Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Kuźnia opozycji

Jerzy Zawieyski, pierwszy prezes Klubu Inteligencji Katolickiej w Warszawie, wypadł ze szpitalnego okna. Niewykluczone, że był to mord polityczny.

/East News

Centrum Warszawy. Nieopodal Krakowskiego Przedmieścia. Lokal na drugim piętrze w kamienicy na rogu ulic Oboźnej i Sewerynów. Jeszcze niedawno mieściła się tutaj redakcja "Tygodnika Solidarność". Obecnie swoją siedzibę ma tu warszawski KIK.

Wcześniej Klub znajdował się niedaleko stąd. W budynku przy ulicy Kopernika. - Mówi się, że to miejsce znalazł Tadeusz Mazowiecki - opowiada Stanisław Latek, który prawie przez 25 lat był sekretarzem stołecznego KIK, p.o. prezes, wiceprezesem, a dziś jest członkiem zarządu. - Byliśmy tam od chwili powstania. To było duże mieszkanie, własność Krajowego Związku Plantatorów Buraka Cukrowego. Znajdował się tam KIK i "Więź". Niestety, kilka lat temu drastycznie podniesiono czynsz. Nie było nas stać na ten historyczny lokal. Miasto coś oferowało, lecz to nam nie odpowiadało.

- Obecna siedziba to lokal przejściowy - dodaje Jakub Kiersnowski, sekretarz warszawskiego KIK. - Mamy już własny, przy ulicy Freta, w kamienicy ojców dominikanów. Po szeroko zakrojonej zbiórce pieniędzy wykupiliśmy tam poddasze i właśnie adaptujemy na nasze potrzeby.

Sieć stowarzyszeń skupiających osoby, które pragną w sposób świadomy przeżywać swoje powołanie katolików świeckich, powstała z chwilą dojścia do władzy Władysława Gomułki, na fali odwilży październikowej, liberalizacji, w 1956 roku. Były to kluby niezależne zarówno od władz państwowych, jak i od hierarchii kościelnej. Nie opowiadały się za żadną opcją polityczną.

- To była inicjatywa ogólnopolska - tłumaczy Stanisław Latek. - Pierwszy klub nazywał się Ogólnopolski Klub Postępowej Inteligencji Katolickiej. Wśród inicjatorów byli ludzie z różnych miast: Tadeusz Mazowiecki, Jerzy Zawieyski, Zygmunt Skórzyński, Stanisław Stomma, Jerzy Turowicz, ks. Tadeusz Fedorowicz, ks. Jan Zieja, Antoni Gołubiew, prof. Irena Sławińska. Było to środowisko Znaku, "Tygodnika Powszechnego", KUL-u. Niektórzy o przedwojennych tradycjach. Władze zgodziły się na działalność, ale tylko pięciu klubów. W stolicy, Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu i Toruniu. Opracowano statut i skrócono nazwę.

- W polskim katolicyzmie były i są

różne nurty

- zauważa Stanisław Latek. - Na początku był prawdziwy chaos - mówi Andrzej Wielowieyski, wieloletni członek władz warszawskiego KIK, opozycjonista, po 1989 roku poseł i wicemarszałek Senatu.

- Byliśmy społeczeństwem wykrwawionym, z przetrzebionymi elitami. Potem jeszcze część poszła na emigrację. A Kościół też był pozbawiony elit. Zatem powstanie tych klubów było swojego rodzaju aktem łaski.

W styczniu 1957 r. nowy ruch uzyskał pozwolenie na wyłonienie swej reprezentacji parlamentarnej w postaci pięcioosobowego Koła Poselskiego ZNAK. Na jego czele stanął pisarz katolicki Jerzy Zawieyski, pełniący także funkcję prezesa KIK w Warszawie. Rok później środowisko warszawskiego KIK-u rozpoczęło wydawanie miesięcznika "Więź", którego redaktorem naczelnym został Tadeusz Mazowiecki. W tym samym roku Koło Poselskie "ZNAK" - w sytuacji zacieśniania się systemu Gomułki i stopniowego likwidowania warunków względnej swobody okresu tzw. października - wystosowało do ówczesnych władz PRL memoriał, w którym po raz pierwszy stanowczo opowiedziało się za respektowaniem praw ludzi wierzących w życiu publicznym.

W marcu 1968 r., Koło Poselskie ZNAK weszło w otwarty konflikt z władzami PRL, bowiem Jerzy Zawieyski, który był wówczas członkiem Rady Państwa, odważył się otwarcie je skrytykować z trybuny sejmowej za brutalne pobicie manifestujących studentów. Zapłacił za to zresztą wysoką cenę, gdyż potem był zwalczany przez władzę, przeszedł udar mózgu i zginął po wypadnięciu ze szpitalnego okna. Oficjalna wersja uznała jego śmierć za samobójstwo, lecz liczne poszlaki wskazywały, że mogło to być morderstwo polityczne.

- To były trudne lata - wspomina Stanisław Latek. - Państwo odebrało nam dochody z "Libelli", firmy, która powstała, by finansować działalność KIK, ingerowało w budżet. Ale bronili nas zawzięcie kardynałowie Stefan Wyszyński i Karol Wojtyła. Prymas powiedział wręcz, że KIK-i są na stanie posiadania Kościoła. Nie chcieliśmy być podobni do PAX, który był uległy i powiązany z państwem. U nas miało być miejsce do swobodnej dyskusji. I było. To z tego środowiska wyszły Uniwersytety Latające, głodówki.

Jak mówi Andrzej Wielowieyski, okres II Soboru Watykańskiego był dużym wstrząsem dla środowiska KIK. - Ale pozytywnym - dodaje.

- W Polsce ożywialiśmy ruch posoborowy. Wykłady, seminaria, referaty, obozy, współdziałanie z duszpasterstwami - wiele spotkań w całym kraju.

Mimo zgody na działalność, każdorazowo klub musiał uzyskiwać zezwolenie na tematykę spotkań. Zatwierdzali je urzędnicy z ulicy Mysiej, czyli z urzędu cenzury.

- Ale to był klub, więc odbywały się tam spotkania towarzyskie, dyskusje - dodaje Stanisław Latek. - Uczestniczyli w nich ludzie o różnym pochodzeniu i punkcie widzenia. Ważna była

działalność w sekcjach.

W sekcji rodzin prowadzono pracę wychowawczą i formacyjną. Młodzież wyjeżdżała na obozy, spotykała się ze swoimi duszpasterzami. Były kursy przedmałżeńskie, spotkania, np. z Andrzejem Wajdą, rozmowy z przedstawicielami innych wyznań.

- Sekcja rodzin powstała z inicjatywy harcerzy z Szarych Szeregów - tłumaczy Andrzej Wielowieyski. - Chcieli kontynuować swoje tradycje. Po latach to środowisko liczyło ponad 20 grup, ok. 100 rodzin. Była też bardzo aktywna sekcja młodych, którą tworzyli studenci. Te dwa środowiska ukształtowały klub, do którego dochodzili także ludzie ze środowisk chłopskich. Uzupełniali go byli członkowie chadecji, silnie związani z Kościołem. Ale największą dynamiką wykazywali się byli harcerze.

Andrzej Wielowieyski przyznaje, że kontakty z hierarchią kościelną nie zawsze były dobre. - Np. Karol Wojtyła był otwarty na kontakty ze świeckimi, ale nie wszyscy biskupi myśleli podobnie - stwierdza. - Na szczęście było sporo ośrodków, gdzie współpraca z duszpasterstwem była znakomita. I to one nadawały tempo, rytm wspólnej pracy.

Np. w Poznaniu aktywnie działało duszpasterstwo akademickie pod kierownictwem ojca Konrada Hejmy. Na spotkaniach rozmawiano o wszystkim. O polityce, etyce, seksie. Potem były pielgrzymki, które na początku traktowano nieufnie. Ale formowały się młodzieżowe grupy studenckie i z czasem powstała nawet grupa pielgrzymkowa zwana żółto-biało-żółtą.

Andrzej Wielowieyski dodaje, że stołeczny KIK miał doskonałe kontakty z ks. kardynałem Stefanem Wyszyńskim. - Co roku prymas przyjmował na trwającej blisko pół dnia audiencji cały zarząd - wspomina. - Były to mądre rozmowy na niełatwe tematy. Doszło jednak do poważnego konfliktu. Stanisław Stomma przygotował bowiem memoriał dla Watykanu o wielkim sporze w Polsce pomiędzy prymasem a Gomułką. Napisał, że to bardzo groźne, że trzeba interweniować. Prymas Wyszyński wpadł wtedy w wielką złość, gdyż obawiał się włączenia Watykanu w nasze sprawy. Uważał, że możemy na tym coś stracić. Memoriał uznał za nielojalność. Ale moim zdaniem, wystąpienie Stommy było uzasadnione. Gomułka mógł, bowiem uderzyć i aresztować prymasa. Wtedy wszyscy mieli rację. Na szczęście po kilku miesiącach sprawa ucichła.

W 1972 roku doszło do podziału wewnątrz KIK pomiędzy opozycyjną w stosunku do komunizmu frakcją Tadeusza Mazowieckiego i bardziej ugodową wobec władz państwa grupą Janusza Zabłockiego. Na skutek tego konfliktu grupa pod kierownictwem Konstantego Łubieńskiego, Wacława Auleytnera i Janusza Zabłockiego odeszła z Klubu i założyła najpierw tzw. PolKIK, a potem Polski Związek Katolicko-Społeczny.

- Rozłam pozwolił nam zachować naszą tożsamość i opozycyjny charakter względem władz komunistycznych - mówi Stanisław Latek. - W 1976 r., kiedy w trakcie sejmowej debaty nad wpisaniem przewodniej roli PZPR do Konstytucji PRL, poseł ZNAK Stanisław Stomma wstrzymał się od głosowania, w kole ZNAK pozostawiono wyłącznie zwolenników Zabłockiego.

W tym samym okresie działacze Klubów Inteligencji Katolickiej brali coraz aktywniejszy udział w formowaniu opozycji demokratycznej w Polsce. Wojciech Ostrowski i Henryk Wujec zostali członkami KOR, Andrzej Wielowieyski - członkiem grupy Doświadczenie i Przyszłość, a Bohdan Cywiński - wykładowcą TKN i Uniwersytetu Latającego. W 1977 roku w kościele Świętego Marcina kręgi warszawskiego KIK-u zainicjowały największą w PRL głodówkę w obronie aresztowanych. W sierpniu 1980 roku pięciu członków KIK z Tadeuszem Mazowieckim, Andrzejem Wielowieyskim i Bohdanem Cywińskim zostało ekspertami gdańskiego Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego, biorąc udział w negocjacjach z rządem, czego efektem było podpisanie porozumienia z "Solidarnością".

- Ruch "Solidarności" stał się wielkim przymierzem robotników i młodej inteligencji technicznej - zauważa Andrzej Wielowieyski.

- Na fali odwilży

powstało wówczas ok. 60 klubów w całej Polsce - opowiada Stanisław Latek. - W okresie stanu wojennego wielu działaczy było internowanych bądź działało w podziemnych strukturach "S". Zawieszono też działalność klubów. Ale nie wszystkich, bowiem niektóre miały nieco inną nazwę. Nie nazywały się KIK, lecz np. Szczeciński Klub Katolików. I te mogły - w ograniczonym zakresie - funkcjonować. Pozostałe z czasem odwieszano. My powróciliśmy do działalności statutowej w 1983 roku. I wiele spraw, struktury, więzi należało budować od nowa.

Nie było łatwo. Zwłaszcza że władze ciągle starały się komplikować funkcjonowanie klubów. - W końcu lat osiemdziesiątych środowisko KIK-u odegrało rolę pomostu, który umożliwił negocjacje rządu z opozycją i stroną kościelną w postaci Okrągłego Stołu - mówi Stanisław Latek. - W lutym 1989 roku przy Okrągłym Stole w Warszawie, w ramach reprezentacji "Solidarności" zasiadło 20 członków KIK.

- Wówczas spadła liczba członków, wielu znalazło miejsce w polityce, i dyplomacji - przyznaje Stanisław Latek. - To osłabiło nasze kadry. Ale dało też satysfakcję, że ludzie, którzy się u nas uczyli, mogli swoją wiedzę i doświadczenie wykorzystywać gdzie indziej.

Stanisław Latek zauważa, że wtedy powstały również inne ruchy i stowarzyszenia o podobnym charakterze, w istocie konkurencyjne. - Ludzie mieli wybór - podkreśla. - Upadła rola opozycyjna, choć w dalszym ciągu chcieliśmy działać publicznie. Ale staraliśmy się nie angażować politycznie. W wyborach prezydenckich KIK nie poparł oficjalnie Tadeusza Mazowieckiego. Pozostała nam jednak cała reszta działalności. Skoncentrowaliśmy się na działalności obywatelskiej. Nie zawsze i nie we wszystkim zgadzamy się z władzą. Np. wystosowaliśmy sprzeciw wobec powołania do rządu panów Leppera i Giertycha. Prowadzimy też pracę formacyjną, kształtowania nowego pokolenia Polaków. Wychowywanie poza domem i szkołą. W określonym duchu, przyjmując wartości chrześcijańskie, ograniczając wpływ złych rzeczy.

- Taka budowa nowej formuły trwała do 2000 roku - stwierdza Jakub Kiersnowski. - Rola polityczna ulegała zmniejszeniu, ale klub pozostał ośrodkiem młodzieży kształtującym świadome i odpowiedzialne życie katolików świeckich. Czerpiąc z doświadczeń różnych środowisk katolickich, staraliśmy się zawsze być miejscem przyjaznym ludziom poszukującym drogi swego powołania, środowiskiem otwartym na dialog ekumeniczny i międzyreligijny. Jan Paweł II w swym liście do KIK-ów w 1997 r. napisał: "Doświadczenia, jakie ruch Klubów Inteligencji Katolickiej już posiada, mogą okazać się bardzo przydatne w prawdziwym dialogu z ludźmi poszukującymi sensu życia, czy też pomocne w dążeniu do zmiany nastawień wobec religii i Kościoła u tych, którzy posiadają zbyt uproszczone wizje chrześcijaństwa".

Jakub Kiersnowski to człowiek młody. Niedawno wybrano go na sekretarza. I choć wydawać by się mogło, że w dzisiejszych czasach - internetu, wolnych związków, laicyzacji, komercjalizacji, pogoni za pracą, karierą, pieniędzmi Kluby Inteligencji Katolickiej nie są czymś atrakcyjnym dla młodych ludzi, to okazuje się, że zainteresowanie młodzieży działalnością w Klubie jest ogromne. Działają w siedemnastu sekcjach, realizują swoje pasje. Najpierw uczą się w sekcji rodzin, a potem, już jako dojrzali ludzie rozwijają i pracują w innych sekcjach.

- Oczywiście bywają wzloty i upadki - tłumaczy Przemysław Gan, prezes młodzieżowej sekcji Drum Bun. - Skąd ta nazwa? Bo sekcja powstała podczas towarzyskiego wyjazdu do Rumunii w 1994 roku. Drum Bun po rumuńsku znaczy

dobra droga.

I ta nazwa się spodobała. Po powrocie zarejestrowaliśmy sekcję. Od razu zapisało się do niej ok. 130 osób.

Przemysław Gan podkreśla, że w klubie młodzi ludzie spełniają swoje potrzeby, realizują pomysły. - To środowisko jest dla nas bardzo ważne - stwierdza.

- Większość się tu wychowała, dojrzewała i teraz osiągamy kolejny etap. Organizujemy spotkania, dyskusje na różne tematy - od teologicznych, po kulturalne i sportowe, wspólne wyjazdy.

- To jest świetne miejsce na naukę, na nabieranie szlifów, doświadczenia bez wielkiej odpowiedzialności - mówi Michał Tomaszewski redagujący gazetę sekcji Drum Bun zwaną "Okazjonalnikiem". - Jeśli nawet coś się nie uda, to nic się nie wali, ponieważ ma to formę zabawy, edukacji.

Klub od lat wspiera struktury Kościoła katolickiego i grekokatolickiego na Wschodzie. Wspierał też dzieła misyjne zmarłego niedawno o. Mariana Żelazka w Indiach.

Oprócz stołecznego, w Polsce działają także inne kluby. W sumie jest ich około 80. Ogromny dorobek ma KIK w Krakowie, gdzie działało wiele znakomitych postaci, a współpracował z klubem Karol Wojtyła. Ale największym, zrzeszającym kilka tysięcy osób, setki rodzin, kolejne pokolenia warszawskiej katolickiej inteligencji pozostaje KIK w stolicy. I jest jedynym klubem w Polsce, w którym znajdują swoje miejsce dzieci i ludzie młodzi.

W ciągu roku organizuje ponad 40 obozów, w których uczestniczy około 1000 dzieci oraz młodzieży, wspieranych przez setkę wolontariuszy wychowawców. Młodzi prowadzą klub żeglarski "Santa Maria", wspierają własnym zaangażowaniem ośrodek opieki dla ludzi starszych w Korosteniu na Ukrainie. W ostatnich latach młodzież ze stołecznego KIK zaangażowała się w pomarańczową rewolucję na Ukrainie oraz w pomoc ośrodkom demokratycznym na Białorusi, w szczególności niezależnym od reżimu systemom edukacji. Dla osób utalentowanych, warszawski KIK założył w 2002 roku Fundusz Stypendialny, który rozdysponował w ciągu pierwszych czterech lat istnienia około 200 tys. złotych na stypendia socjalne i naukowe.

- Sami się finansujemy - stwierdza Krzysztof Sawicki, skarbnik KIK w Warszawie. - Mamy udziały w firmie "Libella" - prawie 30 procent, ale dochody z tej firmy to jedynie 60 procent naszych wpływów. Sporo też mamy dotacji, darowizn, pomagają nam sponsorzy. Składki członkowskie stanowią niewielki procent.

KIK-i w Polsce skupiają ponad 15 tysięcy członków. Klub warszawski ma ponad 3,5 tysiąca i to on zawsze nadawał ton działalności klubów w kraju. Był też motorem Porozumienia Klubów w Polsce, które powstało w 1989 roku i zrzeszającym kilkadziesiąt istniejących KIK-ów. Swoistym wyjątkiem na tle tego ruchu jest KIK w Lublinie, założony przez Ryszarda Bendera w 1976 roku. Wówczas Urząd ds. Wyznań nie zezwalał nikomu innemu na zakładanie KIK- -ów. Trudno się zatem dziwić, że jako jedyny nigdy nie należał do Porozumienia KIK-ów.

Klub warszawski prowadzi sekretariat tego Porozumienia - sekretarzem jest Stanisław Latek. - To naturalne, że skoro kluby mają podobne statuty, należą do naszej rodziny - mówi. - Zależało nam na koordynacji programów, działań, wspólnych stanowisk wobec różnych spraw w Polsce. Jest to organizacja niesformalizowana, skupiająca ok. 80 klubów posiadających autonomię. My np. pracujemy z młodzieżą, inni zaś są bardziej "pobożni" i skupiają się na działalności stricte religijnej, specjalizują się w pielgrzymkach, prowadzą działalność edukacyjną. Różnimy się ideowo, bowiem niektórym np. działalność Radia Maryja jest bliższa niż nam. Wszyscy mają jednak związki z Kościołem i biskupami.

W sprawie arcybiskupa Stanisława Wielgusa warszawski KIK początkowo nie zajął publicznego stanowiska. W połowie stycznia 2007 roku Zarząd Klubu jednomyślnie uchwalił treść listu skierowanego do biskupów. Został on wysłany do wszystkich biskupów Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce. Jego treść, jak zapewnia Jakub Kiersznowski, ma być upubliczniona w lutowym wydaniu "Informatora" (gazety warszawskiego KIK- -u) dostępnym na stronie internetowej Klubu.

- Cele ogólne i założenia wciąż pozostają te same - mówi Andrzej Wielowieyski. - Otwartość Kościoła wobec przekształcającego się społeczeństwa i warunków życia napotyka jednak wiele trudności. Ten szok wolności politycznej wiele zmienił. Kiedyś duszpasterz był trybunem wolności. Dziś stracił na znaczeniu. Nie jest nikomu potrzebny. Na pewno jednak są dwa zadania podobne jak kiedyś. Otwarcie na Wschód i praca wewnętrzna. Ekumenizm, dialog, zrozumienie.

- Powinniśmy domagać się większego współdziałania, współodpowiedzialności w sprawach kościelnych, wykorzystania świeckich - podkreśla Stanisław Latek. - Hierarchia jest wyalienowana, zamknięta w szklanej wieży. Dlatego ciągle zabiegamy o większe otwarcie na świeckich.

Tomasz Gawiński

Angora

Zobacz także