- Podjąłem decyzję o dymisji ministra Piotra Nowaka. Wniosek w tej sprawie skierowałem do prezydenta Andrzeja Dudy - powiedział premier Mateusz Morawiecki na zakończenie konferencji prasowej 24 marca. Jak dodał - używając przy tym wyraźnego eufemizmu - między politykami "wyczerpała się formuła współpracy". Dla każdego, kto uważnie obserwował zakulisowe tarcia między KRPM a ministerstwem rozwoju, podobny obrót wypadków nie jest nadmiernym zaskoczeniem. Chłód we wzajemnych relacjach Owe tarcia widać było nawet w rzeczach tak małych, jak unikanie relacji podczas rzadkich spotkań, na których obecni byli obydwaj politycy. Ostatnia okazja przytrafiła się 7 marca w warszawskiej siedzibie Google, gdzie w towarzystwie przedstawicieli firmy oraz ambasadora USA, premier Morawiecki ogłaszał wartą 700 mln dolarów inwestycję. Po krótkim przemówieniu, choć na sali siedział Piotr Nowak, premier bez interakcji z ministrem opuścił budynek. Nieco później Nowak mówił już tylko do dziennikarzy. Choć czarę goryczy przechyliła wtorkowa wypowiedź dla PAP, w której minister jako pierwszy poinformował o bliskim finale unijnych negocjacji odnośnie Krajowego Planu Odbudowy, lista "grzechów", którą kojarzono z Piotrem Nowakiem - czy słusznie, to osobna sprawa - była oczywiście dłuższa. - Sytuacja była trudna od dawna. Premier spotykał się z ministrem Nowakiem w KPRM wielokrotnie, wysyłał do niego maile. Prosił o rozwiązania dla polskich firm w ramach "Tarczy Antyputinowskiej". Nie odnotowano większej aktywności w tej sprawie. Zwłaszcza jeśli chodzi o spotkania z branżami zagrożonymi pandemią i wojną w Ukrainie - twierdzi nasz informator. Dymisja skonsultowana z prezesem Co ciekawe, gdy rozmawiamy z politykami z PiS-u oraz opozycji, część z nich jest wyraźnie zaniepokojona decyzją premiera. - Nic nie rozumiem, przecież Nowak latał w ostatnich miesiącach do Brukseli. Nie koordynował bezpośrednio negocjacji odnośnie odblokowania funduszy, ale nie spotykałby się z unijnymi urzędnikami bez zgody z góry - twierdzi rozmówca Interii z Nowogrodzkiej. Źródła zbliżone do KPRM przekonują jednak, że decyzja o dymisji ministra rozwoju "skonsultowana została z prezesem Jarosławem Kaczyńskim". Bez względu na to kto dał w tej sprawie zielone światło, jedno nie ulega wątpliwości - nastąpi ciąg dalszy tarć na linii premier Morawiecki - wicepremier Sasin. Bo przecież z tym drugim kojarzony był Piotr Nowak. - Można się spodziewać odpowiedzi personalnej ze strony Jacka Sasina. Pewnie z ministerstwa aktywów państwowych albo spółek poleci ktoś od premiera - przekazuje Interii jeden z ważnych polityków PiS-u. Minister "podróżnik" Kolejne źródło ze Zjednoczonej Prawicy dodaje, że trudno było o inny obrót wypadków niż dymisja, gdy minister rozwoju w wielu miejscach "wchodził w nieswoje kompetencje". - O Nowaku mówili w kierownictwie partii, że to "podróżnik". Ciągle tylko latał to USA, załatwiał jakieś umowy na rakiety kosmiczne, zamiast spotykać się z polskimi przedsiębiorcami, dyskutować z dostawcami surowców. Poza tym jakie on ma kompetencje, aby ogłaszać udział Polski w G20 albo odblokowanie KPO? - pyta polityk. Wraz z ministrem, z resortu rozwoju najprawdopodobniej odejdą również jego najbliżsi współpracownicy. Jak ustaliła Interia, jest już krótka lista kandydatów, którzy przymierzani są na zastępstwo. Niemniej nawet na Nowogrodzkiej czuć zniecierpliwienie i rozczarowanie stanem resortów gospodarczo-ekonomicznych. Po dymisji Tadeusza Kościńskiego z ministerstwa finansów (jego rolę od początku lutego pełni premier Morawiecki), również kluczowy w okresie kryzysu gospodarczego rozwój pozostaje bez wyrazistego lidera. - Nowy minister znajdzie się szybko. Chwilowy wakat to mniejszy problem niż ktoś, kto próbuje prowadzić politykę równoległą do działań premiera - przekonuje rozmówca Interii zbliżony do KPRM. Marcin Makowski dla Wydarzeń Interii