Apel szefa SLD ma związek ze zbliżającą się publikacją książki historyków IPN Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka, w której mają znaleźć się nieznane dotychczas dokumenty o Lechu Wałęsie z początku lat 70. na temat jego rzekomych kontaktów z SB. Książka, mimo że się jeszcze nie ukazała, już wywołała polityczną burzę. Sam Wałęsa nazwał ją "paszkwilem", a tezy w niej zawarte - "bzdurami". Prezydent Lech Kaczyński uważa z kolei, że Wałęsa był agentem SB o kryptonimie "Bolek". Jak podkreślił Napieralski na środowej konferencji prasowej, Sojusz wielokrotnie przestrzegał przed sytuacja, w której ludzie niszczeni są na podstawie "kwitków". - Kiedy wojna teczek i latające papiery, świstki, gnębiły ludzi lewicy, prawica spoglądała na to spokojnie. Prawica przyglądała się temu i mówiła "ok", bo to przecież bije w ludzi lewicy. Dziś ci sami żołnierze polityczni, zatrudnieni za olbrzymie pieniądze w IPN niszczą wielki autorytet Polski - Lecha Wałęsę - podkreślił szef SLD. Zwrócił uwagę, że za granicą sytuacja ta jest niezrozumiała. Przypomniał, że Wałęsa to symbol Polski, symbol pojednania, osoba, która doprowadziła do obrad "Okrągłego Stołu". - Ten symbol, czyli Lech Wałęsa dzisiaj jest opluwany i atakowany przez IPN - mówił Napieralski. - Znowu toczymy spór, wojnę, niszczymy ludzi, tylko na podstawie jakiś kwitków. Za chwilę każdy inny polityk, pan prezes (IPN) Kurtyka może stać się "Bolkiem", czy "Lolkiem" - dodał szef Sojuszu. Zaapelował, by skończyć z "wojną teczek". - Czas z tym skończyć, zakończyć tą farsę, bo IPN to "instytut zakłamania historii", a nie Instytut Pamięci Narodowej - ocenił lider SLD. Zdaniem Napieralskiego, IPN należy zlikwidować, a materiały w nim zgromadzone - przekazać do Archiwum Akt Nowych.