- Jest polityczna zgoda w Komisji Europejskiej na uruchomienie Krajowego Planu Odbudowy - wypalił we wtorek późnym wieczorem minister rozwoju Piotr Nowak. Informacja była zaskakująca z dwóch powodów - czasu i formy jej upublicznienia, a także faktu, że robi to minister a nie premier. Od środowego poranka rządowa machina studziła te doniesienia. Kolejni przedstawiciele Kancelarii Prezesa Rady Ministrów przekonywali, że akceptacja KPO jest blisko, ale sprawa nie została formalnie sfinalizowana. Rzecznik rządu Piotr Müller mówił w Radiu Zet, że jest "zaskoczony" słowami Nowaka: - Nie ma jeszcze decyzji w sprawie KPO, jest jeszcze kilka spraw do dopięcia. Michał Dworczyk w "Graffiti" w Polsat News również studził nastroje: - Od urzędników słyszałem nieraz, że jesteśmy w przełomowym momencie, później rzeczywistość to weryfikowała. Byłbym więc ostrożny. Otoczenie premiera rozczarowane postawą Nowaka W nieoficjalnych rozmowach otoczenie premiera jest dużo bardziej wylewne. Poszczególni politycy przekonują, że minister Nowak "wyrwał się przed szereg" i "robi rządowi pod górkę". Nie ukrywają rozczarowania postawą ministra rozwoju. - Taka wypowiedź jest nam kompletnie niepotrzebna, bo w KE wywołuje to mieszane uczucia. Mogą tam pomyśleć, że skoro Polacy już mówią o zatwierdzeniu, to jeszcze ich przetrzymamy. Nie jest dobrze, kiedy ktoś z rządu wychodzi przed szereg, bo to wtedy usztywnia stanowisko negocjacyjne. Zawsze tak jest - mówi nam ważny polityk partii rządzącej. - Chciał się ogrzać przy ewentualnej akceptacji KPO. Coś usłyszał w Komisji, że jest dobra atmosfera, ale oni tak mówią od kilku tygodni - dodaje nasze źródło. Inne przekonuje, że Nowak ma po prostu złych doradców, a jego wypowiedź była zagrywką pijarową. Porażka sierotą, sukces ma wielu ojców - Ktoś mu źle doradził. Ktoś mógł mu powiedzieć tak: "jesteś od gospodarki, kojarzy się to z pieniędzmi, to powiedz, że załatwiłeś". Sukces przyklei się do tego, kto pierwszy to ogłosi. Tak to działa - podkreśla rozmówca Interii z rządu. Sytuacja jest niebywała, bo jeszcze kilka miesięcy temu nasz Krajowy Plan Odbudowy był sierotą. Nikt, poza wiceministrem Waldemarem Budą, nie przyznawał się, że ma cokolwiek wspólnego z KPO. A to zła była Bruksela, a to sprawę zaniedbał sam Morawiecki, a to w końcu reformy Zbigniewa Ziobry i prezydenta Andrzeja Dudy, a już na pewno wszystkie partie opozycyjne, które nie wspierają, a czekają na potknięcie Polski. Sęk w tym, że jeśli sukces jest blisko, to chętnych do wypinania piersi po ordery jest więcej. To naturalne prawo polityki, które obrazuje pierwotne zachowania ludzi zajmujących się tą profesją. W tym przypadku wśród nich, poza Nowakiem, są jeszcze premier Mateusz Morawiecki, prezydent Andrzej Duda i lider PO Donald Tusk. Zielone światło z Nowogrodzkiej? Co ciekawe, według innego źródła Interii w Prawie i Sprawiedliwości, minister Nowak mógł dostać polityczne zielone światło na rozmowy z Brukselą. - Nowak spotykał się z prezesem TSUE, szefem Rady Europejskiej, a także komisarzami od kilku tygodni. Stąd miał te informacje. Prezes Jarosław Kaczyński, rozczarowany negocjacjami Morawieckiego i Szymańskiego, pozwolił Nowakowi być kimś w rodzaju bajpasu. Czy coś wskórał? Nie wiem, ale na pewno nie była to samowolka - mówi nasze źródło zaznajomione ze sprawą. Dodaje, że Nowak zaangażowany jest w negocjacje na poziomie politycznym od połowy stycznia. Sam Nowak był w poniedziałek gościem PR1. W audycji radiowej, mimo że KPRM wyraźnie akcentował swoje stanowisko, minister rozwoju podtrzymywał: - Rozmawiałem z kilkoma komisarzami, którzy byli pod wrażeniem Polski i naszego społeczeństwa w czasie pomocy ukraińskim uchodźcom. Poruszyłem temat, że ważne są środki z KPO, mówiłem, że to pomoże, wpłynie pozytywnie na gospodarkę i nas odciąży. Usłyszałem podczas tych rozmów, że jest już zgoda na wsparcie. Jest polityczna zgoda na poziomie KE. Może to się przeciągnie przez tydzień, dwa, ale polityczna decyzja została podjęta - upierał się Nowak. Tych informacji jednak nie potwierdzają nasze źródła w KPRM, które podtrzymują, że rozmowy w sprawie KPO toczą się na najwyższych politycznych szczeblach. W Brukseli ma funkcjonować specjalny zespół, który raportuje postępy bezpośrednio szefowej KE Ursuli von der Leyen. W Polsce na poziomie merytorycznym ma pracować wiceminister Buda, a politycznym - Morawiecki. W związku z tym, zdaniem naszych rozmówców, Nowak nie może oficjalnie reprezentować polskiej strony, choć oczywiście nieoficjalne rozmowy może prowadzić. Cała ta sytuacja dowodzi, że wciąż zażarte są rozgrywki wewnątrz PiS. Trwa walka o wpływy, która wydawała się nie mieć takiego znaczenia w momencie, kiedy za naszą wschodnią granicą bomby spadają na przedszkola. Morawiecki, Nowak, Duda i Tusk Morawiecki i Nowak nie są jedynymi politykami, którzy chcą się ogrzać w blasku reflektorów sukcesu, o ile KPO zostanie zaakceptowane. Kilka tygodni temu to prezydent Duda wyszedł z inicjatywą ustawodawczą dotyczącą likwidacji Izby Dyscyplinarnej, która ma być największą przeszkodą w negocjacjach. Jeśli jego ustawa zostanie przyjęta (a wiele wskazuje na to, że tak może się stać - red.), a tym samym Bruksela poluźni stanowisko, również i on będzie chciał spijać śmietankę. Na polityczne profity liczy też lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk. - Pojadę jutro do Brukseli, żeby jakby dopiąć sprawę polskich pieniędzy - zadeklarował we wtorek Tusk, mając na myśli oczywiście KPO. Łukasz Szpyrka