"Utrudzeni wojacy miejscowi mogli się rozejrzeć po pejzażu, którego główny motyw stanowiły ruiny, zasłyszeć, że w katedrze koronacyjnej trumny królów zostały obrabowane z drogocenności" - tak o skutkach potopu szwedzkiego pisał Paweł Jasienica. Przed wojną Szwecja była krajem nieporównywalnie biedniejszym od Rzeczypospolitej. Miała za to o wiele potężniejszą, drogą w utrzymaniu armię. By nie stracić rangi mocarstwa, rozwiązanie było jedno. "Atakować, brać łupy i zdobywać" - dodaje historyk w książce "Calamitatis regnum". Wielka armia zajęła, a potem ograbiła Warszawę i Kraków. "Warszawa była punktem zbornym, tutaj wozami i łodziami przywożono z całego kraju wszystko, co dało się zawieźć dalej" - wskazują w "Uratowane z potopu" Marcin Jamkowski i Hubert Kowalski. Łupy trafiały do Elbląga lub Piławy, czyli dzisiejszego Bałtyjska. Ładowano je na okręty i wysyłano do Szwecji. By odnaleźć polskie zabytki, ruszam ich śladem. Krig znaczy wojna Sztokholm to pierwszy punkt podróży. Stolica ma do zaoferowania przynajmniej trzy muzea, w których znajdziemy ślady historii polsko-szwedzkich wojen. Pierwszym z nich jest Livrustkammaren - królewska zbrojownia. Mieści się w bryle Pałacu Królewskiego, oficjalnej siedziby władców Szwecji. Północnej fasady budynku strzegą dwa spiżowe lwy. Dr Jan Świeczyński w książce "Grabieżcy kultury i fałszerze sztuki" stwierdza, że posągi pochodzą z warszawskiego pałacu Kazanowskich i trafiły do Szwecji w czasie potopu. Zbrojownia podzielona jest na kilka sal, prezentujących 500 lat historii szwedzkich podbojów. Już w pierwszych chwilach w oczy rzucają się symbole Rzeczypospolitej Obojga Narodów - polski Orzeł i litewska Pogoń. Są na uprzęży powozu Zygmunta III Wazy. Wizerunek władcy uwieczniono na kolumnie Zygmunta przed warszawskim Zamkiem Królewskim. Sama kolumna to jeden z niewielu przedmiotów, których Szwedom nie udało się wywieźć. Nie potrafili zrobić tego w taki sposób, by monumentu nie uszkodzić. Natomiast w czasach Zygmunta III Polacy dokonali jednego z najbardziej spektakularnych czynów w swojej historii. Z hetmanem Żółkiewskim na czele zajęli Moskwę i wkroczyli na Kreml, który okupowali przez dwa lata. Siedzibę carów splądrowali i wówczas do Polski trafił przedmiot niezwykły. Żelazny, zdobiony złotem i miedzią. W dolnej części ciąg liter pisanych cyrylicą. Hełm cara Iwana Groźnego. Trafił do Warszawy jako polska zdobycz. W czasie potopu stał się zdobyczą szwedzką i w ten oto sposób znalazł się w Sztokholmie. W zbrojowni można zobaczyć też bransoletę, która należała do siostry Zygmunta - Anny Wazówny. Ich matka - Katarzyna - była królewną dynastii Jagiellonów. Wyszła za mąż za księcia Finlandii i późniejszego króla Szwecji Jana III. W ten sposób splotły się losy Jagiellonów i Wazów, a więc Polski i Szwecji. Był to czas dobrych relacji i współpracy. Stąd też prezenty, które Jagiellonowie i ich słudzy ofiarowali Janowi III. W zbrojowni jest buława przekazana przez Jana Zamoyskiego oraz bogato zdobiona, paradna zbroja Zygmunta Augusta, dar od kolejnej siostry polskiego króla - Anny, która miała nadzieję, że kiedyś pozłacany strój nałoży Zygmunt. Kiedy Jan III zmarł, Zygmunt był już królem Polski i Wielkim księciem Litewskim. Został też królem Szwecji i od tego momentu właściwie władcą Bałtyku. Paradoksalnie, był to początek problemów. Zygmunt obiecał przekazać Polsce należącą do Szwecji Estonię. Zrobił to i wybuchła wojna. Walki trwały długo, de facto odebrano mu władzę w Szwecji. Wojny toczył Zygmunt oraz jego synowie Władysław IV i Jan Kazimierz. Wiele z należących do nich przedmiotów jest dziś w zbiorach sztokholmskiej zbrojowni. Broń, ozdoby, stroje. Do ciekawszych należą dziecięca zbroja Władysława IV oraz róg myśliwski Zygmunta III. Wykonano go z rogu jednego z ostatnich polskich turów, które wyginęły w XVII wieku. Tecum et pro te Po wyjściu ze zbrojowni kilkanaście minut marszu dzieli mnie od Muzeum Armii. Tutaj znajdują się trofea nie tylko z potopu, ale też z czasów wojny północnej, kiedy Europę Wschodnią podbijał Karol XII. Ten szwedzki król uwielbiał wojować. Jak wspomina Jasienica, jedyne o co się martwił, to że zabraknie mu wrogów. Prowadził się nie po królewsku, jadł byle co, spał byle gdzie, często z wojskiem i w stajniach. Mankiety miał zawsze brudne, paznokcie czarne. Ale bitwy wygrywał, a w czasie wojny z Polską i Rosją wojska szwedzkie zatrzymały się dopiero na ukraińskiej Połtawie. W muzeum jest zdobyczny, bogato zdobiony falkonet z czasów Zygmunta Augusta. Jest uzbrojenie wojsk polsko-saskich, podkomendnych Augusta II. Od szabli, przez muszkiety, po armaty. Zgromadzono też całe galerie sztandarów wojennych. Nie tylko polskich, bo są też takie, które Szwedzi zdobyli na Rosjanach. Jeżeli chodzi o wojska koronne, to wzrok przykuwa chorągiew Zygmunta III. Biały krzyż z wizerunkiem orła, a nad nim zawołanie "Tecum et pro te" - z tobą i za ciebie. Jest tu też sztandar, który nieco tłumaczy serię porażek polskiej korony w czasie potopu. Królestwo było wymęczone wojnami, w tym buntem kozackim na południu. Chorągiew Zygmunta zniknęła z Warszawy w czasie najazdu Szwedów tak samo jak przechowywany tam, zdobyty wcześniej przez Polaków sztandar Bohdana Chmielnickiego. Jednak najbardziej niezwykłym przedmiotem w Muzeum Armii jest wielki, bogato zdobiony namiot. Zdobył go na Turkach Jan Sobieski w bitwie o Wiedeń. W ręce Szwedów namiot wpadł pod bitwie pod Kliszowem w czasie wojny północnej. Co ciekawe, zanim trafił do gabloty jako eksponat, prawie do końca XIX wieku korzystała z niego szwedzka rodzina królewska. Przekuć porażkę w sukces Kolejne miejsce nie ma bezpośredniego związku z łupami, ale pozwoli zrozumieć znaczenie wojen polsko-szwedzkich oraz przepych tamtych czasów. Mowa tu o muzeum okrętu Vasa. Mniej więcej ćwierć wieku przed potopem walki Polski i Szwecji toczyły się również na morzu. Wróg blokował port w Gdańsku, kluczowy dla eksportu znad Wisły. Król Zygmunt III kazał zbudować polską flotę i w końcu doszło do bitwy. Starcie na redzie Gdańska, zwane bitwą pod Oliwą, Polska wygrała. 10 okrętów rozbiło szwedzką eskadrę składającą się z sześciu jednostek. Już w tym czasie w Skandynawii powstawał prawdziwy morski gigant. Galeon, który miał odwrócić sytuację i rozgromić polskie okręty. Vasa miał 1200 ton, prawie 70 metrów długości i 64 działa. A właściwie ma, bo okręt można wciąż podziwiać, choć nigdy nie walczył. Kiedy pierwszy raz Vasa wyszedł z portu, wiał silny wiatr. Kadłub był źle wyważony, jednostka przechyliła się, woda wdarła się do środka i galeon osiadł na dnie, blisko brzegu. W latach 50. XX wieku zdecydowano, że wrak można podnieść. Kiedy udało się to zrobić, ustawiono go w suchym doku, wiele lat konserwowano i restaurowano. Szwedzi zbudowali muzeum - monumentalną, betonową halę, gdzie dziś można okręt oglądać. Nie brakuje na nim nawiązań do naszego kraju. Marynarze mieli wyruszyć galeonem na walkę z Polakami i musieli być odpowiednio zmotywowani. Dlatego na dziobie okrętu znajdowały się dwie płaskorzeźby z wizerunkiem wąsatego, polskiego szlachcica. By postacie upokorzyć, umieszczono je pod stołem. Co więcej, zrobiono to w taki sposób, by marynarze zobaczyli twarz szlachcica jedynie wtedy, kiedy udawali się tam, gdzie i król chadza piechotą. Jakub Krzywiecki ze Szwecji - zobacz wideo: Święta księga i dzieła Kopernika Kolejnym punktem na mapie z polskimi zabytkami jest Uppsala, niewielkie miasto uniwersyteckie na północ od Sztokholmu. Wizytę zaczynam od katedry, miejsca koronacji i spoczynku szwedzkich królów. Znajduje się tutaj grobowiec wspomnianej już Katarzyny Jagiellonki. Na nim można zobaczyć bogato zdobione herby Polski i Litwy. Powyżej figury królowej zobaczymy kolorowy fresk, przedstawiający wyobrażenie Krakowa. W katedrze znajdują się też zrabowane z Polski, konkretnie z Torunia dzwony oraz stroje i przedmioty liturgiczne w muzeum kościoła. O ile grobowiec królowej z Polski jest ciekawostką, to ze względu na przedmioty zrabowane w Polsce najważniejszy jest inny budynek. Carolina Rediviva to główna siedziba biblioteki uniwersyteckiej. Znajdują się tam tysiące ksiąg z Rzeczypospolitej. Ze wszystkich rabowanych przedmiotów na księgach Szwedom zależało najbardziej. Miały posłużyć do budowy nowego, oświeconego państwa. Płynęły do Szwecji w beczkach uszczelnionych smołą, by nic im się nie stało. Do najcenniejszych zbiorów należą księgi z prywatnej kolekcji Mikołaja Kopernika, które znajdowały się w bibliotece kapituły we Fromborku. Obecnie, z okazji 550-lecia urodzin astronoma poświęcono mu część ekspozycji w hallu wystawowym. Można zobaczyć należące do niego starodruki, niektóre z nich zawierają odręczne zapiski Kopernika. Biblioteka sukcesywnie skanuje księgi i umieszcza je w wersji cyfrowej na swojej stronie, więc chętni mogą się z nimi zapoznać. W bibliotece jest także święta księga polskiego prawa - egzemplarz Statutu Łaskiego. Zbiór przepisów i przywilejów z początku XVI wieku również trafił tu w czasie szwedzkich najazdów. W ubiegłym roku jeden z posłów Riksdagu - szwedzkiego parlamentu, proponował zwrócenie Polsce tego starodruku. Podróż w jedną stronę Björn Söder jeszcze przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi w ubiegłym roku argumentował, że zwrócenie Statutu Łaskiego byłoby zasadnym gestem w związku ze sprawną decyzją Sejmu o zgodzie na akcesję Szwecji do NATO. Wówczas szefowa szwedzkiego MSZ Ann Linde odmówiła, powołując się na "restrykcyjną praktykę w sprawie zwrotu łupów wojennych", stwierdzając jednocześnie, że łupy te są legalnymi zdobyczami w świetle XVII-wiecznego prawa międzynarodowego. Wybory odbyły się we wrześniu. Partia Södera - Szwedzcy Demokraci nie weszła do rządu, ale uzyskała wpływ na jego politykę oraz gabinet w kancelarii premiera w ramach koalicji wspierającej mniejszościowy rząd. Zapytałem posła, czy po wyborach podejmował ponowną próbę nakłonienia rządu do zwrotu Statutu Łaskiego. W listopadzie Söder wysłał pismo do Tobiasa Billströma - nowego ministra spraw zagranicznych. Ponownie pisał o akcesji do NATO i wsparciu Warszawy. "Byłoby miłym gestem wdzięczności zwrócić teraz Statut Łaskiego, kiedy Polska wyrazi tak szczególne życzenie" - stwierdził. Minister odpisał jeszcze w tym samym miesiącu. "Mało właściwe jest dziękowanie za ratyfikację podarunkiem w kontekście dyplomatycznym. Nie mam zamiaru inicjować zwrotu Statutu Łaskiego" - odparł Billström. W lutym tego roku z wizytą w Szwecji przebywał szef polskiego MSZ Zbigniew Rau. Podczas konferencji prasowej z dziennikarzami stwierdził, że zwrotu Statutu Łaskiego "nie można wykluczyć". Później w lutym Söder wysłał kolejne pismo. Tym razem dokument otrzymała minister kultury Parisa Liljestrand. Poseł powołał się na pismo wicepremiera Piotr Glińskiego do premiera Szwecji, w którym szef polskiego resortu kultury zaznacza, że zwrot niektórych przedmiotów ze szwedzkich kolekcji byłyby w duchu przyjaźni i dobrego sąsiedztwa. Minister odparła, że podobna sytuacja z łupami wojennymi dotyczy muzeów całej Europy. Stwierdziła też, że obiekty te należy uznać za "wspólne europejskie dziedzictwo kulturowe". Podobnie jak Billström stwierdziła, że nie ma zamiaru wszczynać procedury zwrotu z własnej inicjatywy. Dwukrotnie szwedzkie instytucje państwa zaznaczyły, że same nie wykonają pierwszego kroku. - Sugeruję, aby Polska wystąpiła bezpośrednio do szwedzkich instytucji z roszczeniem dotyczącym polskich skradzionych artefaktów - zaznaczył Söder w komentarzu dla Interii. To nie wszystko. To nie koniec Oprócz muzeów w Sztokholmie i biblioteki w Uppsali, trofea z Polski można znaleźć także w zamkach Skokloster oraz Gripsholm. Czy to wszystko? Najpewniej nie. W czasie potopu i później skala grabieży była tak wielka, że przedmioty z Polski były ważnym fundamentem skoku cywilizacyjnego ubogiej wcześniej Szwecji. Trafiły nie tylko do królewskich rezydencji, ale też do kościołów, bibliotek, prywatnych siedzib, a poszczególne przedmioty przechodziły z rąk do rąk, z pokolenia na pokolenie. Tak czy inaczej wspólna historia Polski i Szwecji w XVII i XVIII wieku to okres wojen na lądzie i morzu, których ślady można zobaczyć dziś w muzeach po drugiej stronie Bałtyku. Nie są chowane, dostęp do niech jest powszechny i publiczny, tak samo jak do księgozbiorów w Uppsali, której uniwersytet wielokrotnie współpracował z polskimi instytucjami. Inną sprawą jest fakt, że w jesienią tego roku ma zostać otwarte Muzeum Historii Polski - największa tego typu inwestycja od faktycznego odzyskania niepodległości. Gliński w swoim piśmie do premiera Szwecji podkreślał znaczenie tego wydarzenia w kontekście ewentualnego zwrotu zrabowanych przedmiotów.