Prezydent Andrzej Duda był pytany we wtorek w Davos o list otwarty, który wystosował do niego minister sprawiedliwości, lider Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro. Szef SP zwrócił się w liście do prezydenta o zainicjowanie debaty na temat KPO. Według prezydenta "gdyby nie Solidarna Polska, która w zeszłym roku robiła problemy z przyjęciem nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym, Komisja Europejska nie miałaby pretekstu do wykręcenia się ze wstępnych akceptacji, pewnie dziś byłaby inna sytuacja". O te słowa Ziobro był pytany na piątkowym briefingu w Popowie niedaleko Radzymina. Minister sprawiedliwości dopytywany, czy będzie oficjalna odpowiedź SP do prezydenta, jako, że to było przedmiotem porannego posiedzenia zarządu partii, odparł: - Musiałem ten zarząd przerwać, by stawić się tu na miejsce. Także będzie komunikat, ale po zakończeniu posiedzenia zarządu. Ziobro o "polityce ustępstw" Dudy Jak ocenił, "było zaskakujące, że na list, który zachęcał do współpracy pana prezydenta w niełatwej sytuacji w jakiej Polska się znalazła, usłyszeliśmy ocenę, która jest nieprawdziwa". - Prawdą jest, że polityka ustępstw, począwszy od weta pana prezydenta w 2017 r., które zatrzymało reformę sądownictwa w ten sposób, doprowadziła do tego punktu, w którym dziś wszyscy się znajdujemy. Przypomnę, że KE nie atakuje od kilku lat projektów przygotowanych w Ministerstwie Sprawiedliwości, ale celem ataków Komisji Europejskiej są projekty i ustawy, które przygotował pan prezydent Andrzej Duda - podkreślił szef MS. - My tego nie podnosiliśmy w czasie naszych mniejszych konferencji, setek konferencji i wystąpień, na planie pierwszym wskazywaliśmy, że broniąc tych rozwiązań, bronimy projektów przygotowanych nie w MS, a w Kancelarii Prezydenta, wykazując lojalność wobec polskiego państwa i też wobec głowy państwa - zaznaczył Ziobro. - Ale skoro pan prezydent raczył tak zdefiniować sytuację, to ja chciałbym panu prezydentowi przypomnieć, że to on właśnie w 2017 r. zawetował ustawę o SN przygotowaną w resorcie sprawiedliwości i o KRS, a następnie przygotował własne projekty. I to właśnie jego projekty stały się przedmiotem ataków KE i TSUE. Nie reforma Zbigniewa Ziobry, tylko reforma Andrzeja Dudy - podkreślił minister. Jak zauważył, "potem były kolejne ustępstwa", także ze strony prezydenta. - Bo przecież pan prezydent w zeszłym roku przygotował projekt zmieniający ustawę o SN. To był drugi projekt pana prezydenta Andrzeja Dudy, będący osią sporu z KE, a wszyscy cały czas słyszą, że to były nasze projekty. To jest taki paradoks. A dzisiaj jeszcze pan prezydent mówi, że to wszystko przez nas. My mówimy, że byliśmy jedynym środowiskiem, które przewidywało słusznie, że polityka ustępstw, wet i wycofywania się, doprowadzi do miejsca, w którym Polska dzisiaj się znalazła - dodał. Według Ziobry SP jest "ostatnim środowiskiem, któremu można przypisać autorstwo takiej dynamiki wydarzeń". Szef MS ocenił, że KE interpretowała weto prezydenta i "to wycofywanie się" jako słabość Polski i dlatego "eskaluje kolejne żądania". Jak zaznaczył, zdaniem SP "propozycje wymuszone przez Komisję Europejską nie zakończą jej roszczeń". Dodał, że podtrzymuje "konstruktywny apel zawarty w pojednawczym i otwartym na współpracę liście" do prezydenta Dudy o zainicjowanie przez niego debaty na temat sprawy KPO. Ziobro: Jesteśmy z PiS różnymi formacjami Ziobro wypowiedział się też na temat koalicji z PiS. - Dobra kultura współpracy wewnątrz koalicji wskazuje, że musimy mieć dla siebie zrozumienie, bo jesteśmy z PiS różnymi formacjami. Czasami się różnimy, wiele spraw nas łączy. Łączy nas sprawa polskiego bezpieczeństwa (...), to, że ten rząd powoduje, że możemy wiele spraw ważnych dla Polaków zrealizować jako Zjednoczona Prawica - zaznaczył. - Natomiast są sprawy, w których różnimy się ocenami i to jest jedna z tych spraw, ale różnimy się w sposób rzeczowy, rzetelny, dyskutując, nie ma negatywnych emocji, tylko jest dyskusja racji - wskazał Ziobro. Ziobro o inwigilacji Brejzy: Widocznie musiały być poważne podstawy "Gazeta Wyborcza" napisała w piątek, że pod wnioskiem o inwigilację programem Pegasus senatora Koalicji Obywatelskiej Krzysztofa Brejzy podpisali się zaufani ludzie ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. "W tym gronie był ówczesny prokurator krajowy i zastępca prokuratora generalnego Bogdan Święczkowski, obecny sędzia Trybunału Konstytucyjnego" - napisała gazeta. Według kanadyjskiej organizacji Citizen Lab, która w grudniu 2021 r. ujawniła tę informację, senator Brejza był inwigilowany 33 razy przed wyborami parlamentarnymi w 2019 roku, kiedy był szefem sztabu wyborczego KO. Minister sprawiedliwości, prokurator generalny został zapytany na konferencji prasowej, czy wiedział o inwigilacji Brejzy Pegasusem. Ziobro podkreślił, że w przypadku wniosków służb o stosowanie podsłuchów zawsze decyzja sądu poprzedzona jest stanowiskiem prokuratora. - Co do zasady, takich decyzji nie wydaje prokurator generalny, tylko czynią to w ramach swoich obowiązków zastępcy prokuratora generalnego - mówił. - Czy tak było w tym wypadku, czy nie było, trudno mi się wypowiadać. Ja nie uczestniczę na co dzień w tej procedurze, tyle mogę powiedzieć - przyznał. Zaznaczył, że jeżeli "były takie decyzje, to znaczy, że były ku temu bardzo poważne i mocne podstawy". - Jeżeli taka procedura byłaby zarządzona, to znaczy, że nie wystarczyła decyzja zastępcy prokuratora generalnego, tylko konieczna była decyzja niezawisłego sądu i bez decyzji niezawisłego sądu, czyli bez dochowania wszystkich procedur, takie decyzje był nie zapadły - powiedział Ziobro.