- Na pewno jest duży szok, duże niedowierzanie, że stało się, jak się stało - o ograniczeniu budżetu Biełsatu i zwolnieniu jego dyrektorki Agnieszki Romaszewskiej-Guzy mówi nam osoba z wewnątrz redakcji. Jak dodaje, "sytuacja zmierzała do tego już od grudnia 2023 roku". - Agnieszka nie jest osobą bliską nowej władzy, która przejęła media publiczne, więc zanosiło się na taki scenariusz. I tak długo to potrwało - dodaje. Bogdan Zdrojewski, poseł Koalicji Obywatelskiej i przewodniczący sejmowej komisji kultury i środków przekazu: - Wiem, jaki jest dorobek Biełsatu i on nie budzi wątpliwości. Musimy jednak odróżnić dwie rzeczy. Niesłuszna jest teza, że Biełsat jest likwidowany, aczkolwiek nie jestem w tym momencie w stanie ocenić realnych skutków wprowadzonych ograniczeń finansowych. Z drugiej strony, mamy potworne problemy finansowe mediów publicznych, wynikające z weta prezydenta do ustawy okołobudżetowej i wstrzymywania przez przewodniczącego KRRiT wypłat z abonamentu RTV. Biełsat do zmiany. Pieniądze i zmiana strategii Trudna sytuacja finansowa mediów publicznych to kluczowy element oficjalnej linii MSZ w kwestii ograniczenia budżetu Biełsatu na 2024 rok - kierownictwo stacji wnioskowało o 75 mln, otrzymało 40. Czyli o 34 mln mniej niż miało do dyspozycji w 2022 i 2023 roku. W 2023 roku Biłesat otrzymał 74 mln zł - 63 z budżetu MSZ i 11 z kasy TVP. - Do tej pory mieliśmy do czynienia z patologiczną sytuacją, gdzie za granicę nadawały cztery telewizje niewspółpracujące ze sobą, za kwotę ponad 200 mln zł. Efekty tego były mizerne - oznajmił na poświęconej sytuacji wokół Biełsatu rzecznik prasowy MSZ. - TVP postanowiła to zmienić, czyniąc TVP World stacją flagową, nadającą w językach: angielskim, rosyjskim i niemieckim - doprecyzował Paweł Wroński. Efekt jest taki, że Biełsat otrzymał 34 mln zł (czyli 46 proc.) mniej niż w ubiegłym roku i 35 mln mniej, niż wnioskował na 2024 rok. Przyznana kwota 40 mln zł ma natomiast pokryć zarówno koszty działalności stacji w tym roku, jak również wystarczyć na przygotowanie rosyjskojęzycznej części programu TVP World. Cięcia są w dużej mierze spowodowane fatalną sytuacją finansową mediów publicznych i niepewną przyszłością ekonomiczną spółki. Z powodu prezydenckiego weta do ustawy okołobudżetowej Telewizja Polska została odcięta od możliwości pozyskania 3 mld zł z budżetu państwa. Co więcej, decyzją Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji nie otrzymuje również przysługujących jej transz wpływów z abonamentu RTV. To potężne ciosy dla spółki, która jeszcze w grudniu zaraportowała do KRRiT, że w 2024 roku będzie ponad 2,5 mld zł "pod kreską". Jak mówi nam prof. Tadeusz Kowalski, medioznawca i członek KRRiT, miesiąc funkcjonowania TVP to koszt około 220 mln zł i to w sytuacji bez nowych przedsięwzięć czy inwestycji. - Blokowanie pieniędzy dla mediów publicznych przez KRRiT jest pozbawione podstaw prawnych. Te środki już dawno powinny trafić do spółek - uważa prof. Kowalski. - Obecnie Rada, na czele z jej przewodniczącym, forsuje wątpliwą narrację o obronie porządku prawnego i robi, co w jej mocy, żeby utrudnić funkcjonowanie TVP - ocenia. Trudna sytuacja Telewizji Polskiej odbija się też m.in. na Biełsacie. - Brutalna prawda jest taka, że likwidatorzy w obecnej sytuacji otrzymali jasny przykaz: optymalizacji kosztów i szukania oszczędności - mówi Interii poseł KO Bogdan Zdrojewski, przewodniczący sejmowej komisji kultury i środków przekazu. Szukanie oszczędności to jednak dopiero początek zmian. Z informacji Interii w MSZ wynika, że resort we współpracy z TVP planuje gruntowną zmianę strategii nadawania kanałów zagranicznych. Za jej przygotowanie odpowiedzialny był właśnie rzecznik Wroński. - Chcemy zrobić tak, żebyśmy - jak brytyjskie BBC - nadawali skutecznie. Nie skupiajmy się w tej sytuacji tylko na Biełsacie, bo to element dużo szerszej zmiany - założenia przygotowywanych zmian tłumaczy Interii wysoko postawiony urzędnik resortu. Ten sam rozmówca zapewnia nas, że ani MSZ, ani rząd nie będą szczędzić pieniędzy na realizację zmian, ponieważ zdają sobie sprawę ze strategicznej roli kierunku wschodnie w obecnej sytuacji geopolitycznej. - W niektórych przypadkach będą to pieniądze pewnie nawet znaczniejsze niż w części ośrodków regionalnych TVP - słyszmy. - Nikt nikomu nie chce tutaj zaszkodzić, nikt nie chce się wycofywać ze Wschodu - przekonuje nasze źródło w MSZ. Zmiany w Biełsacie. Problemem była Romaszewska-Guzy Oficjalna wersja to jednak tylko część prawdy o tym, dlaczego los Biełsatu jest dzisiaj niepewny, a dyrektor Agnieszka Romaszewska-Guzy straciła posadę. Wersja nieoficjalna, którą potwierdza kilka źródeł Interii w MSZ, mówi wprost o tym, że nowa ekipa kierująca polską dyplomacją nie chciała dłużej współpracować z doświadczoną dziennikarką. W wypowiedzeniu, które otrzymała od likwidatora TVP Daniela Gorgosza, zarzucono jej brak należytej dbałości o dobro pracodawcy i jego dobre imię, a także odmowę podjęcia działań zleconych przez pracodawcę mających na celu dostosowanie działalności Biełsatu do posiadanych środków finansowych pochodzących z budżetu państwa. W dokumencie widnieje też zarzut negowania działań podjętych przez pracodawcę. - Negocjacje w sprawie mojego odejścia trwały dwa dni. Próbowano mnie skłonić do odejścia "na miękko". Tylko nie miałam powodu, żeby odchodzić. Dlatego nie chciałam nic podpisać, żadnego porozumienia stron. Gdy doszliśmy do czternastu pensji, zaczęłam się nawet zastanawiać - mówi sama Romaszewska-Guzy pytana o tę kwestię w wywiadzie dla Interii. W rozmowie z Jakubem Szczepańskim wylicza, co miało złożyć się na jej odprawę: dziewięć płatnych miesięcy zakazu konkurencji, trzy wypowiedzenia, miesiąc odprawy emerytalnej i półtora miesiąca dodatkowego urlopu. - Pomyślałam: cholera, mogłabym sobie przez jakiś czas spokojnie pożyć. Jestem tylko człowiekiem - relacjonuje. Szybko jednak zaznacza: - Niczego nie podpisałam, nie muszę gryźć się w język. W język na temat Romaszewskiej-Guzy nie gryzą się też jednak w MSZ. - W przypadku pani redaktor Romaszewskiej było bardzo wiele słów, ale mało czynów - mówi nam wysoko postawiony przedstawiciel resortu. Inny z ważnych urzędników ministerstwa idzie w swojej ocenie dziennikarki jeszcze dalej. - To prawda, nie ma dobrych relacji między obecną ekipą a panią redaktor. Trudno akceptować ciągłe wyrzuty, pomówienia czy wręcz zwykłe krętactwa, jeśli chodzi o szukanie winnych wszędzie, tylko nie u siebie - wylicza nasze źródło. Na tym jednak nie koniec zarzutów. - Najdelikatniej mówiąc, mieliśmy w resorcie dosyć roszczeniowej postawy Biełsatu i redaktor Romaszewskiej - stwierdza nasz rozmówca. Samą Romaszewską-Guzy podsumowuje słowami: - Często zachowywała się nielojalnie, często była stroną, grała na inną władzę i się z tym nie kryła. Biełsat. 17 lat i wielu prezesów - Redaktor Romaszewska nie jest osobą łatwą we współpracy, to powszechna wiedza - mówi Interii Juliusz Braun, jeden z byłych prezesów TVP, z którymi współpracowała dziennikarka. - Była pomysłodawczynią i przez wiele lat kierowała Biełsatem, to dzięki niej i pod jej kierownictwem Biełsat zyskał bardzo poważną markę międzynarodową - ocenia. Sposób rozstania z Romaszewską-Guzy "z dnia na dzień, bardziej pod pretekstem spraw finansowych" określa natomiast jako "działanie nieeleganckie". Wątpliwości Brauna budzi również "zaczynanie zmian od ograniczenia finansowania i usunięcia twórczyni Biełsatu". - Wydaje mi się to dziwną i błędną kolejnością - podkreśla. Prof. Tadeusz Kowalski, medioznawca i członek KRRiT, przypomina, że Romaszewska-Guzy kierowała Biełsatem przez 17 lat i współpracowała w tym czasie z wieloma prezesami TVP z różnych nadań politycznych. Nie przeszkadzało to - jak mówi nasz rozmówca - w stworzeniu ważnego i cennego medium. - Przy czym redaktor Romaszewska swoich poglądów nie zmieniła. Nie zmieniła też sposobu ich wyrażania - zawsze robiła to w sposób bezkompromisowy i dosadny. Można się było z nią zgadzać albo nie, ale zawsze warto było jej wysłuchać - uważa prof. Kowalski. Agnieszka Romaszewska-Guzy zwolniona. "Nie unikała komentarzy" O tym, że Agnieszce Romaszewskiej-Guzy nie jest po drodze z nową ekipą władzy, wiedzieli i wiedzą jej współpracownicy z Biełsatu. Nie dziwi ich niechęć MSZ do byłej już dyrektorki. - Jeśli chciała walczyć o Biełsat, to powinna unikać jednoznacznego pozycjonowania się politycznie. Co prawda nie waliła jakoś mocno w obecnie rządzących, ale było to symetryzowanie ze wskazaniem na opozycję. Nie unikała komentarzy politycznych. To odegrało tutaj dużą rolę - ocenia jeden z dziennikarzy Biełsatu. Mówi jeden z byłych podwładnych Romaszewskiej-Guzy: - Likwidatorzy szukają oszczędności, restrukturyzują co się da. Agnieszka myślała, że jakoś się uda, że zrobi raban i będzie okej. W poprzednich latach robiła raban i zawsze się udawało, ale tym razem przelicytowała. Zaskakujące było to, jak bardzo nie doceniła zagrożenia, które rysuje się nad nią i nad redakcją. Inni nasi rozmówcy ze stacji podkreślają, że również koligacje rodzinne nie działały na korzyść Romaszewskiej-Guzy. Jej matka, Zofia Romaszewska, jest od lat doradczynią prezydenta Andrzeja Dudy, natomiast mąż, Jarosław Guzy, w połowie grudnia rozpoczął misję ambasadora RP w Kijowie. Jak dodają nasi rozmówcy z Biełsatu, jest niemal pewne, że znajduje się na liście 50 ambasadorów, których MSZ planuje odwołać z polskich placówek. Zwłaszcza, że sympatią do Guzego, jeszcze z czasów rządu Jana Olszewskiego, ma nie pałać premier Donald Tusk. - Dopuszczam możliwość, że ktoś tak uważa, ale nie znaczy, że zgadzam się z podobnym rozumowaniem. (...) Jakoś oczywiście jesteśmy wychowani, ale nie odpowiadamy za rodziców - komentuje to Romaszewska-Guzy. - Kiedy możliwości pracy, działania, robienia kariery, są uzależnione od preferencji politycznych, mówimy o totalitaryzmie. Tak było w PRL-u, za czasów PZPR i stronnictw sojuszniczych. W państwie demokratycznym osobiste poglądy powinny być bez znaczenia - nie przebiera w słowach. Łukasz Rogojsz *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!