Zatrzymanie w ZEA. Na Dominikanie nie byłoby to możliwe Kilka minut przed 11 minister Mariusz Kamiński przekazał wiadomość o zatrzymaniu Sebastiana M. na lotnisku w Dubaju, najludniejszym mieście Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Działania służb miały szansę dojść do skutku dzięki temu, że niemal równo rok temu (22 września 2022) w stolicy ZEA podpisano dokumenty o współpracy w sprawach karnych między oboma państwami. Umowa obowiązuje zaledwie od marca, wtedy doczekała się ratyfikacji i podpisu prezydenta. Jak donosi źródło portalu brd.24 zabrakło kilku minut, aby Sebastiana M. ujęto w Turcji. Tutaj sytuacja byłaby jeszcze bardziej klarowna - z Ankarą umowę o pomocy prawnej w sprawach karnych, o ekstradycji i o przekazywaniu osób skazanych Polska ma podpisaną od 1989 roku (jeszcze jako PRL). Jeszcze kilkanaście godzin temu pojawiały się informacje, że poszukiwany przebywa na Dominikanie, z którą nasz kraj nie ma wymienianych wyżej umów. Okazało się jednak, że doniesienia były nieprawdziwe. Prawdopodobnie działały one nawet na korzyść polskich służb, usypiając czujność oskarżonego i dając fałszywe poczucie bezpieczeństwa. Wystawienie listu gończego i czerwonej noty Interpolu, a przede wszystkim doniesienia dotyczące wniosku o list żelazny mogły wskazywać, że służby zataczają coraz węższe kręgi. "Delikatniejszy" środek przymusu. Co daje list żelazny? List żelazny to dość rzadko stosowany środek przymusu, który jednocześnie wyklucza możliwość zastosowania ostrzejszej formy - tymczasowego aresztu. Art. 281 Kodeksu postępowania karnego wymienia dwie przesłanki, które są niezbędne do wydania listu żelaznego: podejrzany przebywa za granicą;podejrzany składa oświadczenie, że stawi się na wezwanie sądu lub prokuratora w wyznaczonym terminie. Po pozytywnym rozpatrzeniu wniosku posiadacz listu żelaznego odpowiada z wolnej stopy i pozostaje na wolności, aż do prawomocnego wyroku. Nie jest to jednak gwarancja niższego wymiaru kary, a do tego w określonych sytuacjach list żelazny może zostać cofnięty. Uzyskanie listu jest równoznaczne z zakazem opuszczania obranego miejsca pobytu, koniecznością stawiania się na wezwania sądu i prokuratora, a także zakazem nakłaniania do składania fałszywych zeznań i utrudniania śledztwa w inny sposób. Istotny jest też fakt, że list żelazny dotyczy tylko jednej, konkretnej sprawy. Jeżeli przeciwko podejrzanemu toczy się inne postępowanie, w którym wydano postanowienie o areszcie, to dokument nie chroni przed osadzeniem. Tak samo jest w przypadku prawomocnego wyroku wydanego w związku z innymi zarzutami. Samo wydanie listu może być też uzależnione od poręczenia majątkowego. Dlaczego powyższy akapit nie dotyczy Sebastiana M.? Choć nie można wykluczyć przyjęcia takiej linii obrony, wniosek Bartosza Tiutiunika, obrońcy M. o wydanie listu żelaznego nie wpłynie na postępowanie i nie uchroni oskarżonego przed aresztem. Wynika to z faktu, że decyzja sądu o wydaniu listu ma charakter fakultatywny - sąd może, ale wcale nie musi przychylić się do takiej prośby. W tym przypadku decyzji sądu nie było, dlatego zatrzymanie Sebastiana M. w Dubaju mogło mieć miejsce, a po przetransportowaniu do Polski schwytany mężczyzna będzie tymczasowo aresztowany. Wypadek na A1, zarzuty i wniosek pełnomocnika rodziny ofiar W sobotę, 16 września 2023 tuż przed 20 na autostradzie A1 w okolicach Sierosławia doszło do tragicznego wypadku, wskutek którego samochód kia stanął w płomieniach. W pożarze zginęła trzyosobowa rodzina: ojciec, matka i ich pięcioletnie dziecko. Początkowo policja twierdziła, że auto "z niewyjaśnionych przyczyn zjechało na pas awaryjny i uderzyło w bariery ochronne". Dopiero z raportu strażaków i świadków akcji ratunkowej opinia publiczna dowiedziała się o rozbitym bmw, które w momencie gaszenia pożaru znajdowało się kilkaset metrów dalej. Następnie w sieci pojawiły się nagrania, na których da się dostrzec moment wypadku - widać przede wszystkim, że brały w nim udział dwa samochody. Udostępniono też video nagrane niedługo przed wypadkiem - czas, w jakim pojazd pokonuje dystans między dwoma słupkami prowadzącymi, wskazuje, że kierowca bmw jechał z ogromną prędkością. Oficjalne ustalenia mówią o prędkości "co najmniej 253 km/h". Po całym zdarzeniu Sebastian M. miał zostać przesłuchany w charakterze świadka, a potem opuścić kraj "bez żadnego związku z tymi wydarzeniami". Taka jest przynajmniej wersja jego obrońcy. Faktem jest natomiast, że pierwsze informacje o drugim samochodzie policja podała po kilku dniach od zdarzenia - po upublicznieniu filmików w internecie, wyrazach oburzenia opinii publicznej i interwencji ministra sprawiedliwości. Sebastian M. ma postawiony zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Grozi za to do ośmiu lat więzienia. Pełnomocnik rodziny ofiar wypadku przekazał informację o wniosku złożonym do Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim o zmianę kwalifikacji czynu na zabójstwo. Jednocześnie zaznaczył, że jest to tylko sugestia, a prokuratura prowadzi swoje postępowanie niezależnie. Podobna sytuacja miała już miejsce, kiedy inny kierowca pojazdu tej samej marki wjechał w rodzinę przechodzącą na pasach przy ul. Sokratesa w Warszawie. Auto miało wtedy na liczniku 134 km/h. W wypadku zginął ojciec rodziny, Adam G. Wyrok, który usłyszał w 2021 roku Krystian O. to siedem lat i 10 miesięcy więzienia. Prokuratura wnosiła o 15 lat. Maksymalny dopuszczalny wymiar kary za zabicie człowieka to w polskim prawie dożywocie. Czytaj także: Przyleciał do Polski na ślub. Z kraju wyjedzie bez prawa jazdy Dramatyczny wypadek na A4. Wyszła wprost pod jadące auto Upamiętnili zmarłych w wypadku na A1. Przed Sejmem "apel do polityków" *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły! Zobacz też: