Odkąd nowa większość parlamentarna przyjęła we wtorek uchwałę dotycząca zmian w mediach publicznych, politycy PiS postanowili osobiście bronić telewizji. W siedzibie TVP przy Placu Powstańców Warszawy pojawiła się m.in. Joanna Lichocka z PiS zasiadająca w Radzie Mediów Narodowych, która decyduje o obsadzie kierownictwa publicznych mediów. Parlamentarzystka opublikowała wówczas zdjęcie z "reżyserki" w telewizji publicznej, co wywołało oburzenie nowej większości. W sprawie wypowiadali się m.in. Robert Biedroń z Nowej Lewicy czy Krzysztof Brejza z PO. Fotografia ma być również symbolem uzależnienia TVP od polityków PiS. - To jest symboliczny obraz tego, co działo się przez osiem lat w mediach publicznych. Oni siedzieli w reżyserce mediów publicznych. I z tej reżyserki muszą wyjść, bo tam powinni zająć miejsce fachowcy od bezstronnych mediów - powiedział tvn24.pl Szymon Hołownia, marszałek Sejmu. TVP. Joanna Lichocka: Trzeba przejść przez reżyserkę W rozmowie z Interią Joanna Lichocka odniosła się do całej sytuacji. Jak powiedziała, nie widzi nic zdrożnego w publikacji fotografii. Przekazała nam, że gościła w jednym ze sztandarowych programów TVP, więc wykorzystała okazję, by pokazać wszystkim niezakłóconą działalność publicznego nadawcy. - Jeśli ktoś wie, jak idzie się do "Gościa Wiadomości", zdaje sobie sprawę, że żeby wejść do studia, trzeba przejść przez reżyserkę. Zdjęcia publikowałam jedno po drugim: ze studia i sprzed studia - powiedziała Interii Lichocka. - Chciałam pokazać, że TVP wciąż działa na Placu Powstańców. Tępi propagandyści PO próbują wykorzystać to zdjęcie, żeby nadać mu zupełnie inne znaczenie - podsumowała. Poza Joanną Lichocką, fotografie z ludźmi z TVP opublikował m.in. Marcin Horała z PiS. Nie uważa pan, że zdjęcia polityków i dziennikarzy uderzają w ich niezależność? - dopytywaliśmy parlamentarzystę. - Pani Monika Olejnik swego czasu zrobiła sobie zdjęcie, ściskając się z Donaldem Tuskiem. W normalnej sytuacji oczywiście tak. Tylko sytuacja jest nadzwyczajna - stwierdził. Jakub Szczepański