Ryszard Czarnecki przerywa milczenie. "Udowodnię swoją niewinność"
"To nie ja wypełniałem wnioski o rozliczenie podróży, o których mówi prokuratura, a za nią media. I to nie ja wpisywałem dane" - oświadczył Ryszard Czarnecki, reagując na medialne ustalenia, że jeżdżąc m.in. motorowerem do Brukseli miał pokonać niemal 223 tys. kilometrów. Były europoseł PiS zwrócił uwagę na "złą wolę", jaką mają cechować się jego krytycy i zapowiedział, iż udowodni swoją niewinność.

Podróże samochodami, chińskimi motorowerami, a nawet ciągnikiem siodłowym - za takie przejazdy, najczęściej między Jasłem (woj. podkarpackie) a Brukselą, rozliczał się Ryszard Czarnecki - podała w poniedziałek "Gazeta Wyborcza". Łącznie były europoseł PiS miał pokonać 222 966 km - to mniej więcej tyle samo, ile wyniosłoby pięciokrotne okrążenie kuli ziemskiej. Pisaliśmy o tym tutaj.
Ryszard Czarnecki: To nie ja wpisywałem dane
Czarnecki odniósł się do ustaleń dziennika. Jak stwierdził, "po raz kolejny, tak jak czynił to w ostatnich czterech latach, podkreśla", że to nie on wypełniałem wnioski o rozliczenie podróży, "o których mówi prokuratura, a za nią media".
"I to nie ja wpisywałem dane, o których mowa. Podkreślałem to wielokrotnie. Złą wolą jest tego nie zauważać. W toku postępowania sądowego udowodnię swoją niewinność" - zapowiedział na platformie X.
Ponadto polityk wyraził zdziwienie, że jego pełnomocnicy mieli uzyskać dostęp do akt sprawy dopiero w miniony piątek, podczas gdy jeden z dziennikarzy "Gazety Wyborczej" miał otrzymać je znacznie wcześniej. "Próby "grania" aktami (...) pokazują polityczny kontekst tej całej sprawy" - ocenił Czarnecki.
Ryszard Czarnecki z zarzutami. "Nie zgadzam się"
Ryszard Czarnecki w sierpniu usłyszał zarzuty, które postawiła mu Prokuratura Okręgowa w Zamościu. Jak wskazano wówczas w argumentacji, polityk miał "niekorzystnie rozporządzać mieniem znacznej wartości w łącznej kwocie 203 167 euro, poprzez podanie nieprawdy w sporządzonych i podpisanych dokumentach". Za ten czyn grozi mu do 15 lat więzienia.
Prokuratura rozpoczęła postępowanie przygotowawcze w związku z zawiadomieniem Europejskiego Urzędu ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF). Sprawa dotyczyła właśnie wspomnianych "kilometrówek". Zarzucany proceder miał mieć miejsce od 10 czerwca 2009 do 12 listopada 2013 r.
Proszony o komentarz w tej sprawie, Czarnecki mówił w "Debacie Dnia" w Polsat News, iż "kategorycznie nie zgadza się z zarzutami". - Przyjmuję ze spokojem to co się dzieje ponieważ jest to realizacja przez prokuraturę pewnego zamówienia politycznego - stwierdził, zaznaczając, iż wszystkie środki, o które prosił go Parlament Europejski, zostały zwrócone dwa lata temu. Prokuratura w Zamościu wyliczyła tymczasem, że wartość szkody wyrządzonej przez Ryszarda Czarneckiego opiewa na 854 642,30 zł. Dodano też, że były europoseł zwrócił PE 439 663,98 zł - a więc mniej więcej połowę.
Sprawa Czarneckiego nabrała rozgłosu w 2020 roku, kiedy OLAF skierował wniosek do polskiej prokuratury w sprawie niekorzystnego rozporządzenia mieniem PE przy składaniu wniosków o zwrot kosztów podróży służbowych. W ostatnich eurowyborach Czarnecki kandydował do PE z drugiego miejsca z Wielkopolski, lecz nie uzyskał wystarczającej liczby głosów.
-----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!