Byłemu posłowi Parlamentu Europejskiego z ramienia PiS Ryszardowi Czarneckiemu, w związku z zarzutami postawionymi mu przez Prokuraturę Okręgową w Zamościu grozi do 15 lat pozbawienia wolności. Ryszard Czarnecki z zarzutami. Chodzi o tzw. sprawę kilometrówek W wydanym komunikacie poinformowano o rozpoczęciu postępowania przygotowawczego w związku z zawiadomieniem Europejskiego Urzędu ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF). Chodzi o tzw. sprawę kilometrówek. W oświadczeniu prokuratury wskazano, że w czasie swojej służby w Parlamencie Europejskim, Ryszard Czarnecki dopuścił się "podania nieprawdy w sporządzonych i podpisanych dokumentach, co do miejsca zamieszkania w kraju, a następnie złożenia we wskazanym powyżej okresie 243 wniosków o zwrot kosztów podróży, w których podano nieprawdę, co do odbywanych podróży służbowych, przejechanego kilometrażu oraz pojazdów jakimi miały się one odbywać". Prokuratura wyjaśnia, że działając w ten sposób, europoseł wprowadził w błąd urzędników Parlamentu Europejskiego odpowiedzialnych za decyzje dotyczące zwrotów wydatków poniesionych w związku z wykonywaniem obowiązków eurodeputowanego. Zarzucany proceder miał mieć miejsce w okresie od 10 czerwca 2009 r. do 12 listopada 2013 r. Sprawa "kilometrówek". Ryszard Czarnecki odniósł się do zarzutów - Kategorycznie nie zgadzam się z tymi zarzutami. Przyjmuję ze spokojem to co się dzieje ponieważ jest to realizacja przez prokuraturę pewnego zamówienia politycznego - stwierdził polityk PiS goszcząc w Debacie Dnia w Polsat News. Jak zaznaczył Czarnecki, "wszystkie środki, o które prosił go Parlament Europejski, zwrócił już dwa lata temu". - Europarlament nie ma do mnie żadnych roszczeń, Prokuratura Europejska się tą sprawą nie zajęła. To najlepiej pokazuje kontekst polityczny tej sprawy. Co do tych 15 lat, to mogę powiedzieć: cieszę się, że w naszej ojczyźnie nie ma już kary śmierci, bo tego bym się obawiał - dodał. Czarnecki podtrzymuje, że cała sprawa ma podłoże polityczne. - Jeszcze miesiąc temu w kontekście tej sprawy mówiono o ośmiu latach, teraz 15. Za miesiąc być może będzie 20 lat. Jestem politykiem, rozumiem pewne mechanizmy polityczne. Mogę powiedzieć jedno, że absolutnie z tym zarzutem się nie zgadzam. Będę dowodził, mam nadzieję, że skutecznie, swojej niewinności - zapewnił. Jak wyliczono w komunikacie, wartość szkody wyrządzonej przez Ryszarda Czarneckiego opiewa na 854 642,30 zł. Dodano też, że były europoseł zwrócił PE 439 663,98 zł. Prokuratura Okręgowa w Zamościu poinformowała, że polityk został przesłuchany w charakterze podejrzanego. Nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. W przedstawionych wyjaśnieniach zaprzeczył jakoby popełnił zarzucane mu przestępstwo. - Nie ja sporządzałem te dokumenty, ale ja je podpisywałem w związku z czym biorę to na siebie. Od odpowiedzialności się nie uchylam. Podkreślam jedną rzecz: nie było moją intencją, moim zamiarem doprowadzenia do sytuacji strat Parlamentu Europejskiego. Ja je przed dwoma laty, wszystkie pokryłem. W związku z tym dla mojego pracodawcy, do niedawna, nie ma tematu - dodał Czarnecki w Debacie Dnia. - Takich kwot nie ma. Zwracałem znacznie mniejsze kwoty, około 100 tysięcy euro - zapewniał. Kłopoty Rysarda Czarneckiego. "Niekorzystne rozporządzanie mieniem" Sprawa Ryszarda Czarneckiego nabrała rozgłosu w 2020 roku, kiedy Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych skierował wniosek do polskiej prokuratury w sprawie niekorzystnego rozporządzenia mieniem PE przy składaniu wniosków o zwrot kosztów podróży służbowych. Europoseł pełnił swoją funkcję w czasie VII i VIII kadencji. W 2024 roku Ryszard Czarnecki kandydował do PE z drugiego miejsca w okręgu nr 7, czyli z Wielkopolski. Nie uzyskał jednak wystarczającej liczby głosów. Ryszard Czarnecki zgodził się na podanie pełnego nazwiska i publikację wizerunku. --- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!