W poniedziałek w Warszawie zainaugurowana została działalność stołecznego "Komitetu Biedronia". To 397. tego typu komitet poparcia, który tworzą sympatycy obecnego europosła i lidera Wiosny. "Zaczynamy jak Aleksander Kwaśniewski" Poniedziałkowe spotkanie miało dwie części. W pierwszej z nich Biedroń wystąpił z przesłaniem do swych zwolenników. "Idziemy jak burza" - stwierdził. "Jak zaczynaliśmy tę kampanię, wielu mówiło, że Biedroń nie ma żadnych szans, że lewica nie ma żadnych szans, jeśli chodzi o wybory prezydenckie" - dodał europoseł. Przyznał, że sam również obawiał się kampanii prezydenckiej. Według niego, optymistyczne są jednak ostatnie sondaże. Wskazywał na badania, z których wynika, że w niektórych regionach ma poparcie zbliżone do kandydatki PO Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. "Zaczynamy jak Aleksander Kwaśniewski, z kilkuprocentowym poparciem, a skończymy w Pałacu Prezydenckim" - zapewnił Biedroń. "To dopiero początek" Przypomniał, że jeszcze do niedawna lewica była podzielona, jednak trzem liderom - jemu, Włodzimierzowi Czarzastemu i Adrianowi Zandbergowi - udało się doprowadzić do porozumienia, dzięki któremu formacja ta powróciła do parlamentu. "Rok temu szliśmy trzema różnymi siłami - Razem, Wiosna i SLD. Szliśmy obok siebie, szliśmy tą samą lewicową ścieżką, z tymi samymi wartościami, z bardzo podobnymi programami, ale moment, w którym spotkaliśmy się, kiedy stanęliśmy razem, jeden obok drugiego, jeden za wszystkich, wszyscy za jednego, doprowadził do tego, że dzisiaj w polskim parlamencie jesteśmy trzecią siłą polityczną w Polsce. I to jest dopiero początek" - podkreślił europoseł. Postulaty kandydata Lewicy Biedroń powtórzył swoje główne postulaty programowe: przeprowadzenie rozdziału Kościoła od państwa, przywrócenie "godności" służbom mundurowym oraz realizację programu mieszkaniowego, dzięki któremu na własne "M" stać byłoby ludzi młodych. "Trzeba powiedzieć też jasno: kobiety nadal w Polsce nie mają takich samych praw jak mężczyźni. W kwestii dotyczącej przerywania ciąży nadal trwa piekło kobiet. Tylko lewica może to zmienić. I my to zmienimy" - obiecał kandydat. Kilkakrotnie nawiązał do postaci byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Przypomniał, że to w czasach jego prezydentury uchwalona została obecna konstytucja, Polska przystąpiła do NATO i Unii Europejskiej. "Kiedy inni straszyli, że Unia Europejska to sprzedanie Polski, to Targowica, to wykupywanie przez Niemców ziemi za bezcen tutaj, w całej Polsce, my, jako jedyne środowisko, broniliśmy idei integracji Polski z UE. I nasi premierzy, nasz prezydent doprowadzili do tego, że Polska była gotowa wejść do Unii Europejskiej" - mówił Biedroń. Dodał, że obecność Polski w UE to polska racja stanu - gospodarcza, społeczna i kulturowa. "I nigdy tej drogi nie porzucimy" - zapewnił. Biedroń zapowiada "kolejny krok" Biedroń powiedział również, że teraz, po tym, jak dzięki lewicy Polska ma konstytucję, jest członkiem NATO i UE, czas na kolejny krok. "Tym krokiem jest realizacja konstytucji od pierwszego do ostatniego artykułu, także jeśli chodzi o ochronę środowiska. To jest nasze zobowiązanie" - zaznaczył kandydat na prezydenta. Na poniedziałkowym spotkaniu z Biedroniem pojawiła się grupa działaczy z organizacji Greenpeace, która podkreślała, że propozycja Biedronia związana z ochroną środowiska, jest jednak niewystarczająca. Aktywistki i aktywiści trzymali transparent z hasłem: "Polska bez węgla 2035 to za późno". "Aby przeciwdziałać kryzysowi klimatycznemu, Polska, podobnie jak wszystkie kraje Unii Europejskiej, muszą odejść od węgla najpóźniej do 2030 roku. Robert Biedroń zadeklarował, że chce odejścia Polski od węgla do 2035 roku. To data zbyt odległa i stoi w sprzeczności z palącą potrzebą działań na rzecz powstrzymania katastrofy klimatycznej" - zaznaczyła Katarzyna Guzek, rzeczniczka prasowa Greenpeace Polska. Uwagi pod adresem Andrzeja Dudy W drugiej części spotkania Biedroń rozmawiał ze swymi licznie zgromadzonymi na sali sympatykami. Pytał ich m.in., jaki powinien być prezydent RP. Z ust zwolenników Biedronia padło wiele cierpkich słów pod adresem obecnego prezydenta Andrzeja Dudy. Zarzucono mu m.in. "dzielenie Polaków", wspieranie wyłącznie własnego środowiska politycznego - Prawa i Sprawiedliwości, oraz brak reakcji na ubiegłotygodniowy gest "środkowego palca" posłanki PiS Joanny Lichockiej. Obecnej głowie państwa zwolennicy Biedronia zarzucili też łamanie konstytucji, brak samodzielności oraz "podległość" wobec prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Biedroń zapewniał, że za nim nie stoi "żaden prezes". "Jestem niezależny, za mną, mam nadzieję, dzisiaj stoją już miliony ludzi, a w dniu wyborów - kilkadziesiąt milionów ludzi, którzy wybiorą niezależnego prezydenta" - podkreślił europoseł.