"Tarcza" przesądzona, ale co w zamian
Sprawa umieszczenia w Polsce części "tarczy antyrakietowej" została przesądzona - ogłosił prezydent Lech Kaczyński. Zdaniem jednych obserwatorów oznacza to, że Amerykanie zgodzili się wzmocnić w zamian polską obronę powietrzną, zdaniem innych, nie ma takiej pewności.
Przebywający z wizytą w USA prezydent powiedział w poniedziałek, że sprawa umieszczenia w Polsce bazy amerykańskiej tarczy antyrakietowej jest już praktycznie przesądzona, ale wiele problemów pozostało do omówienia.
- Tarcza będzie, bo dla Polski jest rzeczą bardzo dobrą - oświadczył prezydent po spotkaniu z prezydentem George'em W. Bushem. Dodał, że niezależnie od "tarczy" będą trwały rozmowy z rządem USA związane z modernizacją polskiej armii.
Mimo zgody Polska nie rezygnuje z postulatów dodatkowych gwarancji bezpieczeństwa, m.in. przez wzmocnienie obrony powietrznej. Według towarzyszącego prezydentowi wiceministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego, deklaracja strony polskiej to wyrażenie woli politycznej, co nie oznacza rezygnacji z żądań.
Obrona przeciwrakietowa MD (Missile Defense), nazywana "tarczą antyrakietową", to budowany przez USA system mający chronić Stany Zjednoczone oraz ich wojska i bazy przed atakami rakiet balistycznych wystrzelonych z Azji. System ma być zdolny przechwytywać rakiety balistyczne w środkowej fazie lotu, ponad atmosferą. Elementy MD zostały ulokowane na Alasce i w Kaliforni, trzecia baza - w Europie Środkowej - miałaby wzmocnić ochronę wschodniego wybrzeża USA i - jak przekonują przedstawiciele amerykańskiej administracji - ochraniać część Europy, w tym Polskę. W Czechach Amerykanie chcieliby ulokować stację radarową, w Polsce wyrzutnię z 10 rakietami.
Zainteresowanie rozmowami na temat umieszczenia baz w Polsce i Czechach amerykański rząd wyraził pod koniec stycznia. W lutym Polska odpowiedziała, że warunkiem porozumienia jest przyczynienie się amerykańskiej instalacji do bezpieczeństwa nie tylko Polski, ale również regionu i całego Sojuszu Północnoatlantyckiego. Dała też do zrozumienia, że jeśli dojdzie do zgody, umowa między Polską i USA będzie wymagała ratyfikacji przez parlament.
W związku z amerykańską propozycją pojawił się pomysł powiązania zgody na umieszczenie bazy z warunkiem wzmocnienia polskiej obrony powietrznej przez przekazanie zestawów przeciwlotniczych krótkiego zasięgu Patriot PAC-3. Sekretarz obrony USA Robert Gates powiedział jednak w czasie wizyty w Polsce w kwietniu, że decyzja o rozmieszczeniu systemów obrony krótkiego zasięgu będzie zależała od NATO.
W maju odbyły się wstępne robocze rozmowy dotyczące statusu prawnego amerykańskiej bazy i jej szacowanego na 200 osób personelu. Strona polska chce, by wszelkie koszty ponosiła strona amerykańska, a proponowane porozumienie o statusie bazy i jej personelu dotyczyło nie tylko instalacji "tarczy", ale mogło znaleźć zastosowanie w przypadku stacjonowania innych jednostek amerykańskich. Wkrótce potem odbyły się "rozmowy intencyjne" z głównym negocjatorem systemu Johnem Roodem, dotyczące m.in. wpływu planowanego obiektu na bezpieczeństwo Polski. Polskie władze zapewniają, że baza nie byłaby eksterytorialna, a w razie zgody na jej ulokowanie, status prawny zostanie precyzyjnie określony.
Jako możliwe miejsca lokalizacji bazy z silosami rakiet przechwytujących wymieniano Słupsk-Redzikowo, wielkopolskie Debrzno, Zegrze Pomorskie koło Koszalina i Wicko Morskie. Wiadomo, że rozmowy dotyczą jednej, wybranej już lokalizacji. Gdyby budowa ruszyła w przyszłym roku, baza byłaby gotowa do działania do 2014 roku.
Rozbudowa systemu ma przeciwników w USA - demokraci w Izbie Reprezentantów chcą zmniejszyć o kilkaset milionów dolarów wydatki na "tarczę" - stale rośnie też odsetek przeciwników umieszczenia antyrakiet w Polsce. Na przełomie czerwca i lipca 55 proc. pytanych przez CBOS było przeciwnych budowie w amerykańskich instalacji, za budową opowiedziało się 28 procent. Niektóre ugrupowania polityczne chcą referendum w sprawie zgody na "tarczę".
Zdaniem Olafa Osicy, analityka Centrum Europejskiego Natolin, sformułowanie, że sprawa "tarczy" jest przesądzona niesie ryzyko, że polska deklaracja okaże się przedwczesna w sytuacji, "gdy budowa europejskiej części "tarczy" nie jest przesądzona przez samych Amerykanów".
- Robimy duży prezent prezydentowi Bushowi z punktu widzenia polityki wewnętrznej. Pytanie, czy uzasadniony z naszego punktu widzenia. Czy rzeczywiście w tej chwili można poważnie negocjować, skoro jedna strona mówi, że sprawa jest przesądzona, a druga unika takich sformułowań w stosunku do polskich postulatów? - wątpi Osica.
Zwrócił uwagę, że "cały czas jest poważny problem z poparciem opinii publicznej nie tylko dla tego projektu",
- Udział w amerykańskich operacjach w Iraku i Afganistanie, a teraz "tarcza" - wszystkie te projekty cieszą się minimalnym poparciem opinii społeczeństwa. Dlatego należy się zastanowić, czy ten sposób rozgrywania sprawy "tarczy" nie spowoduje w przyszłości skomplikowania stosunków i trwałego osłabienia poparcia dla współpracy Warszawy i Waszyngtonu. To byłoby złe, ponieważ stosunki polsko-amerykańskie są bardzo ważne, ale w żadnym kraju nie można prowadzić polityki bezpieczeństwa i obrony bez poparcia opinii publicznej - uważa Osica.
Były wiceminister obrony, strateg, prof. Stanisław Koziej podkreślił, że wciąż nie wiadomo, czy strona amerykańska jest gotowa wzmocnić Polski system obrony powietrznej, a to powinno być podstawowym warunkiem zgody na amerykańską instalację. Według Kozieja, stwierdzenie, że sprawa jest przesądzona, powinno oznaczać, że Amerykanie wyrazili zgodę na wzmocnienia naszego systemu obrony powietrznej. W przeciwnym razie "uzyskalibyśmy zbyt mało w stosunku do ryzyka, jakie ponosimy godząc się na instalację tego elementu tarczy na naszym terytorium" - dodał Koziej, wskazując na zapowiedziane przez Rosję skierowanie rakiet na terytorium Polski i wycofanie się Rosji z traktatu CFE.
Zdaniem byłego szefa MON Radosława Sikorskiego, prezydent Lech Kaczyński musiał usłyszeć w Waszyngtonie mocne deklaracje, które go przekonały. Sikorski zwrócił uwagę na zapewnienie prezydenta, że Polska nie rezygnuje ze swoich warunków. Jego zdaniem, "w rozmowie z prezydentem Bushem musiało zajść coś, o czym jeszcze nie wiemy, a co przekonało prezydenta, że już jest z górki".
Według Sikorskiego, potrzebna jest międzyrządowa umowa w sprawie gwarancji bezpieczeństwa dla Polski. Sikorski uważa za możliwe dwa sposoby sfinansowania polskich postulatów - zwiększenie pomocy wojskowej lub pobieranie czynszu za bazę.
Zdaniem SLD, wypowiedź prezydenta świadczy, że Polska zgodziła się na rozmieszczenie tarczy antyrakietowej bez negocjacji. Jak powiedziała we wtorek Jolanta Szymanek-Deresz, polski rząd godzi się na wszystko, co strona amerykańska zaproponuje, lekceważąc opinię publiczną i parlament.
W NATO mówi się o połączeniu z amerykańskim projektem sojuszniczego systemu obrony przed rakietami krótkiego i średniego zasięgu. Decyzja w tej sprawie jest spodziewana na szczycie NATO w Bukareszcie wiosną 2008. Amerykanie zapewniają, że w przyszłości ich system zostanie połączony z systemem NATO, by ochraniać cały Sojusz. Polskie władze zwracają natomiast uwagę na różnicę w zaawansowaniu prac między systemem amerykańskim i NATO.
Choć USA zapewniają, że nieuzbrojone rakiety przechwytujące nie mogą stać się bronią ofensywną, nie umniejszają też potencjału strategicznego Rosji. Zamiar umieszczenia baz w Czechach i Polsce budzi sprzeciw tego państwa. Prezydent Władimir Putin mówił, że ulokowanie części systemu w Europie "zakłóci równowagę strategiczną w świecie" i zapowiedział, że - w razie urzeczywistnienia planów Waszyngtonu - Moskwa ponownie wymierzy pociski w Europę.
Amerykanie odpowiadają, że budując system konsultują się z Rosją. Szef amerykańskiej Agencji Obrony w Przeciwrakietowej Henry Obering w wypowiedzi dla prasy proponował Rosji rozmieszczenie na jej terytorium części systemu, by połączyć rosyjską i amerykańską obronę balistyczną. W czerwcu prezydent Rosji zaproponował korzystanie z dzierżawionego przez Rosję radaru w Azerbejdżanie w zamian za rezygnację z budowy stacji w Czechach.
W ubiegłą sobotę, w przeddzień wizyty L. Kaczyńskiego w USA, Kreml ogłosił zawieszenie udziału w traktacie o redukcji broni konwencjonalnej w Europie (CFE). Rosja uzasadniła to odmową ratyfikowania przez państwa NATO zmodyfikowanego traktatu, gdyż Rosja nie wycofała wojsk z byłych republik radzieckich - Mołdawii i Gruzji. Rosja zapowiedziała, że jeśli w ciągu 5 miesięcy nie zostanie uzgodniona kompromisowa wersja zmodyfikowanego traktatu, przestanie dzielić się informacjami o swojej broni konwencjonalnej i nie zezwoli na inspekcje swych zakładów produkcji broni ciężkiej. Zaniepokojenie decyzją Kremla wyraziły NATO, USA i Niemcy. Polskie MSZ przyjęło ją z ubolewaniem.
INTERIA.PL/PAP