Prezes Trybunału Konstytucyjnego Julia Przyłębska zrezygnowała ze stanowiska - taką informację, powołując się na swoje źródła zbliżone do TK, podała wieczorem 29 listopada "Gazeta Wyborcza". Sędziowie Trybunału mieli już otrzymać informację, że Zgromadzenie Ogólne, które wybierze kandydatów na następcę Przyłębskiej i przedstawi ich prezydentowi Andrzejowi Dudzie, odbędzie się w piątek 6 grudnia o godz. 10. Data 6 grudnia nie jest przypadkowa. Kadencja prezes TK kończy się trzy dni później, co oznacza, że będzie mogła wziąć udział w głosowaniu, a w myśl obowiązujących przepisów, jako sędzia z najdłuższym stażem w TK, będzie to głosowanie nadzorować. Co więcej, 3 grudnia końca dobiega kadencja dwóch innych sędziów TK, a więc Mariusza Muszyńskiego i Piotra Pszczółkowskiego. Pierwszy należy do tzw. frakcji buntowników, która nie uznaje prezesury Przyłębskiej; drugiemu bliżej do większości rządzącej Trybunałem. "Próba zabetonowania Trybunału" Informacja o rezygnacji Julii Przyłębskiej zaskoczyła polityków zarówno w obozie władzy, jak i w opozycji. - Nie, nie słyszałem o tym wcześniej, dowiedziałem się z mediów wczoraj - mówi Interii poseł Polski 2050 Paweł Śliz, przewodniczący sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka. Podobnie zaskoczeni są zresztą w Prawie i Sprawiedliwości. - Nie mieliśmy takich informacji wcześniej, a przynajmniej mnie nic o tym nie wiadomo. W czwartek było Zgromadzenie Ogólne, może po nim pani prezes komuś zdradziła swoje plany, ale to już moje spekulacje - przyznaje jeden z dobrze zorientowanych posłów tej partii, kiedy pytamy go o sprawę. Z kolei poseł Śliz podkreśla, że w jego ocenie prezes Przyłębskiej wcale nie chodzi o usprawnienie sparaliżowanego wewnętrznymi konfliktami Trybunału Konstytucyjnego. - To próba zabetonowania Trybunału na kolejne lata. To będzie tylko i wyłącznie dalsze jego niszczenie i podkopywanie autorytetu - nie ma wątpliwości. Dopytywany o to, co z takiej sytuacji zrobi obóz rządzący, który nie uznaje obecnego TK, poseł Śliz zachowuje spokój. - Dopóki nie będzie nowego prezydenta, dopóty Trybunał Konstytucyjny nie zostanie zreformowany. PiS całkowicie go upolityczniło i zniszczyło. Musimy czekać na nowego prezydenta, który naprawdę będzie chciał naprawić Trybunał i naprawdę będzie strażnikiem polskiej konstytucji - twierdzi nasz rozmówca. Według jednego z naszych źródeł w PiS-ie, "idea pani prezes jest taka, że zrezygnowała teraz, ale będzie mogła jeszcze przed końcem swojej kadencji wziąć udział w Zgromadzeniu Ogólnym i mieć wpływ na wybór kandydatów". Dwie frakcje walczą o władzę nad TK Obowiązująca ustawa o Trybunale Konstytucyjnym stanowi, że kandydatem zostaje sędzia, który zdobył co najmniej pięć głosów na Zgromadzeniu Ogólnym. Jeśli tylko jeden sędzia osiągnie ten limit, drugim kandydatem zostaje sędzia z najwyższą liczbą głosów poniżej wymaganego limitu. Jeśli takich sędziów będzie więcej niż jeden, wszyscy, wraz z sędzią, który uzyskał co najmniej pięć głosów, zostają przedstawieniu prezydentowi jako kandydaci na prezesa TK. Dlaczego to tak ważne? Ponieważ od niemal dwóch lat w Trybunale trwa bunt części sędziów - początkowo sześciu, a aktualnie pięciu: Zbigniewa Jędrzejewskiego, Mariusza Muszyńskiego, Jakuba Steliny, Wojciecha Sycha, Andrzeja Zielonackiego - przeciwko Julii Przyłębskiej. Oskarżają ją, że po grudniu 2022 roku bezprawnie sprawuje dalej funkcję prezesa TK. Sama Przyłębska argumentowała wielokrotnie, że zmienione przepisy dotyczące kadencyjności prezesa Trybunału nie działają wstecz, więc nie dotyczą jej przypadku. Wobec tego sprawuje funkcję prezesa TK do końca swojej kadencji, która trwa do 9 grudnia 2024 roku. Aktualny układ sił w Trybunale to 10:5 na korzyść stronników Przyłębskiej. Chociaż poparcia Bogdana Święczkowskiego i Piotra Pszczółkowskiego Przyłębska nie może być do końca pewna, zwłaszcza, że pierwszy z nich długo należał do tzw. frakcji buntowników. W mniej optymistycznym wariancie jest więc 8:5, a a najgorszym - 8:7. Gdy 3 grudnia końca dobiegną kadencje sędziów Muszyńskiego i Pszczółkowskiego, proporcja zmieni się na 9:4 (wariant optymistyczny), 8:4 (wariant pośredni) albo 8:5 (wariant pesymistyczny). Oznacza to, że frakcja Przyłębskiej jest pewna wskazania własnego kandydata na nowego prezesa Trybunału. Frakcja jej przeciwników - już niekoniecznie. A na giełdzie nazwisk, według doniesień "Gazety Wyborczej", prym wiodą nazwiska wspomnianego już sędziego Święczkowskiego oraz Bartłomieja Sochańskiego. Ten drugi jest kandydatem Przyłębskiej i to jego będzie starała się umieścić na fotelu prezesa TK. Czy ma na to szanse? Wszystko zależy od prezydenta Andrzeja Dudy. W PiS-ie wierzą jednak, że na akceptację ze strony głowy państwa większe szanse ze wspomnianej dwójki ma sędzia Sochański. - Wydaje mi się, że faworytem jest jednak sędzia Sochański, ale przekonamy się za tydzień. Prezydent Duda na pewno będzie kierować się tym, kto lepiej pokieruje Trybunałem w tak trudnych okolicznościach - mówi Interii jeden z posłów formacji Jarosława Kaczyńskiego. Trzy cele PiS-u Z perspektywy PiS-u ważne jest coś jeszcze. Kadencja sędziego Święczkowskiego kończy się 16 lutego 2031 roku, czyli za ponad sześć lat. To on spośród nominatów poprzedniej władzy pozostanie w Trybunale Konstytucyjnym najdłużej. Sędzia Sochański w TK pozostanie do 9 kwietnia 2029 roku, a więc niemal dwa lata krócej. To o tyle ważne, że jeśli PiS-owi uda się obronić Pałac Prezydencki, to utrzyma również kontrolę nad TK na kolejne lata. Przy utracie politycznych wpływów w państwie nawet nieuznawany przez obecną władzę Trybunał jest cennym politycznym przyczółkiem. Wybór nowego prezesa jeszcze pod okiem Julii Przyłębskiej to też szansa na zażegnanie blisko dwuletniego konfliktu wewnątrz Trybunału. "Frakcja buntowników" nie będzie miała przeciwko czemu, a w zasadzie przeciwko komu, się buntować, kiedy Przyłębska zniknie z TK. Nowy prezes Trybunału to szansa na usprawnienie jego prac i większą kontrolę przez PiS (wciąż: zakładając, że uda się obronić Pałac Prezydencki). Jest też trzeci cel PiS-u. Tej jesieni prezydent Andrzej Duda skierował do Trybunał przyjętą przez większość rządzącą nową ustawę o TK, która miałaby go zreformować. Nowy prezes i wygaszenie sporu wewnątrz Trybunału dają szansę na zgromadzenie pełnego składu, który jest konieczny do zbadania sprawy. To z kolei zwiększa szanse Nowogrodzkiej i Pałacu Prezydenckiego, że usłyszą wyrok, na którym im zależy, a więc o niekonstytucyjności zmian proponowanych przez obecnie rządzących.