Ministerstwo Aktywów Państwowych, Ministerstwo Handlu, Przemysłu i Energii Korei, polskie firmy energetyczne ZE PAK i PGE, Korea Hydro & Nuclear Power (KHNP) ogłosiły zawarcie listu intencyjnego w sprawie planu rozwoju elektrowni jądrowej w Pątnowie oraz zawarcie porozumienia o współpracy między ministerstwami. "ZE PAK i PGE zdecydowały się na potencjalną współpracę z KHNP ze względu na bezpieczną, funkcjonującą od ponad 40 lat oraz efektywną koreańską technologię reaktorów jądrowych. Obecnie KHNP jest trzecim największym operatorem elektrowni jądrowych na świecie, w ostatnim czasie zrealizowało z dużym sukcesem w terminie i budżecie jedną z największych inwestycji na świecie - elektrownię jądrową w Zjednoczonych Emiratach Arabskich w Barakah" - czytamy w informacji prasowej. Co na ten temat sądzą polscy politycy? Co ciekawe, sprawa atomu nad Wisłą od dawna łączy większość ugrupowań. Jedyne wątpliwości dotyczą szczegółów, ale kierunek wydaje się nie pozostawiać złudzeń - atom jest Polsce potrzebny. - Polska potrzebuje przynajmniej dwóch elektrowni jądrowych. To absolutne minimum, bo tak naprawdę potrzebujemy ich więcej. Jeśli udaje się rozpocząć równolegle dwa projekty, i nie trzeba czekać na siły i zasoby, by jeden zakończyć, a kolejny rozpocząć, to jest to doskonała wiadomość dla Polski - mówi Interii Maciej Konieczny z Razem, który w ten sposób odnosi się nie tylko do projektu realizowanego z Koreańczykami, ale też z Amerykanami, który ogłoszono kilka dni temu. Konieczny: Atom to sztafeta Jak zauważa nasz rozmówca, budowa będzie trwała długo, bo nawet optymistyczne założenia mówią o starcie polsko-koreańskiej inwestycji w ciągu czterech-pięciu lat. Oznacza to, że budowa rozciągnie się na kilkanaście lat. - To nie jest sprawa tylko tego rządu, ale też kilku kolejnych. To sztafeta, do której potrzebne jest ponadpartyjne porozumienie. W Polsce większość sceny politycznej jednoznacznie popiera budowę elektrowni jądrowych, więc przynajmniej w teorii przyszły rząd powinien mieć podobne zdanie. Ważne, by była kontynuacja. Źle by było, gdyby przyszła nowa miotła i zaczynała wszystko od zera, bo po prostu nie mamy na to czasu - uważa polityk. Jak zaznacza, wybór koreańskiego partnera jest zupełnie zrozumiały, a doświadczenie pokazuje, że podobne projekty sprawdziły się w przeszłości. - Koreańskie projekty są realizowane relatywnie szybko, więc kierunek jest słuszny. Ważna jest też dywersyfikacja. Jak mamy dwa równoległe projekty w różnych technologiach, to jak coś ma pójść nie tak, to może tylko w jednym, a w drugim wszystko pójdzie zgodnie z planem. To zwiększa prawdopodobieństwo, że szybciej będziemy mieli elektrownię jądrową - podkreśla Konieczny. Były minister gospodarki: Przed nami wielkie wyzwanie Zdaniem byłego ministra gospodarki Janusza Steinhoffa postawienie na atom było tylko kwestią czasu, bo nasza polityka energetyczna wymaga zredefiniowania. - Przed nami wielkie wyzwanie. To, że musimy zbudować reaktory jądrowe w naszym kraju, nie ulega wątpliwości. Uczestniczymy bowiem w polityce klimatyczno-energetycznej UE. Musimy odejść od archaicznej energetyki, miksu zdominowanego przez paliwa stałe, czyli węgiel brunatny i węgiel kamienny - podkreśla Steinhoff. - Mamy czas do 2050 roku, ale powinniśmy się bardzo spieszyć, bo niewykluczone, że będziemy mieli deficyt mocy i będziemy musieli importować energię elektryczną. Większość elektrowni węglowych to elektrownie, które mają grubo powyżej 40 lat. Są wyeksploatowane, niskosprawne, wysokoemisyjne. Wobec tego jak najszybciej powinniśmy budować energetykę jądrową - dodaje Steinhoff. Pierwsza elektrownia atomowa w Polsce w 2033 r.? Były wicepremier w rządzie Jerzego Buzka liczy, że budowa będzie odbywać się bez komplikacji. Przypomina, że w Finlandii oddawany jest ostatni reaktor Olkiluoto z kilkunastoletnim opóźnieniem i trzykrotnie zwiększonym budżetem. Pierwsza elektrownia jądrowa w Polsce ma zostać uruchomiona w 2033 roku. - To piekielnie napięty termin, biorąc pod uwagę to, że nie mamy doświadczenia. To wielkie wyzwanie dla polskiej administracji, ale też naszych podwykonawców i producentów. 2033 rok to bardzo krótki termin - uważa Steinhoff. Tymczasem Polska skorzysta z rozwiązań amerykańskich i koreańskich. Czy to dobry kierunek? - Nie ma tutaj wielkiej konkurencji, bo USA, Korea Południowa i Francja to trzy kraje, które wchodziły w grę. Ewentualnej propozycji rosyjskiej w ogóle byśmy nie uwzględniali (...) Nie jestem specjalistą, ale wydaje się, że jest to właściwy wybór technologii - mówi nam Steinhoff. Tchórzewski o dziewięcioletniej perspektywie Co do wyboru strategii dotyczącej transformacji energetycznej nie ma też wątpliwości były minister energii Krzysztof Tchórzewski. Uważa on, że energetyka jądrowa to dobre rozwiązanie pośrednie między OZE a źródłami konwencjonalnymi. - Już w 2007 roku rozpocząłem walkę o energetykę jądrową. W trakcie spotkań w Brukseli dotyczących zmian organizacyjnych w polskiej energetyce zauważyłem, że poważnie musimy przygotować się do transformacji energetycznej. Musieliśmy pokazać Komisji Europejskiej, jak będzie funkcjonować nasza energetyka, bo nie wystarczyło powiedzieć, że zlikwidujemy elektrownie węglowe. Nowoczesna energetyka węglowa jest dobrą rezerwą dla energetyki odnawialnej, ale energetyka jądrowa może być traktowana jako rozwiązanie pośrednie między odnawialnymi źródłami energii a konwencjonalnymi. Z jednej strony nie emituje i nie szkodzi bezpośrednio zdrowiu, więc nie musi być rezerwowana. Jeśli dojdziemy do odpowiedniego potencjału energetyki jądrowej, to wtedy mamy łatwiejszy do rozwiązania problem z transformacją - mówi Interii poseł Tchórzewski, który jest przewodniczącym sejmowej Komisji gospodarki i rozwoju. Jak dodaje, elektrownia jądrowa nie należy do najtańszych technologii, ale mimo wszystko jest ekonomicznie uzasadniona. - Żeby znacząco odsunąć węgiel od wpływu na energię elektryczną, potrzeba nam proporcjonalnie co najmniej jednej czwartej potencjału jądrowego. To może się udać. Energetyka jądrowa jest strawna ekonomicznie, nie najtańsza, ale opłacalna, jeżeli nie jest dominująca, dosyć pewna i trwała, bo obecnie bloki jądrowe wytrzymują do 100 lat. Biorąc pod uwagę 35-letni okres żywotności elektrowni węglowych, to obecnie trzy do czterokrotnie droższa technologia jądrowa w zasadzie kosztuje podobnie - podkreśla Tchórzewski, przewodniczący Rady Doradców Politycznych premiera Mateusza Morawieckiego. Jednocześnie nasz rozmówca ocenia, że prace postępowały bardzo powoli, a wszystko "tak długo trwało". - W 2007 roku stwierdziłem mocno, że błędem było "zatopienie" Żarnowca, a powrót do tematu energetyki jądrowej jest konieczny. Ubolewam, że to wszystko tak długo trwało. W ciągu ostatnich trzech-czterech lat udało się zrobić wiele uzgodnień, m.in. z ludnością lokalną, a na ukończeniu są też np. badania morza. Tak naprawdę mamy więc zaoszczędzone kilka lat i jeśli mówi się, że elektrownię buduje się 12 lat, to w moim przekonaniu trzy lata mamy już za sobą, a więc za dziewięć lat możemy odpalić pierwszy blok jądrowy w Polsce. Trzeba to robić - przekonuje Tchórzewski.