22 października Trybunał Konstytucyjny wydał orzeczenie, które wzburzyło część społeczeństwa. Tydzień później w Warszawie odbyły się protesty, w których mogło wziąć udział nawet 100 tys. ludzi (taką liczbę podawała m.in. rzeczniczka stołecznego ratusza). Wydawało się, że tzw. strajk kobiet nabiera rozpędu, ale niespodziewanie ucichł. W praktyce przyhamowało go powołanie tzw. Rady Konsultacyjnej. To wewnętrzny organ, który odpowiada za wypracowanie rozwiązań do zgłoszonych wcześniej postulatów. W Interii opisaliśmy, że był krytykowany za zaangażowanie polityków czy działaczy Obywateli RP. Jednak z punktu widzenia Strajku Kobiet rada ma kluczowe zadanie. Chodzi m.in. o opracowanie postulatów czy rozwiązań na przyszłość. Sęk w tym, że ultimatum liderek protestów sprzed kilkunastu dni się przedawniło. Co dalej? Jak usłyszeliśmy od organizatorek marszów, walka o prawa kobiet przeniosła się z ulicy do zacisznych gabinetów. Poza jedną demonstracją, do której doszło przed siedzibą MEN 9 listopada, protestujący są mniej aktywni w terenie, a większą część działalności przenieśli do sieci. Przełom w niedzielę Ważnym dniem ma być najbliższa niedziela (15 listopada), kiedy to odbędzie się konferencja prasowa poświęcona rozwiązaniom, które przez dwa tygodnie powstawały w Radzie Konsultacyjnej. Do najważniejszych tematów należą m.in. prawa kobiet, edukacja, polityka, prawa pracownicze czy rozdział Kościoła od państwa. Kulisy zdradza nam Nadia Oleszczuk, jedna z liderek strajków ze Związkowej Alternatywy. - Jestem moderatorką obszaru "prawa pracownicze". Na konferencji przedstawię pięć postulatów i ścieżek rozwiązań, które są na ten moment najbardziej kluczowe. Są to m.in. pełne oskładkowanie umów cywilnoprawnych, zwiększenie uprawnień Państwowej Inspekcji Pracy, by mogła zmieniać umowy cywilnoprawne na umowy o pracę, czy wyrównanie płac za tę samą pracę dla kobiet i mężczyzn - mówi Oleszczuk. Jak twierdzi rozmówczyni Interii, postulaty z ulicy mają zostać przełożone na konkretne plany. Cel? Państwo opiekuńcze. Problem w tym, że wśród części zwolenników strajków Rada Konsultacyjna nie budzi zaufania. Według osób, z którymi rozmawialiśmy, działania w ramach rady wyhamowały protesty i niektórych zniechęciły. - Postulaty były zbyt szczegółowe, było ich za dużo, niektóre były abstrakcyjne. Mogło to wybić z rytmu protesty. W dodatku był to tydzień, kiedy zagrożenie związane z pandemią było coraz większe - nie ukrywa w rozmowie z Interią Dominika, zwolenniczka Strajku Kobiet. Dodatkowo, prace poszczególnych zespołów, niezależnie od wypracowanych rozwiązań, zajęły dużo czasu. - Ludzie sobie wyobrażają, że ekspertyzy robi się w dwa dni. Rada Konsultacyjna ma się nimi zająć, a tempo i tak jest niezłe. Staramy się zachować poważnie, do tego potrzeba studiów wymagających czasu. Może w niedzielę uda nam się zaprezentować pierwsze efekty pracy. Dzieje się dużo, ale nie wszystko widać na zewnątrz - odpiera te zarzuty Suchanow. Żądania zignorowane Faktem jest, że chociaż organizatorki Strajku Kobiet groziły szabelką, rząd PiS nawet nie kiwnął palcem, żeby spełnić ich żądania. - Rada Konsultacyjna Ogólnopolskiego Strajku Kobiet przedstawiła postulaty, których horyzont czasowy oznacza, że nie ma mowy o dialogu, tylko o podwyższeniu emocji społecznych - ocenił niedawno Piotr Müller, rzecznik rządu Mateusza Morawieckiego. I nic się w tej materii nie zmieniło. Zresztą, liderki protestów wcale tego nie ukrywają.- Dwa główne żądania wysunięte do rządu PiS zostały zignorowane. Jedno dotyczyło odwołania Przemysława Czarnka, drugie medyków, którzy chcą zwiększenia PKB (na służbę zdrowia - red.). Zaczynamy rozmowy ze związkami zawodowymi, myślimy o zorganizowaniu generalnego strajku w Polsce i to nasza odpowiedź. Brzmi to bardzo konkretnie - zapowiada Suchanow. Jak mają wyglądać te protesty lekarzy w czasie światowej pandemii? - dopytuje Interia. - Nie jestem w stanie powiedzieć teraz, jak może wyglądać protest medyków. Zaczynamy dopiero pierwsze rozmowy. Odzew jest bardzo pozytywny i to jest istotne w tej sytuacji - słyszymy od Suchanow. Na pewno organizatorkom nie można odmówić zapału. - Frustracja narastała tak długo, że gniew nie ucichnie. Jeśli nasze postulaty nie zostaną zrealizowane, to protesty będą eskalować. Po prostu nie ustaną, a ich forma będzie bardziej masowa - twierdzi Oleszczuk. - Mobilizacja jest duża, tylko każdy ma jakieś warunki. Niektóre zawody mają pozamykane swoje miejsca pracy, więc trudno im strajkować. Musimy zdać się na kreatywność strajkową kobiet. Radziłyśmy sobie z takimi rzeczami, możemy podpowiedzieć różne formy - wtóruje koleżance Suchanow. Liderki Strajku Kobiet sprawiają wrażenie zdecydowanych. Jednak uczestniczki protestów zadają konkretne pytania: czy uda się ponownie zmobilizować tak wiele osób? - Sama zastanawiam się, co dalej będzie z protestami. Trudno stworzyć scenariusz, by podtrzymać nastroje przez dłuższy czas. To trudne. Popieram protesty, ale organizatorzy muszą się określić, w którą stronę pójść - podkreśla Dominika, która po orzeczeniu Trybunału sama wyszła na ulice. Jakub Szczepański, Łukasz Szpyrka