Prokurator Agnieszka Nickel-Rogowska wniosła w końcowej mowie o oddalenie apelacji obrońcy. Jej zdaniem oskarżony nie zasługuje na nadzwyczajne złagodzenie kary. Prokurator tłumaczyła, że zagrażał i może nadal zagrażać społeczeństwu. Z kolei obrońca oskarżonego Damian Witt argumentował, że kara wobec oskarżonego powinna być nadzwyczajnie złagodzona z uwagi na jego zdrowie psychiczne. Sąd po krótkiej naradzie nie uwzględnił wniosków obrony o dodatkowe dowody wz. z opiniami psychiatrycznymi, które były zebrane podczas postępowania w tej sprawie. Sąd nie zgodził się na ujawnienie szczegółów dotyczących zdrowia Wilmonta. W marcu 2023 r. Sąd Okręgowy w Gdańsku zdecydował, że m.in. z uwagi na publiczny charakter zbrodni i zainteresowanie sprawą opinii publicznej, można upublicznić dane i wizerunek Stefana Wilmonta. Sam oskarżony również domagał się ujawnienia swoich danych. - Stefan Wilmont popełnił zbrodnię bez precedensu w dziejach powojennej Polski - powiedziała przewodnicząca składu orzekającego Aleksandra Kaczmarek podczas ogłoszenia wyroku w marcu 2023 r. i podkreśliła, że zabójstwo prezydenta odbyło się na oczach tysięcy widzów i publiczności podczas imprezy Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Sędzia tłumaczyła, że najistotniejsze w sprawie były motyw działania sprawcy, stan zdrowia psychicznego i jego poczytalności. Wyrok zostanie ogłoszony 23 stycznia br. Zabójstwo Pawła Adamowicza Do zbrodni doszło 13 stycznia 2019 r. w Gdańsku podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Gdańsku na Starym Mieście na oczach uczestników i milionów telewidzów. Podczas odpalania zimnych ogni "Światełka do nieba" wówczas 27-letni Stefan Wilmont wbiegł na scenę i kilkukrotnie pchnął nożem prezydenta Pawła Adamowicza. Po zamachu, grożąc nożem, zmusił prowadzącego imprezę do oddania mikrofonu. Mężczyzna powiedział, kim jest i podał motyw zabójstwa. Wilmont twierdził wówczas, że był niesłusznie skazany za rozboje i dostał za wysoki wyrok. Z jego słów wynikało, że ogólnie utożsamiał prezydenta Gdańska ze sprawującą wcześniej władzę Platformą Obywatelską. Mężczyzna w przekonywał, że został niesłusznie skazany i według jego słów czuł się pokrzywdzony. Przedłużające się śledztwo. Rozbieżne opinie biegłych Śledztwo trwało trzy lata z uwagi na trzy rozbieżne opinie biegłych psychiatrów dotyczące poczytalności zabójcy. W trzeciej, rozstrzygającej - biegli orzekli, że w chwili ataku Stefan Wilmont miał ograniczoną poczytalność (według pierwszej miał ją całkowicie zniesioną). Taka osoba może odpowiadać karnie, a sąd może wobec niej zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary. Sąd Okręgowy w Gdańsku uznał Wilmonta za winnego zabójstwa Pawła Adamowicza, a także ataku i gróźb wobec konferansjera, za co otrzymał karę łączną dożywotniego pozbawienia wolności. Jednocześnie sąd uznał, że o przedterminowe zwolnienie będzie mógł się starać po 40 latach przebywania w odosobnieniu. Według sądu I instancji Wilmont powinien wyrok odbywać w systemie terapeutycznym - podjąć terapię i działania resocjalizacyjne. Jednocześnie został skazany na 10 lat pozbawienia praw publicznych. "Rozwijało się w nim poczucie krzywdy" Sędziowie w I instancji prześledzili jego życiorys i wskazali, że od dziecka sprawiał problemy wychowawcze, przestał chodzić do szkoły i był wyobcowany. Gdy dorósł został skazany za rozboje i wtedy rozwijało się w nim poczucie krzywdy. Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, od 1998 r. sprawował urząd prezydenta i sąd nie znalazł jakichkolwiek dowodów, by Wilmont kiedykolwiek spotkał się z nim. - Podczas pobytów w zakładzie karnym Stefan Wilmont wielokrotnie poruszał temat związany z zemstą na sądach, policji, służbie więziennej - mówiła sędzia Aleksandra Kaczmarek i dodała, że Wilmont mówił w sposób ogólnikowy bez wskazania konkretnej osoby i sposobu zemsty. - Często wskazywał natomiast, że wszystkiemu jest winna Platforma Obywatelska, co należy tłumaczyć tym, że wyrok zapadł, kiedy partia ta była u władzy - mówiła sędzia i dodała, że nikt nie traktował tych wypowiedzi poważnie, a Wilmont przez funkcjonariuszy służby więziennej był postrzegany, jako osoba spokojna i niesprawiająca problemów wychowawczych. "Sprawa nie była polityczna" Sąd w uzasadnieniu wskazał też, że "sprawa nie była sprawą polityczną" i to nie było motywacją zbrodni. - Skrajność jego poglądów była niezależna od konkretnych uwarunkowań politycznych - tłumaczyła sędzia i dodała, że w motywacji występuje element zemsty niemający żadnego realnego uzasadnienia. Wilmont nigdy nie wyraził skruchy za popełnioną zbrodnię. Apelację od wyroku wywiódł obrońca. Pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych wywiódł zażalenie na uzasadnienie wyroku sądu I instancji. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!