We wtorek poseł Konfederacji Grzegorz Braun, używając gaśnicy proszkowej, zgasił zapalone w Sejmie świece chanukowe. Potem pojawił się na mównicy sejmowej. Po tym wydarzeniu marszałek Sejmu wykluczył go z obrad i zapowiedział skierowanie przeciwko niemu wniosek do prokuratury o zakłócanie obrządku religijnego. Jedna z uczestniczek tego wydarzenia Magdalena Gudzińska-Adamczyk opowiadała w rozmowie z dziennikarzami: - W Sejmie, jak co roku, odbyło się zapalenie świecy chanukowej. Nagle poseł Braun wyszedł z gaśnicą proszkową, myślałam, że coś się stało, jestem lekarzem, więc ruszyłam, żeby pomóc, myślałam, że ktoś się poparzył, coś się zapaliło, ale okazało się, że on tą gaśnicą proszkową atakuje chanukiję, czyli świecznik ze świecą chanukową, symbol religijny, rzecz dla mnie ważną, więc stanęłam mu na drodze i on wtedy prysnął mi gaśnicą proszkową w twarz. Zaznaczyła, że chanukija to jest jej "symbol religijny". - Mam prawo go bronić, bo żyjemy w wolnym, demokratycznym kraju, a nikt nie ma prawa kierować mi w twarz gaśnicy proszkowej, dlatego że ja bronię swojego symbolu religijnego - podkreśliła. Zaznaczyła, że to jest dla niej "nie do pomyślenia". - Jesteśmy w Polsce w XXI w. To nie jest 1939 r. Ja się przestałam czuć bezpieczna w tym kraju, a czułam się bezpieczna - dodał. Pytana o kwestię pociągnięcia do odpowiedzialności Brauna podkreśliła, że ewentualnie będzie rozmawiać z prawnikami na ten temat i że jest w szoku.