Jak poinformowano w ubiegłym tygodniu, w Bibliotece Uniwersyteckiej w Warszawie doszło do kradzieży "kilkudziesięciu obiektów o szczególnej wartości". Skradzione publikacje to cenne rosyjskojęzyczne dzieła. Na miejscu oryginalnych zbiorów pozostawione zostały puste okładki i atrapy. Proceder kradzieży cennych pozycji prawdopodobnie trwał od grudnia 2022 do 16 października 2023 r., choć mógł być rozpoczęty jeszcze wcześniej. W komunikacie prof. Alojzy Z. Nowak, rektor Uniwersytetu Warszawskiego przekazał, że pierwsze informacje o podejrzanej osobie policja władzom biblioteki przekazała już w grudniu 2022 r. "Z wyjaśnień pani dyrektor wynika wniosek, że w grudniu 2022 r. nie dokonano nawet podstawowej czynności, jaką powinno być sprawdzenie, czy nie doszło do kradzieży książek przez osobę wskazaną przez policję" - zaznaczono w komunikacie. CZYTAJ WIĘCEJ: Atlantyk nas nie uchroni. Plaga z USA może dotrzeć do Polski "Z związku z brakiem sprawowania odpowiedniego nadzoru nad zbiorami oraz niewdrożeniem odpowiednich środków zabezpieczenia zbiorów bibliotecznych" zwolniona została dotychczasowa dyrektorka BUW, Anna Wołodko. - Zainteresowanie książkami rosyjskimi, zwłaszcza tak jak w przypadku kradzieży w BUW wybitnych rosyjskich pisarzy, jest obserwowane od dłuższego czasu - mówi w rozmowie z Interią dr Tomasz Makowski, bibliotekarz, historyk, dyrektor Biblioteki Narodowej. - Nie zwiększyło się od rozpoczęcia wojny Rosji z Ukrainą. Zainteresowanie takimi pozycjami na czarnym rynku zawsze było duże - dodaje. Dyrektor BN podkreśla, że policja nie kontaktowała się z jego placówką w sprawie bibliotecznych kradzieży. - Nie wiedziałem o tym wcześniej. Ani mnie, ani dyrektorów innych dużych bibliotek dyrekcja BUW nie poinformowała o kradzieży przez prawie rok, czyli odkąd się dowiedziała - podkreśla. Kradzieże w BUW. "Zabezpieczenie powinno być priorytetem" Historyk mówi wprost: - Prawdopodobnie powodem kradzieży są zaniechania. Okazja czyni złodzieja. W 2020 roku zlikwidowano czytelnię dla dziewiętnastowiecznych cennych zbiorów, która była pod specjalną ochroną. Niezrozumiałe dla nas jest to, dlaczego ona została zlikwidowana. Przez to kradzież stała się łatwiejsza. Jak podkreśla historyk, XIX-wieczne książki w Bibliotece Uniwersyteckiej w Warszawie to jedna z najcenniejszych tego rodzaju kolekcji. - Zabezpieczenie powinno być priorytetem - mówi. O zaniechaniach w jednym ze swoich oświadczeń wspominał tez rektor UW. Z powodu "ujawnionych poważnych nieprawidłowości w zakresie nadzoru nad zasobami bibliotecznymi BUW" rektor zarządził powołanie komisji ds. wyjaśnienia obecnej sytuacji w Bibliotece Uniwersyteckiej w Warszawie i zlecił audyt zasad i procedur wypożyczania zbiorów. Polecił także wzmocnienie nadzoru nad zbiorami bibliotecznymi BUW oraz opracowanie zasad i procedur w tym obszarze. Kradzieże rosyjskojęzycznych dzieł na Łotwie Jak się okazuje, do podobnych kradzieży dochodziło nie tylko w Polsce. W BUW potwierdzono obecność osoby podejrzanej o kradzież w bibliotekach łotewskich - wynika z komunikatu prof. Alojzego Z. Nowaka. Złodzieje na Łotwie mieli inny modus operandi, niż ten wykorzystany w warszawskiej bibliotece. - Wszystkie nasze książki mają naklejki alarmowe, ale zostały one zniszczone, aby złodziej mógł wynieść książki z czytelni i biblioteki - przekazała Interii Anna Muhka, kierowniczka działu komunikacji korporacyjnej Biblioteki Narodowej Łotwy. CZYTAJ WIĘCEJ: Cisza wywołuje niepokój. Polki o życiu w Izraelu Do kradzieży cennych dzieł doszło tam 23 kwietnia 2022 roku. Jak dowiadujemy się z informacji prasowej biblioteki z czerwca tego roku, jedna z osób związanych z kradzieżą została zatrzymana. To urodzony w 1977 roku mężczyzna. "Mężczyzna ukradł trzy książki o łącznej wartości 16840 euro. Sąd uwzględnił wniosek LNB o odszkodowanie za szkodę materialną, ale jeśli szkoda nie zostanie zrekompensowana, zostanie ona wyegzekwowana. Sprawca został również skazany na sześć miesięcy aresztu, który odbył w trakcie postępowania przygotowawczego. Nie ma dalszych szczegółów na temat innych osób zaangażowanych w kradzież i dalszej ścieżki skradzionych książek" - czytamy w komunikacie. Z biblioteki zostały skradzione książka Aleksandra Puszkina "Połtawa" z 1829 r., książka Aleksieja Kruchionicza "Protestujmy" z 1913 r. oraz książka Aleksieja Kruchionicza "Zwycięstwo nad słońcem", wydana w nieznanym roku. Ślad po nich zaginął. - Po kradzieży podjęliśmy dodatkowe środki bezpieczeństwa polegające na tym, że rzadkie książki można oglądać i czytać tylko w jednej konkretnej czytelni pod ścisłą kontrolą bibliotekarza. Przed kradzieżami można było otrzymać i przeczytać niektóre tytuły (nie wszystkie) rzadkich książek również w innych czytelniach - przekazała Anna Muhka. Kradzież ze specjalnej czytelni Książki ukradzione z Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego to XIX-wieczne dzieła przechowywane w gabinecie zbiorów specjalnych, z których można korzystać tylko na miejscu, w czytelni. Przeglądanie tych zbiorów objęte jest ścisłymi restrykcjami, opisanymi dokładnie w regulaminie. Odwiedzający czytelnie nie mogą mieć ze sobą toreb czy plecaków. Ze zbiorów specjalnych korzystać mogą wszystkie osoby posiadający ważną kartę biblioteczną BUW, po wcześniejszym zgłoszeniu chęci wizyty i otrzymaniu pozwolenia. Korzystać z obiektu można wyłącznie w miejscu wskazanym przez bibliotekarza. Dzieło trzeba ułożyć płasko na stole, karty przekładać ostrożnie, nie można w tym czasie trzymać w dłoni narzędzi do pisania, należy też zdjąć biżuterię, która mogłaby uszkodzić przeglądane materiały, zaś szczególnie cenne materiały należy przekładać w rękawiczkach. "Zbiory są bezpieczne" Tymczasem dr Tomasz Makowski mówi o innym sposobie zabezpieczania ważnych dzieł, z którego BUW nie skorzystała. To procedura Narodowego Zasobu Bibliotecznego. - Narzuca ona działania i ochronę również przed kradzieżami. Biblioteka Uniwersytecka, mimo zachęt nie przystąpiła do tej procedury i tym samym prawdopodobnie procedury ochronne nie były tak szczelnie i restrykcyjnie respektowane - wyjaśnia Makowski. - Nie wiem, dlaczego podjęto taką decyzję. Wiem, że poprzednia dyrektor się do tego przymierzała - dodaje. CZYTAJ WIĘCEJ: Polak w potrzasku. "Kazali zamknąć drzwi, nikogo nie wpuszczać" Historyk mimo wszystko podkreśla, że zbiory w polskich bibliotekach są bezpieczne. - W latach 90. przeżyliśmy dość spektakularne kradzieże w Polsce. Rodzime biblioteki odrobiły po tym lekcję i bardzo mocno zabezpieczyły swoje zbiory. Od dłuższego czasu nie słyszeliśmy o podobnych kradzieżach. To pierwsza taka sytuacja od wielu lat. Tym bardziej nas to zadziwia - zauważa. Dyrektor BN: Najlepszym sposobem digitalizacja Według Tomasza Makowskiego najlepszym sposobem zabezpieczenia przed kradzieżą jest digitalizacja zbiorów. - Biblioteka Narodowa posiada prawie cztery miliony zeskanowanych publikacji. Oryginały stoją spokojnie na półkach w magazynach. Inne biblioteki powinni iść dokładnie tą samą drogą - uważa historyk. Skradzione z BUW książki to dzieła w języku rosyjskim, ale są częścią naszej historii - podkreśla Makowski. - Jak wynika z komunikatu rektora UW, utracone książki stanowiły zbiór, który został podarowany pierwszej bibliotece, kiedy uniwersytet dopiero powstawał. Jest to zatem cenna historyczna pamiątka. Wartość skradzionych dzieł szacowana na ok. 80 pozycji przekracza 500 tys. euro. Ich wartość naukowa i historyczna jest jednak nie do ocenienia. 2 listopada wszczęto śledztwo w sprawie kradzieży woluminów. Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Szymon Banna poinformował, że dotychczas ustalono, iż do kradzieży książek doszło m.in. w dniu 16 października 2023 r. w czytelni BUW przy ul. Dobrej 6 w Warszawie. "Książki zostały wypożyczone przez kobietę i mężczyznę i nie zostały zwrócone w całości. Pozostały tylko dwie z 10 zamówionych przez ww. książek oraz ich fascykuły" - przekazał. Chcesz porozmawiać z autorką? Napisz: anna.nicz@firma.interia.pl *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!