Wraca temat Wołynia. Donald Tusk skrytykowany po wizycie we Lwowie
Leszek Miller skrytykował apel Donalda Tuska o większe wsparcie dla Ukrainy. Polityk odniósł się do obiektów upamiętniających postaci związane z UPA, które znajdują się we Lwowie. - Premier Tusk nie miał okazji zapoznać się z tymi symbolami chwały. Nie szkodzi, może innym razem - napisał ironicznie były premier w serwisie X.
Podczas wtorkowej wizyty we Lwowie Donald Tusk spotkał się z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim. Premier zapewniał o wsparciu Polski dla walczącej Ukrainy i podkreślał solidarność między oboma narodami. Zapowiedział też dalsze wsparcie oraz zaangażowanie w integrację Ukrainy z Unią Europejską i NATO w czasie prezydencji Polski w Radzie UE.
Do wizyty i słów premiera odniósł się w środę Leszek Miller.
Wizyta Donalda Tuska we Lwowie. Leszek Miller krytykuje
"(Premier - przyp. red.) wyraził przekonanie, że jeśli wojna z Rosją przyniosła coś dobrego to na pewno solidarność i wzajemne zrozumienie między Polakami i Ukraińcami" - zaczyna wpis Leszek Miller.
"Pogoda nie sprzyjała, premier nie miał też czasu na spacer po Lwowie. A szkoda. Mógł na przykład przemierzyć jedną z głównych ulic miasta - reprezentacyjną arterię imienia Stepana Bandery. Tam zobaczyć wysoką na 30 metrów kolumnadę i pomnik Bandery" - kontynuował w obszernym wpisie w serwisie X.
"Idąc dalej mógł dostrzec ulicę Jewhena Konowalca, założyciela i pierwszego dowódcę Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), która odegrała kluczową rolę w kształtowaniu ukraińskiego nacjonalizmu w XX wieku. W Polsce międzywojennej ta struktura prowadziła krwawą działalność terrorystyczną. Rada Miejska Lwowa uznała, że jedna ulica to za mało, zatem na terenie Politechniki Lwowskiej stanie pomnik godnie upamiętniający czyn zbrojny i dorobek intelektualny tego bojownika" - dodał Miller.
Leszek Miller: Kult UPA w Ukrainie jest nadal żywy
Były premier wspomniał także o nieodległej alei Bohaterów UPA oraz o miejscu, w którym mieściło się niegdyś muzeum dowódcy UPA Romana Szuchewycza, zniszczone w czasie inwazji Rosji na Ukrainę.
"To on wydał rozkaz etnicznego oczyszczenia Wołynia z Polaków, co oznaczało fizyczną eliminację ludności, niszczenie wsi oraz brutalne akty przemocy. Celem było wymordowanie i wymuszenie ucieczki Polaków. Stworzenie tym samym jednolitego etnicznie państwa ukraińskiego, zgodnie z ideologią OUN-UPA, która traktowała Polaków, Żydów, Rosjan i inne narodowości jako 'wrogie elementy'" - czytamy we wpisie.
Miller przypomniał, że muzeum Szuchewycza ma zostać odbudowane, o czym zapewnia mer Kijowa. "Być może Polska delegacja wzięłaby udział w tej ceremonii? Choć z drugiej strony kombatanci UPA mogliby być rozczarowani, że jednak nie wszyscy Polacy zostali wymordowani" - ironizował polityk.
Jego zdaniem za wschodnią granicą nadal żywy jest kult "bohaterów, którzy sprawnie posługiwali się siekierami, widłami, kosami, piłami, młotami czy zwykłymi drągami". "Współczesna Ukraina czci takich bohaterów" - podsumował Miller.
Wraca temat Wołynia
Przypomnijmy, że masakra ludności polskiej na Wołyniu dokonana przez ukraińskich nacjonalistów podczas niemieckiej okupacji w trakcie II wojny światowej to rozdział historii, który do dziś nie doczekał się pełnego wyjaśnienia. Temat powrócił niedawno w ramach rozmów między polskim a ukraińskim rządem.
"Nasi ministrowie przystępują do pracy nad konkretami. Mam nadzieję, że tym razem nie będzie już żadnych przeszkód" - pisał premier Donald Tusk w mediach społecznościowych po deklaracji Ukrainy dotyczącej umożliwienia ekshumacji na Wołyniu. Zdaniem szefa rządu to "klucz do pełnego pojednania obu narodów".
Ekshumacje zostały wstrzymane w 2017 roku przez Ukrainę po tym, jak na Podkarpaciu zdemontowano pomnik upamiętniający UPA.
-----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!