Czeka nas fala podwyżek w sklepach. Czy kupować "na zapas"?
Jakich produktów tak naprawdę brakuje w sklepach? W ostatnim czasie klientom dały się we znaki niedobory między innymi cukru i octu. Czy to trwała tendencja? Tych produktów faktycznie brakuje w hurtowniach, czy po prostu sklepy nie nadążają za popytem? Ile w tych zjawiskach rzeczywistych braków, a ile paniki konsumentów?

W ostatnich tygodniach konsumentom dały się we znaki braki podstawowych produktów w popularnych sklepach. Z półek zaczął nagle znikać cukier czy ocet. Zwłaszcza braki tego pierwszego doprowadziły do pospolitego ruszenia klientów, którzy zaczęli kupować zwiększone ilości produktu "na wszelki wypadek". Sytuacja na tyle wymknęła się spod kontroli, że niektóre sieci nałożyły limity cukru na jednego klienta.
Cukier i ocet to przykłady produktów, których braki najmocniej odbiły się w mediach i powszechnej świadomości Polaków. Jednak w różnych momentach i miejscach ze sklepowych półek znikały też inne rzeczy, m.in.
- Mleko,
- Olej,
- Śmietana,
- Papier toaletowy,
- Jajka,
- Sól.
Z czego wynikały te braki? Produktów faktycznie jest za mało, czy jednak główną rolę odegrały tu inne czynniki?
Puste półki. Dlaczego zabrakło cukru i octu?
Powody zaistniałej sytuacji wylicza Business Insider. W przypadku octu przyczyną był sezon na ogórki, przez co zwiększył się popyt na ocet. Podobnie tłumaczono braki cukru, ponieważ klienci wykupywali go, by robić przetwory, np. z owoców.
Problem ten dotyka nie tylko Polski, lecz także całej Europy. Częściowo przyczyniają się do tego prognozy, że tegoroczna zima bardzo mocno da się wszystkim we znaki. Dlatego też część populacji decyduje się na przygotowanie własnych słoików z zapasami. Kolejną przyczyną problemów z dostępnością towarów była panika klientów spowodowana nie tylko sytuacją wojenną. Ludzie w związku ze wzrostem liczby zakażeń COVID-19 zaczęli martwić się możliwym przywróceniem lockdownów. Przypomnijmy sobie, jak wyglądała sytuacja w sklepach na początku pandemii. Wtedy brakowało głównie papieru toaletowego i makaronu.
Dodatkowy problem pojawił się w sieci sklepów Biedronka, gdzie już kilka tygodni temu zaczęły pojawiać się problemy z zaopatrzeniem. Wyjaśniane było to przenoszeniem obsługi dostaw do innej lokalizacji oraz problemem z dostawcami. Marcin Hadaj, menedżer komunikacji korporacyjnej w Biedronce tłumaczył zaistniałą kwestię następująco:
Trzeba pamiętać, że cały rynek boryka się aktualnie z przejściowymi wyzwaniami dla dostawców, w wielu kategoriach produktowych. Jednocześnie, mimo tych wyzwań, w ogólnej skali kraju service level dostaw [wskaźnik informuje, jaki procent dostaw został zrealizowany zgodnie z zamówieniami] w naszej sieci w lipcu br. poprawił się o sześć punktów procentowych, a robimy wszystko, by w najbliższym czasie zapewnić pełną dostępność towarów
Cukier i ocet wróciły do sklepów. A co z cenami?
Marek Oramus, ekonomista z UEK uważa, że niektóre towary będą drożeć aż do przyszłego roku. Powodem zaistniałej sytuacji jest pogoda, doprowadzająca do słabych zbiorów. Doliczyć do tego należy również większy koszt produkcji spowodowany drożejącą energią.
Do tej listy dodać trzeba także zachowania konsumentów, którzy ulegając panice doprowadzają do wzrostu cen produktów.
Czy zakupy "za zapas" nam służą?
Najważniejsze - jak podkreślają ekonomiści - to zachować spokój. Zapowiadane wzrosty cen produktów nie powinny wywoływać u nas chęci robienia ogromnych zapasów. Tego typu podejście do sprawy spowoduje więcej problemów. Nadmierne zakupy prowadzące do powstawania braków doprowadzą do dalszych wzrostów cen produktów.
***