Stabilizacja na wyłączność
PiS, Samoobrona i LPR podpisały wyłącznie w obecności dziennikarzy TV Trwam, Radia Maryja i "Naszego Dziennika" pakt stabilizacyjny.
Dopiero potem pakt sygnowano ponownie na konferencji prasowej dla "pozostałych mediów". Większość dziennikarzy demonstracyjnie opuściła jednak salę, pozostawiając tylko mikrofony. Przemysław Gosiewski tłumaczył po fakcie, że najpierw - w obecności niektórych mediów - autoryzowano umowę, a później oficjalnie ją podpisano.
Gosiewski dodał, że już podczas parafowania umowy drzwi otwarte były dla wszystkich, ale inni dziennikarze nie mieli ochoty wejść do gabinetu. Zdaniem niektórych dziennikarzy, próbowali oni dostać się na "uroczystość", ale ich nie wpuszczono.
Roczne porozumienie między PiS, Samoobroną i LPR ma umożliwić stworzenie stabilnej większości w Sejmie i w ten sposób zapobiec ewentualnym przyspieszonym wyborom parlamentarnym. Załączniki do umowy zawierają projekty 153 ustaw, które - umawiające się trzy partie - zobowiązały się popierać.
Trzy ugrupowania zobowiązały się w umowie do niezgłaszania i niepopierania wniosków o wotum nieufności wobec rządu premiera Kazimierza Marcinkiewicza, wniosków o odwołanie marszałka Sejmu, zaniechania prób zmiany Regulaminu Sejmu. Sygnatariusze zobowiązują się też do nieskładania i niepopierania bez zgody wszystkich stron projektów ustaw innych niż przewidziane w umowie.
Początek budowy IV RP?
- Dzisiejszy dzień przejdzie do historii Polski jako bardzo ważny. Dzisiaj rozpoczął się proces przekształceń Polski w IV RP, proces który musi oznaczać zakwestionowanie układu Okrągłego Stołu - mówił szef LPR, Roman Giertych.
- Podpisaliśmy pakt, który ma zakończyć kryzys parlamentarny i którego realizacja i wcielenie w życie oznacza radykalną zmianę w naszym kraju - wtórował prezes PiS Jarosław Kaczyński, który wyraził nadzieję, że po roku pakt zostanie przesłużony.
- Od dzisiaj mogą czuć się spokojnie wszyscy uczciwi Polacy, wszyscy, którzy postępowali zgodnie z prawem. Mogą oni mieć nadzieję i być pewni, że pomożemy wszystkim tym, którzy ponieśli koszty 17 lat przemian, tym, którym nie dano nic - mówił trzeci z sygnatariuszy porozumienia Andrzej Lepper, szefa Samoobrony. Do grupy, która poniosła koszty w wyniku procesu transformacji w Polsce, Lepper zaliczył "emerytów, rencistów, bezrobotnych, pracowników PGR, rolników, robotników i wszystkich uczciwych ludzi".
Pakt jest, ale...
Czy jednak podpisanie paktu stabilizacyjnego odsunie rzeczywiście perspektywę nowych wyborów? Posłuchaj relacji Konrada Piaseckiego:
Pesymiści - zwani także przez niektórych realistami - uważają, że jak tylko minie termin możliwego rozwiązanie Sejmu, LPR i Samoobrona szybko odstąpią od paktu.
Optymiści mają nadzieję. Uważam - mówi Przemysław Gosiewski, szef klubu PiS - że zawierany pakt stabilizacyjny ma wystarczająco trwałe podstawy, aby przetrwać dłużej. - Do tego potrzebna jest oczywiście dobra wola, ale wierzymy, że podpisanie takiego paktu wiąże się z dobrą wolą - dodaje.
Problem w tym, że dobra wola może być stanem przejściowym. Prawdopodobnie ta koalicja okołopaktowa, jak każda inna, będzie przeżywała swoje wzloty i upadki - będą ustawy przyjmowane szybko i sprawnie, ale będą i przepisy, o które trójka koalicyjna będzie toczyła boje.
Trwałość tego układu zależy także od planów PiS-u, bo od polityków tej partii można już usłyszeć, że będą dążyć, by przeprowadzić wybory jesienią, tak aby wyścig do parlamentu połączyć z walką o reelekcję dla Lecha Kaczyńskiego.
INTERIA.PL/RMF/PAP