W trakcie sobotniej śnieżycy na Kasprowy Wierch wybrała się grupa nastoletnich sportowców wraz z trenerem. Według relacji ratowników nie posiadali oni stosownego zimowego ubrania ani odpowiedniego sprzętu do tego rodzaju turystyki, na stopach mieli adidasy. Jeden ze wspinaczy tak opisał to zdarzenie w mediach społecznościowych: "Podchodzę pod stację meteo na szczycie i widzę grupę nastolatków - siedzą wciśnięci w drzwi, piją herbatę. Wyglądają marnie, ale mówią, że wszystko ok i pytają czy ich mogę sprowadzić. Wszyscy w dresach, cienkich rękawiczkach, adidasach, jeden gość w stopkach! Daliśmy co mieliśmy - kurtki, puchówki, raczki, kije, rękawiczki... Nalegam, że trzeba szybko ruszyć, bo siedzieli na szczycie dłuższą chwilę i naprawdę źle to wyglądało. Mówię ich trenerowi, że dzwonie po TOPR, bo nie dadzą rady, pozabijają się na tym lodzie. Dziewczyny nie chciały ruszyć, bo nic nie widziały. Ale on na to, żeby nie dzwonić i ruszamy." "Gdybym tam ich nie spotkał, to nie wiem jaki byłby finał" Z jego relacji wynika, że po zejściu 200 metrów jeden z uczestników odmówił dalszej drogi, tłumacząc, że "kompletnie nic nie widzi". "Okulary miał całe w lodzie i tylko adidasy, a wywiane do lodu było" - dodał wspinacz, który wraz z grupą znajomych pomógł sportowcom. Wówczas mężczyzna zdecydował się wezwać TOPR. "Na szczęście dyspozytor po chwili oddzwonił i powiedział, żeby wracać, bo na Kasprowym są ratownicy i może uda się ich zwieźć. Udało się wrócić na szczyt i przekazać ratownikom. Widoczność była absolutnie żadna, wiało okropnie, poza nami nie było totalnie nikogo i gdybym tam ich nie spotkał, to nie wiem jaki byłby finał" - relacjonował wspinacz. Ostatecznie grupa została ogrzana w dyżurce TOPR na szczycie, a następnie bezpiecznie sprowadzona do schroniska na Hali Gąsienicowej. Ratownicy ruszyli także na pomoc samotnemu turyście, który utknął pod Ciemniakiem na Mułowej Przełęczy w masywie Czerwonych Wierchów. Mężczyznę zastała śnieżyca ograniczająca widzialność i nie był w stanie samodzielnie wrócić na dół. Słowacja. Turyści utknęli na Babiej Górze Z kolei jak podała w mediach społecznościowych Horska Zachranna Służba (słowacki odpowiednik TOPR), w sobotę wieczorem została poproszona przez kolegów z Polski o wsparcie. Pomocy potrzebowała trójka turystów, która zgubiła się i utknęła po słowackiej stronie Babiej Góry. Udało się ich sprowadzić żółtym szlakiem prowadzącym do Słonej Wody. "Warunki były trudne. Intensywnie padał śnieg i wiał silny wiatr" - podkreślono w komunikacie. Na Babiej Górze obowiązuje drugi, umiarkowany stopień zagrożenia lawinowego. Tatry. Trzeci stopień zagrożenia lawinowego Ostatni styczniowy weekend w Tatrach jest śnieżny i wietrzny. W górach obowiązuje trzeci stopień zagrożenia lawinowego. W niedzielę po południu nad Tatrami pojawi się słońce, a wiatr zacznie słabnąć. W partiach reglowych Tatr śniegu jest mniej, ale szlaki pokrywa tam warstwa lodu. Wybierając się na spacery szlakami reglowymi, warto mieć raczki i kijki, które na terenach płaskich i o niewielkim nachyleniu zapewniają przyczepność i stabilność. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!