Zgodnie z nowymi przepisami, przyjętymi przez Radę Ministrów 19 czerwca, a obowiązującymi od 1 lipca, pracownicy pomocy społecznej, pieczy zastępczej i opieki nad dziećmi do lat trzech mogą liczyć na dodatek 1000 złotych brutto do pensji. Jak czytamy na stronie Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, świadczeniami objęto blisko 200 tys. pracowników, "którzy każdego dnia swoją ciężką pracą pomagają innym, otaczają opieką dzieci, wspierają osoby starsze i potrzebujące". Resort i jego przedstawiciele mówili również, że dodatki wspomogą osoby zatrudnione na "kluczowych" stanowiskach. Dodatek 1000 złotych podzielił pracowników Zapowiadane dodatki podzieliły jednak środowisko osób zaangażowanych w pomoc potrzebującym. Okazało się, że wsparcie otrzymają wyłącznie ci, którzy realizują działania wynikające z ustawy o pomocy społecznej - to m.in. zatrudnieni w ośrodkach pomocy społecznej, ośrodkach pomocy rodzinie, centrach usług społecznych, domach pomocy społecznej, placówkach specjalistycznego poradnictwa, ośrodkach interwencji kryzysowej czy wielu innych ośrodkach wsparcia. W mediach społecznościowych pod wpisami resortu pojawiła się fala oburzenia. Użytkownicy wskazują, że nie wszyscy z nich mogą liczyć na dodatek - poza pulą znalazła się chociażby część pracowników Funduszu Alimentacyjnego (FA), Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych (PFRON), Warsztatów Terapii Zajęciowej (WTZ) czy inne osoby zajmujące się świadczeniami rodzinnymi. Przedstawiciele sektora skarżą się w sieci, że czują się potraktowani jak "gorszy sort". "Wstyd, że ministerstwo pracy dyskryminuje pracowników" - oceniła jedna z użytkowniczek. "Pominięto wielu ciężko pracujących ludzi, a dowartościowano tych, którzy produkują tony niepotrzebnych papierów" - skomentowała inna. Ma także dochodzić do sytuacji, w których w ramach jednego zakładu pracy część zatrudnionych otrzyma świadczenia, a część nie. Szumlewicz: Nie wiadomo, kto powinien dostać dodatek O sprawę zapytaliśmy Piotra Szumlewicza, przewodniczącego Związku Zawodowego "Związkowa Alternatywa", który na łamach swoich mediów zwrócił uwagę na pominięcia. W rozmowie z Interią powiedział, że przepisy przygotowane przez MRPiPS zostały skonstruowane "w dziwny sposób", na podstawie ustawy i kilku rozporządzeń wykonawczych. Jak dodał, były one pisane "szybko i na kolanie", a za ich treść odpowiadał "ktoś, kto nie znał się na rzeczy". Podkreślił ponadto, że konsultacje w sprawie były zbyt krótkie. - Cały problem polega na tym, że nowa władza nie chciała dać podwyżki wynagrodzenia zasadniczego w wysokości 1000 złotych, tylko chciała zaoszczędzić - ponieważ kiedy zostałoby podniesione wynagrodzenie zasadnicze, to wzrosłyby wszystkie dodatki, a kiedy wprowadzi się podwyżkę poprzez dodatek, to stawka innych dodatków nie wzrośnie. Taki dodatek można też znacznie łatwiej skasować - ten zresztą został wpisany czasowo do 2027 roku, czyli do nowych wyborów - mówi nam Szumlewicz. Szef związku podkreśla, że rozporządzenia wprowadzające dodatek były "nietransparentne", ponieważ zwierzchnicy działaczek i działaczy jego organizacji zatrudnionych w DPS-ach, MOPS-ach i MOPR-ach w różnych częściach kraju, nie wiedzieli, w jaki sposób wprowadzone przez resort świadczenia będą dystrybuowane i kto powinien dostać pieniądze. - Dyrektorzy nie potrafili zinterpretować nowych przepisów - dodał. Dodatek dla pomocy społecznej. "Ludzie są wkurzeni" Piotr Szumlewicz tłumaczy nam, że dodatku 1000 złotych brutto do pensji nie dostaną przede wszystkim te osoby, które obsługują tzw. zadania zewnętrzne. - Na przykład w MOPS-ach ludzie wykonują różne obowiązki - spotykają się z klientami, pomagają osobom z niepełnosprawnościami, z problemami alkoholowymi. Część z tych obowiązków jest finansowana z innych źródeł niż przez dany ośrodek, bo otrzymują pieniądze chociażby z PFRON-u. Okazało się, że część osób, wykonująca zadania, które pokrywane są z innych źródeł niż wewnętrzne, nie załapuje się na ten dodatek, ponieważ ustawodawca tak skonstruował to świadczenie. Największą grupą, która nie dostanie dodatku są pracownicy obsługujący świadczenia rodzinne - wskazał związkowiec. Aktywista nie ma wątpliwości, że w obecnej sytuacji należy zmienić całą ustawę, na podstawie której przyznano świadczenia dla pracowników sektora pomocy społecznej. - Rząd ogłosił z hukiem, że dodatek dostanie "każdy" - mówiła to wprost i osobiście ministra Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, ale jak się wczytać w te przepisy, to jednak nie "każdy" - stwierdził rozmówca Interii. Nie znaleźliśmy jednak wypowiedzi, która wskazywałaby na dobór takich słów. - To nie jest tak, że w tym momencie rząd ogłosi: "teraz dostaną wszyscy", ponieważ tu trzeba po prostu zmienić przepisy. To jest oszustwo, ludzie są wkurzeni, wszędzie panuje chaos i gniew - skwitował Piotr Szumlewicz. Dodatek 1000 złotych nie dla każdego? Ministerstwo odpowiada O kontrowersje wokół dodatku spytaliśmy Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Zwróciliśmy się do resortu, by wyjaśnił, na jakiej podstawie dobierano pracowników objętych świadczeniem i dlaczego nie objęto nim wszystkich zatrdnionych; czy resort - a jeśli tak, to w jaki sposób - planuje włączyć do programu nieuwzględnione dotychczas osoby; dlaczego inicjatywa została ograniczona na lata 2024-2027; a także jakie departamenty odpowiadały za przygotowanie przepisów. MRPiPS przekazał nam, że "program obejmuje pracowników zatrudnionych w jednostkach organizacyjnych pomocy społecznej prowadzonych przez jednostki samorządu terytorialnego lub na ich zlecenie realizujących zadania z ustawy o pomocy społecznej". Ministerstwo podkreśliło, iż chodzi o pracowników samorządowych, których wynagrodzenia są ustalane przez samorządy. Resort przyznał zarazem, że dodatkiem nie są objęci wszyscy ci, którzy nie wykonują swoich obowiązków w myśl powyższej ustawy, bądź realizują swoje zadania wynikające z kompetencji innych ministerstw. MRPiPS zaznaczył również, iż na te działania samorządy otrzymują środki z innych źródeł. "Do władz samorządowych należy organizacja realizacji tych zadań i ustalenie wysokości wynagrodzeń, w tym ewentualne podwyżki wynagrodzeń (pracowników - red.) wykonujących te zadania" - czytamy w odpowiedzi na pytania Interii. Dodatek dla pomocy społecznej. MRPiPS wskazuje na samorządy W naszym mailu zwróciliśmy również uwagę na pominięcie pracowników zajmujących się świadczeniami rodzinnymi. Resort stwierdził, że obsługa tego działu jest zadaniem gminy, na które samorząd już otrzymuje stosowne dotacje. "Mając na uwadze skalę wprowadzonych przez rząd programów i wielkość dofinansowania należy zauważyć, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby samorządy - które skorzystają na tych programach poprzez duże oszczędności i odciążenie budżetów - wprowadziły również dla pozostałych pracowników podwyżki lub dodatki do wynagrodzeń - co niektóre samorządy już wprowadzają" - odpowiedziało nam MRPiPS. Jak czytamy w wiadomości przesłanej do redakcji, wypłacenie dodatków w wysokości 1000 złotych możliwe jest dzięki nowelizacji trzech ustaw: o pomocy społecznej, o opiece nad dziećmi w wieku do lat trzech oraz o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej. "Za te obszary odpowiada Departament Pomocy Społecznej nadzorowany przez wiceministrę Katarzynę Nowakowską oraz Departament Polityki Rodzinnej i Departament Polityki Demograficznej nadzorowane przez wiceministrę Aleksandrę Gajewską" - zaznaczył resort. Nie dostaliśmy odpowiedzi na pytanie, dlaczego funkcjonowanie programu zostało ograniczone w czasie do 2027 roku. Sebastian Przybył Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz na sebastian.przybyl@firma.interia.pl ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!