Sylwia Spurek co jakiś czas wywołuje dyskusję po tym, jak w sieci podzieli się swoimi poglądami w kwestii żywności. Eurodeputowana Zielonych, a w przeszłości m.in. zastępczyni rzecznika praw obywatelskich nie ukrywa, że jest weganką i chciałaby, aby jak najwięcej osób porzuciło mięso oraz spożywcze produkty pochodzące od zwierząt. Tym razem Spurek przyjrzała się barom mlecznym, w których można zjeść za stosunkowo niewielkie pieniądze. Obecnie - mimo nazwy - nie są w nich podawane wyłącznie jarskie potrawy. Bez problemu można znaleźć takie bary, w których zjemy schabowego, ozorki czy mielonego. Sylwia Spurek o barach mlecznych: Muszą odejść do historii Zdaniem europosłanki bary mleczne w takiej formule jak obecnie "muszą odejść do historii". "Państwo musi wspierać miejsca oferujące lokalne, wegańskie, ekologiczne produkty" - oceniła Spurek na Twitterze. W jej opinii "każdy / każda bez względu na zasobność portfela musi mieć prawo do zdrowej żywności". To nie koniec najnowszych postulatów Sylwii Spurek. Na łamach "Super Expressu" uznała też, że do likwidacji nadaje się szkolny program "Szklanka mleka". Nie uściśliła jednak, którą formę promowania nabiału wśród uczniów ma na myśli. Wspomniana przez nią akcja zakończyła żywot w 2009 roku i zastąpiono ją programem wspierającym jedzenie owoców i warzyw. Zdarza się jednak, że dzieciom w szkołach nadal podawane jest darmowe mleko. Tezy polityczki Zielonych spotkały się z krytycznymi, jak i wspierającymi głosami w internecie. "Kiedyś Hitler miał marzenie, by na świecie byli ludzie, którzy będą tylko tacy, którzy będą odpowiadali jego definicji człowieka. Czy pani Sylwia Spurek podobnie chce narzucać innym swój świat?" - skomentował lider AgroUnii Michał Kołodziejczak. Kosiniak-Kamysz o pomysłach Spurek: Co następne, kontrola naszych talerzy? Wpis opublikował też prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz, który nie pierwszy raz negatywnie ocenia pomysły Spurek. "Po zakazie hodowli, wędkarstwa, promocji mięsa i nabiału, pani proponuje likwidację barów mlecznych i programu 'szklanka mleka' w szkołach. I co następne? Delegalizacja rosołu i schabowego? Kontrola naszych talerzy? Co za ABSURD!" - ocenił (pisownia oryginalna). "Jak pani Spurek może zjadać biedne rośliny? One też czują i cierpią" - dodał poseł klubu PiS Mariusz Kałużny. Anonimowi internauci przypomnieli z kolei, iż w barach mlecznych nierzadko stołują się osoby, których nie stać na samodzielne przygotowywanie posiłków. Inni zarzucili, że przedstawicielka Zielonych nie skupia się na droższych restauracjach, chociażby podających steki. W mediach społecznościowych znalazły się jednak osoby i organizacje, w opinii których Spurek ma rację. "Wlewanie publicznych środków do sektora, który szkodzi, musi się skończyć. Finansujemy katastrofę na talerzu. Czas na zmianę!" - przekazał Green REV Institute. Sylwia Spurek troszczy się o los krów i koni. "Co nas uprawnia do eksploatacji?" W zeszłym roku europosłanka w "Tygodniku" Interii proponowała delegalizację jeździectwa. - W jeździe konnej, w sporcie, nie ma relacji i więzi. Tu jest eksploatacja. Mówią o tym również same zawodniczki i zawodnicy - twierdziła w rozmowie z Piotrem Witwickim. Zastanawiała się też, "co nas uprawnia do eksploatacji krowy mlecznej?". - Co nas uprawnia do zabicia jej dziecka? Kiedyś uważano, że można zabić dziecko albo bić żonę - zaznaczyła. Natomiast w 2019 roku na internetowym nagraniu poruszyła temat empatii wobec zwierząt. - Mówię o wartościach, mówię o empatii jednych zwierząt: ludzi do innych, mówię o katastrofie klimatycznej. Kiedy mówię o feminizmie, to mówię o szacunku dla zwierząt, których los, na przykład los krów mlecznych, jest zdeterminowany przez ich płeć - stwierdziła. Do jej słów odniósł się wtedy w Polsat News Robert Biedroń. Spurek była wówczas członkinią partii Wiosna, kierowanej przez tego polityka. - Nie bardzo rozumiem, ale domyślam się, że są różne rodzaje krów, które są... no nie wiem, musiałby pan panią europoseł zapytać. Ona jest ekspertką od tych spraw - powiedział.