Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego został zapytany w radiowej Trójce, czy on sam, jako lekarz, wykonałby zabieg aborcji. Jacek Siewiera przyznał, że wykonywał znieczulenie pacjentek, które miały zostać poddane łyżeczkowaniu macicy. - To jest procedura medyczna w przypadku poronienia, w przypadku niedonoszenia ciąży, w przypadku również zgodnej z prawem aborcji - wytłumaczył. Kontrowersyjne słowa Jacka Siewiery o aborcji. Burza na prawicy Siewiera, który jest specjalistą anestezjologii i intensywnej terapii zasugerował, że nie miał obiekcji natury światopoglądowej. Przypomniał, że jest lekarzem wojskowym i orzekł, że "rozumie wagę obowiązku". Dodał też, że składał przysięgę Hipokratesa. Sobotnia wypowiedź szefa BBN, który w ostatnim czasie coraz częściej wskazywany jest jako potencjalny kandydat na prezydenta w przyszłorocznych wyborach, wywołała zamieszanie w środowisku polskiej prawicy i organizacji antyaborcyjnych. Krytycznych słów nie szczędziła Jackowi Siewierze aktywistka Kaja Godek, która udostępniła nagranie z fragmentem wywiadu w swoich mediach społecznościowych. "Straszne! (...) Jako kandydat PiS na prezydenta, będzie doskonałym kandydatem, aby na niego nie zagłosować" - oceniła. O komentarz pokusił się również członek Konfederacji i były poseł, Jacek Wilk. "Pan Siewiera nie cofnie się przed niczym (...) rozkaz to rozkaz" - napisał. Jacek Siewiera kandydatem na prezydenta? O potencjalnym udziale Jacka Siewiery w wyborach prezydenckich jako kandydata obozu prawicy zaczęło mówić się w czerwcu po opublikowaniu wyników sondażu IBRiS dla "Rzeczpospolitej". Szef BBN uzyskał 10,4 proc. poparcia, co dało mu drugie miejsce wśród ewentualnych aspirujących o najwyższy urząd w państwie po tej stronie sceny politycznej. Pierwszy na liście był Mateusz Morawiecki. Pytany przez Bogdana Rymanowskiego w Radiu Zet o swój start, zaprzeczył, by miał takie aspiracje. - Dzisiaj na 100 proc. mówię, że niestety, ale wygrywają kandydaci z afiliacją partyjną - stwierdził. W wywiadzie przeprowadzonym na łamach Kanału Zero Jacek Siewiera przyznał natomiast, że "ma kłopot z obozami politycznymi", sugerując tym samym, że nie kandydowałby z list żadnej partii. - Kiedyś w wywiadzie powiedziałem, że jeśli moja deklaracja o niekandydowaniu miałaby służyć temu, że przejdzie reforma systemu kierowania i dowodzenia obroną państwa, to ja taką deklarację złożę bez wahania. I to podtrzymuję - stwierdził. --- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!