Sędzia Piotr Hofmański, a także politycy: szef IPN Karol Nawrocki, były wiceminister aktywów państwowych Karol Rabenda i prezydent Wałbrzycha Roman Szełemej znaleźli się - jak podała Mediazona - na liście wrogów Rosji. To zestawienie zawiera nazwiska polityków i urzędników poszukiwanych przez rosyjskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Sędzia Piotr Hofmański był na liście od dawna, a trzej kolejni panowie znaleźli się w najnowszym rozdaniu. Prezes Międzynarodowego Trybunału Karnego wydał nakaz aresztowania Władimira Putina, więc nie może dziwić, że jest poszukiwany przez rosyjskie MSW. Czym natomiast narazili się pozostali? Mediazona twierdzi, że podstawą może być ich aktywna działalność na rzecz desowietyzacji. W ostatnich miesiącach wszyscy byli bowiem zaangażowani w likwidację poradzieckich pomników w Polsce. Polacy na liście Kremla. "Dobrze wykonuje pracę" Prezes IPN Karol Nawrocki po informacji o wpisaniu na rosyjską czarną listę reaguje bez emocji. - Czuję się z tym równie dobrze jak przed tym. Nadal konsekwentnie służę państwu polskiemu - mówi nam Nawrocki. - Postsowiecka propaganda i groźby rosyjskiego MSW nie są w stanie zatrzymać ustawowej działalności polskiego Instytutu Pamięci Narodowej - dodaje. Gdy dopytujemy czy znalezienie się na tej liście to bardziej powód do dumy czy raczej wstydu, szef IPN odpowiada: - To dowód, że dobrze wykonuję swoje obowiązki. Wątpliwości nie ma natomiast Karol Rabenda, były wiceszef MAP. - Być ściganym przez Rosję? To raczej docenienie mojej działalności. Nie czuję się źle w takim towarzystwie. Dostawałem od znajomych wiadomości z gratulacjami, więc chyba dobrze to o mnie świadczy - uśmiecha się Rabenda. Rabenda: To komunikat: "pamiętajcie, że was obserwujemy" Nasz rozmówca wskazuje jednak, że nie wiadomo, co wiąże się z wpisaniem na taką listę. - Uczucie jest dziwne, specyficzne, bo nie wiem, jaki charakter ma ta lista i gdzie Rosja będzie próbowała to egzekwować. Jeśli pojadę za granicę, to będzie mała obawa, że na lotnisku wyskoczy jakiś komunikat i będę musiał się tłumaczyć - opisuje. Tymczasem sprawa jest dużo poważniejsza, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Poza czworgiem Polaków na liście jest znacznie więcej osób, głównie z Europy Środkowo Wschodniej. Najgłośniejsze nazwisko to oczywiście Kaja Kallas, czyli premier Estonii. Nie brakuje natomiast innych znanych polityków, głównie z krajów bałtyckich. - Na liście są głównie politycy Europy Środkowo-Wschodniej, więc to może pogrożenie palcem i komunikat: "pamiętajcie, że was obserwujemy". Może to też element polityki wewnętrznej. Nie wiem. MSZ mogłoby się tym zainteresować, bo chodzi o obywateli polskich - mówi nam Rabenda. Polacy na liście Rosji. Jak zareaguje MSZ? - Zastanawiam się, czy nie zwrócić się z wnioskiem do MSZ, które jako jedyne jest w stanie uzyskać dodatkowe informacje w tej sprawie. Nie wiadomo, kto jeszcze jest na tej liście. Pojawiło się kilka nazwisk, ale nie oznacza to, że to wszystkie. To zadanie dla MSZ - nie ma wątpliwości polityk PiS. Tymczasem litewskie MSZ wystosowało w środę notę protestacyjną do władz Rosji po umieszczeniu ministra kultury Litwy Simonasa Kairysa i ponad 20 innych polityków tego kraju na tej liście. Również i oni są poszukiwani przez rosyjskie MSW za demontaż pomników z czasów sowieckich. Na działania Rosji zareagowało też estońskie MSZ, które wezwało rosyjskiego charge d'affaires. To odpowiedź na decyzję Moskwy o wpisaniu premier Estonii Kai Kallas i sekretarza stanu Taimara Peterkopa na listę osób poszukiwanych. Resort podkreślił, że takie działanie "nie powstrzyma Tallina od właściwego postępowania". Łukasz Szpyrka *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!