósł się w kwestii środowiska w komentarzu po informacji o jego nominacji, to do "zapewnienia najczystszego powietrza i wody na naszej planecie" - mówi Pastucha. Wspomniane słowo padły w opublikowanym we wtorek wpisie w mediach społecznościowych. "Przywrócimy dominację energetyczną USA, ożywimy nasz przemysł samochodowy, aby przywrócić amerykańskie miejsca pracy i uczynimy USA światowym liderem AI. Zrobimy to, chroniąc dostęp do czystego powietrza i wody" - stwierdził Zeldin. Według eksperta PISM te działania będą na rękę wielkim koncernom wydobywczym, nie będą zaś służyć ochronie środowiska czy klimatu, co przełoży się na dobrostan obywateli. - Zeldin dotychczas rzadko wypowiadał się na temat kwestii środowiskowych lub klimatycznych, chociaż w 2014 r. powiedział, że "nie jest jeszcze przekonany do ogólnego argumentu, że mamy tak poważny problem jak inni ludzie" z globalnym ociepleniem, a w 2018 r. dodał, że nie popiera paryskiego porozumienia klimatycznego. Ponadto jego wybór może przełożyć się na duże zmiany w funkcjonowaniu samej Agencji Ochrony Środowiska - co dodatkowo ograniczy efektywną ochronę środowiska i klimatu - uważa Tymon Pastucha. Polityka klimatyczna. Zmiana nastrojów w UE W kontekście przyszłej polityki klimatycznej Donalda Trumpa nadal bazujemy na domysłach, czekając na konkrety. Tymon Pastucha widzi ryzyko, że nowy prezydent USA będzie ją instrumentalizował. - Będzie wykorzystywał fragmenty polityki klimatycznej do osiągania własnych celów w polityce międzynarodowej, na przykład do nakładania ceł na różne produkty, sektory i państwa - tłumaczy. Jak na zmiany polityki klimatycznej USA zareaguje zachodnia Europa? Analityk PISM nie ma wątpliwości, że część środowisk przyjmie amerykańskie postulaty i zacznie je w jakimś stopniu wcielać w życie, jednak w najbliższym czasie nie wydarzy się gwałtowną zmiana kierunku. - Wydaje mi się, że Unia Europejska wykorzysta wycofanie się Stanów, żeby wzmocnić swoją pozycję w różnego rodzaju negocjacjach klimatycznych, wypromować się na pozycji lidera w kwestii technologii, obniżania emisji itd. Pytanie, jak w tej sytuacji zachowają się Chiny? - zastanawia się Pastucha. Ekspert widzi natomiast, że nastroje społeczne w kwestii polityki klimatycznej w Europie zaczęły się odwracać. - Obserwujemy też zmianę narracji. UE, Ursula von der Leyen czy inny liderzy unijni mówią coraz bardziej o przesuwaniu się tego nacisku ze stricte klimatu i środowiska, w stronę ochrony przemysłu, rozwój nowych technologii. Coraz częściej mówią językiem korzyści, które wynikają z zielonej transformacji, a coraz mniej językiem kosztów - mówi Pastuch. - Chęć wzmocnienia przez UE pozycji lidera zielonej transformacji z naszej perspektywy jest pewnym światełkiem w tunelu - podkreśla analityk. - Trzeba pamiętać, że gra o klimat nie jest grą, w której jedni mogą wygrać, a drudzy przegrać. Jeśli angażują się tylko niektórzy, negatywny efekt odczują wszyscy. Więc jest tu nadzieja, ale nie rozwiązuje to problemu. Anna Nicz Chcesz porozmawiać z autorką? Napisz: anna.nicz@firma.interia.pl ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!