Były minister sprawiedliwości w sobotę rano przekazał w mediach społecznościowych nowe informacje na temat swojego stanu zdrowia po operacji. "Lekarze ocenili operację jako trudną ale udaną. A więc statystyki statystykami, a walczyć trzeba do końca. Teraz muszę wrócić do sił" - napisał. Zdjęcie Zbigniewa Ziobry. Lekarz apeluje Wpis ze zdjęciem wyświetlono ponad milion razy i tysiąc razy udostępniono. Pojawiło się pod nim również pięć tysięcy komentarzy. Oprócz życzeń powrotu do zdrowia oraz słów wsparcia znalazły się też negatywne wpisy, sugerujące m.in., że były minister symuluje. Odniósł się do nich lekarz Jakub Kosikowski, rezydent onkologii klinicznej w Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej, gdzie leczy się polityk. "Sugestie symulacji są tu naprawdę nie na miejscu" - napisał w mediach społecznościowych. "Skoro nie naruszę już tajemnicy lekarskiej - Pan Minister nie symuluje" - przekazał i dodał: "Wyhamujcie w komentarzach, serio." W komentarzu pod postem wyjaśnił, że jako rzecznika protestów rezydentów ciężko go "posądzać o jakieś specjalne sympatię wobec PiS i MS (veto wobec no-fault)". Wyjaśnił również dopytującym, że nie po każdej chemioterapii wypadają włosy. Operacja Zbigniewa Ziobry. Były prokurator generalny o chorobie W sobotę w obszernym wpisie Zbigniew Ziobro opisał, jak wyglądał proces choroby oraz samego leczenia. Jak przekazał, o nowotworze dowiedział się w dniu ślubowania nowo wybranych posłów, 13 listopada. "Po drodze do Sejmu podjechałem do szpitala MSWiA w Warszawie. Odebrałem wynik badań histopatologicznych. Otworzyłem kopertę i czytam: nowotwór złośliwy przełyku. Rak!" - przekazał w dalszej części. Dodał, że przed wejściem na salę plenarną wpisał w wyszukiwarce hasło: "nowotwór złośliwy przełyku rokowania", po czym jego oczom ukazały się niepokojące statystyki mówiące o tym, że umiera 90-95 proc. chorych. Były minister sprawiedliwości dodał, że na takie zdarzenie nie można się przygotować. "Na sali, myślałem o rodzinie, o żonie, o dzieciach, o wszystkich bliskich dla mnie ludziach i o przyszłości. Wreszcie o tym, że przede mną najtrudniejsza bitwa do stoczenia" - napisał. Ziobro opisał również, że chciał "poznać wroga", dlatego zaczął czytać wszystko, co mógł znaleźć na temat nowotworu w internecie. Jeszcze tego samego dnia, po południu, udał się na pierwszą konsultację onkologiczną. Zbigniewowi Ziobrze zalecono natychmiastowe przyjęcie do szpitala, a badanie wykazało, że ma przerzuty do żołądka. "Nie mogłem tak od razu rzucić wszystkiego - miałem obowiązki w ministerstwie i prokuraturze. Nie mogłem współpracowników na finiszu ministerialnej misji pozostawić samych" - wyjaśnił, podkreślając przy tym, że ze względu na to zdecydował się na rejestrację w szpitalu dwa tygodnie później. "O wsparcie w pokonaniu choroby codziennie prosiłem Boga. Czyniłem jednocześnie wszystko, co wedle wiedzy medycznej możliwe, by wygrać walkę o życie" - podzielił się we wpisie polityk. Dodał również, że trafił na wspaniałych lekarzy i personel medyczny. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!