- To jest dla mnie smutne bardzo. Mamy do czynienia z sytuacją, w której przez jedno czy dwa pokolenia Urban jest pamiętany jako minister reżimu Jaruzelskiego, a przez ludzi urodzonych po roku 1989 czy na styku tych dwóch epok, jako liberalny antyklerykał - powiedział Sławomir Cenckiewicz, komentując podzielone oceny Jerzego Urbana, rzecznika rządu PRL w okresie stanu wojennego. Historyk w rozmowie z Piotrem Witwickim argumentuje swoje tezy, postawione w książce "Transformacja". Opowiada w niej między innymi o kulisach zmiany władzy w Polsce w 1989 roku. - Magdalenka to obiekt specjalny Departamentu I MSW - wspomina Cenckiewicz. Odbywające się tam rozmowy władz komunistycznych z obozem solidarnościowym poprzedziły obrady Okrągłego Stołu. "Regularne popijawy" w czasie negocjacji - Opisuję taką historię, kiedy Tadeusz Mazowiecki podczas pierwszego spotkania na Zawracie, jeszcze we wrześniu 1989 roku, prosi Kiszczaka, żeby alkohol nie był podawany, a przynajmniej nie w takich ilościach - mówi historyk. - Kiszczak podchodził do każdego z osobna z kieliszkiem i próbował skrócić dystans. Robił to dość często. A później to były regularne popijawy, widać już, że są panowie mocno wstawieni... w moim przekonaniu tylko części tych ludzi w nich uczestniczyła. Moim zdaniem Wałęsa, Frasyniuk z relacji, które znam, w takim stopniu jak Adam Michnik na przykład nie partycypowali - podkreśla. Cenckiewicz zwraca również uwagę na poważną rolę policji politycznej. - Myślę, że Kiszczak, co by o nim nie powiedzieć, ale techniki interpersonalne, operacyjne, psychologiczne nawet, miał opanowane. Na pewno to była część koncepcji ocieplania jego wizerunku jako, nie zapomnijmy, twórcy czy realizatora tego procesu negocjacyjnego transformacji. To było bardzo ważne, on był szefem policji politycznej - zaznaczył. Historyk dodał, że musiało być miejsce, w którym "dogadywano" proces zmian w węższym niż w Magdalence gronie. - Wszystko, co się dzieje między lutym a marcem 1989 roku, czyli pewna akceptacja dla Jaruzelskiego jako prezydenta, to zostało dogadane zupełnie gdzieś indziej - tłumaczył. Zmiany "pomimo" Okres lat 90. Cenckiewicz nazywa "postkomuną". Prowadzący zwracał uwagę, że w tym czasie udało się dokonać wielu pozytywnych zmian, w tym dokończyć proces akcesji Polski do NATO. - W wersji skrótowej to się udało pomimo tego, co ja opisuję. (...) W międzyczasie był rząd Olszewskiego, były generalnie pozytywne rządy Jerzego Buzka i AWS w sferach, o których tutaj mówimy i pewnego porządkowania spraw w służbach, nawet WSI. Cała rola generała Rusaka i próba weryfikacji kadr, właśnie związana z przyjęciem Polski do NATO - powiedział historyk. - Wymuszona przez Amerykanów, to jest charakterystyczne. "Przystępujecie do NATO, my was wpuszczamy, ale zróbcie przegląd kadr oficerskich w wojskowych służbach specjalnych u siebie". Tak, żeby ludzie po kursach GRU i KGB nie stanowili trzonu kierowniczego kadry oficerskiej tej służby. Proces został przerwany po przegranych wyborach przez AWS - dodaje. Sprawa FOZZ i rola Michała Falzmanna Cenckiewicz w swojej książce przypomina również sprawę Michała Falzmanna. - To był młody człowiek, który wierzył w to, że powstała Polska niepodległa po roku 1989. Zatrudnił się w Najwyższej Izbie Kontroli, został kontrolerem i splot okoliczności doprowadził do sytuacji, w której on znalazł się w zespole, który badał sprawę Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego - przypomina historyk. - Był tak zdeterminowany, że robił na serio te kontrole, co wywołało reakcje uniemożliwiające mu wgląd w niektóre materiały (...). - Walerian Pańko, prezes NIK, był przerażony działalnością swojego podwładnego inspektora i nawet go odsunął na kilka dni przed śmiercią od kontroli FOZZ - dodaje Cenckiewicz. Falzmann zmarł na zawał 18 lipca 1991 roku, w wieku 37 lat. - On się zderzył ze ścianą. Ludzie prawicy nie wierzyli, że jest tak źle, a tamci działali w konflikcie interesów i maskowali działania ludzi, którzy, nie chcę powiedzieć, kto ukradł te pieniądze, ale na pewno funkcji nadzorczych z ramienia Ministerstwa Finansów w stosunku do FOZZ nie realizowali. I pieniądze zostały rozkradzione - uważa historyk. Cenckiewicz: Postkomunizm się nie skończył Piotr Witwicki zapytał, kiedy w Polsce skończył się postkomunizm. - Nie skończył się. Transformacja ma to do siebie, że przepoczwarza się w kolejne fazy (...), z komunizmu na postkomunizm, z postkomunizmu nie wiem w co. Ale na pewno nie na antykomunizm - uważa Cenckiewicz. Dziennikarz dopytywał, czy postkomunizm nie skończył w 2015 roku, po dojściu PiS do władzy. - W wielu obszarach się nie skończył - odparł historyk. - Nie wiem, jaki mamy system. Ale nie mamy antykomunizmu jako doktryny obowiązującej w różnych obszarach życia, w tym tej, która dotyczy sfery pamięci i rozliczeń - ocenił Sławomir Cenckiewicz.