Jak ustaliła wp.pl, do resortu dyplomacji w zeszłym tygodniu wpłynęła propozycja "porozumienia w sprawie rozwiązania stosunku pracy" złożona przez Marka Magierowskiego - polskiego ambasadora w USA. Urzędnik został wezwany do Warszawy 15 lipca, na jego miejsca MSZ chce powołać Bogdana Klicha. Marek Magierowskich z propozycją dla MSZ? Sikorski reaguje Magierowski, jak twierdzi portal, za "rozwiązanie umowy" chce wypłaty ze strony ministerstwa 346 tys. zł oraz 137 tys. dol. - zsumowane i przewalutowane kwoty dają łącznie blisko milion złotych. Ambasador ma tłumaczyć w piśmie, że właśnie tyle zarobiłby, gdyby pełnił swoją funkcję przez zwyczajowe cztery lata, czyli do listopada 2025 r. "Pisowscy propagandyści i dyplomaci wyceniają swoje usługi na setki tysięcy złotych. A tacy byli pobożni i patriotyczni. Czy swoją walkę z elitami muszą zawsze uprawiać za publiczne pieniądze?" - napisał w X Radosław Sikorski. Milion złotych dla Marka Magierowskiego? Pierwsze komentarze Do sprawy odniósł się także Krzysztof Brejza. "Odwołany ambasador RP w USA M. Magierowski proponuje polskiemu rządowi porozumienie, w myśl którego podatnicy mieliby mu zapłacić milion złotych. Trudno powiedzieć za co miałby być ten milion. Ale jedno jest pewne: tę ekipę śmiało można nazwać klubem milionerów. Nie masz miliona - wypadasz z gry. Szkoda, że na te miliony składają się zwykli ludzie" - skomentował europoseł. "Prawdziwy PiS chce się nachapać legalne albo nielegalnie. Pan Magierowski jest kolejnym tego przykładem, odejdę, ale mi zapłaćcie prawie milion. Powiedzieć o nich obrzydliwi, to tak jakby nic nie powiedzieć" - stwierdził Tomasz Trela z Lewicy. Sprawa Marka Magierowskiego. Odpowiedź MSZ Oficjalnie MSZ - w przesłanym komentarzu dla mediów - twierdzi, że propozycja ambasadora "nie znajduje żadnego uzasadnienia w obowiązujących przepisach prawa", ponieważ "nie istnieje żaden tryb rekompensaty" dla dyplomatów wzywanych do kraju. Jednocześnie resort dodał, że "część ambasadorów występuje z takimi propozycjami". Na gruncie obecnych przepisów odwołani dyplomaci przez trzy miesiące otrzymują równowartość wynagrodzenia w złotówkach. Wymiana ambasadorów na placówkach wywołała konflikt na linii MSZ-Pałac Prezydencki. Radosław Sikorski wielokrotnie zwracał uwagę, że jako nowy szef dyplomacji ma prawo do dobierania swoich współpracowników oraz personelu dyplomatycznego, a Prezydent RP - zgodnie z konstytucją - realizuje politykę zagraniczną wykreowaną przez rząd. Z kolei Andrzej Duda - powołując się również na ustawę zasadniczą - wskazywał na konieczność swojej kontrasygnaty do decyzji szefa MSZ. Kłótnia o ambasadorów. Prezydent nie zgada się na zmianę w Waszyngtonie Kością niezgody stała się przede wszystkim obsada ambasady w Waszyngtonie. Do tej pory stanowisko pełnił Marek Magierowski - były rzecznik prasowy prezydenta, były wiceminister spraw zagranicznych. Na jego miejsce Radosław Sikorski wyznaczył Bogdana Klicha - senatora Koalicji Obywatelskiej, byłego szefa MON - decyzja personalna nie spodobała się jednak w Pałacu Prezydenckim. Jeszcze w czerwcu Andrzej Duda zapowiedział w Telewizji Republika, że dopóki będzie pełnił swój urząd, nie podpisze tej nominacji ambasadorskiej. - (Rządzący) chcą wysłać na ambasadora polskiego do USA człowieka, który był ministrem obrony, kiedy w polskim samolocie rządowym, wojskowym (..) zginął prezydent RP w katastrofie lotniczej, plus jedni z najważniejszych ludzi w państwie - powiedział prezydent. - Nigdy się na to nie zgodzę, dopóki jestem prezydentem jeszcze przez te czternaście miesięcy nigdy nie podpiszę tej nominacji ambasadorskiej (...), nie będę kompromitował Polski - dodał. ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!