27 lipca, środowy wieczór. Robię zakupy w jednej z Biedronek na Pradze-Południe w Warszawie. W sklepie jest pełna paleta cukru, więc wygląda na to, że sytuacja się uspokoiła i problemu z dostawami oraz nadmiarowym wykupywaniem już nie ma. To naiwne założenie weryfikują kolejne zakupy, w tym samym sklepie, mniej więcej 24 godziny później. Po cukrze nie ma już śladu. Z niedawnego badania UCE Research i SYNO Poland, które przeprowadzono w dniach 23-25 lipca, wynika, że 12,9 proc. Polaków, w związku z doniesieniami o brakach w sklepach, kupiło cukier w nadmiarze. Część sieci handlowych zdecydowała się reglamentować towar. W Interii sprawdzamy, jak wygląda dostępność cukru w stołecznych marketach. Odwiedzam sklepy dwóch sieci, które mają największy udział w polskim rynku: Biedronki i Lidla. Sieci handlowe mają świadomość problemów Najpierw jednak o problemy z dostępnością cukru pytam biura prasowe wymienionych sieci handlowych. "Z naszych obserwacji wynika, że wzmożony w ostatnich tygodniach popyt na cukier jest spowodowany hurtowymi zakupami przedsiębiorstw w naszych sklepach. Działanie to uniemożliwiało utrzymanie pełnej dostępności dla klienta detalicznego" - pisze w przesłanej odpowiedzi Aleksandra Robaszkiewicz z biura prasowego Lidl Polska. Dodaje przy tym, że "przedmiotem działalności ponad 800 sklepów Lidl Polska jest sprzedaż detaliczna towarów, która zgodnie z Polską Klasyfikacją Działalności (PKD) polega na sprzedaży artykułów dla potrzeb gospodarstw domowych i dla użytku osobistego" i właśnie dlatego - "aby zapewnić dostępność tego produktu każdemu klientowi", Lidl zdecydował się 22 lipca wprowadzić reglamentację - klient może na jednym paragonie kupić maksymalnie 10 kg cukru. Podobne rozwiązanie funkcjonuje w innych sieciach, w tym w Biedronce. Lidl przyznaje, że są braki w sklepach, ale w przesłanym komunikacie zapewnia, że "dostawy do magazynów centralnych i z magazynów do sklepów prowadzone są w trybie ciągłym i przejściowe braki towaru w wybranych obiektach wkrótce zostaną uzupełnione". Analiza paragonów w Biedronce Podobne wnioski wyciąga Biedronka należąca do spółki Jeronimo Martins Polska, która ma ponad 3000 sklepów nad Wisłą. "Od pewnego czasu obserwujemy, że w związku z malejącą dostępnością tego produktu na polskim rynku niektórzy klienci nabywają w naszych sklepach niedetaliczne ilości cukru. Na podstawie analizy paragonów można stwierdzić, że nabywcami są przedsiębiorcy, a nie gospodarstwa domowe" - odpowiada Interii Marcin Hadaj, menedżer ds. komunikacji korporacyjnej w sieci Biedronka. "Należy podkreślić, że pierwsze sygnały o ryzyku dostępności cukru pojawiły się jesienią ubiegłego roku i były spowodowane decyzją o zwiększeniu eksportu przez część producentów, co w efekcie spowodowało braki na polskim rynku" - dodaje. "Zachwianie między podażą a popytem dało dodatkowy impuls do wzrostu cen zakupu i sprzedaży cukru. W tej trudnej sytuacji rynkowej sieć Biedronka, działając zawsze w interesie klientów, aktywnie poszukuje nowych źródeł dostaw. Pracujemy również z naszym głównym partnerem handlowym Krajową Grupą Spożywczą nad zwiększeniem dostępności cukru dla polskich konsumentów. Trzeba jasno podkreślić, że KGS nie tylko realizuje obecnie wolumeny kontraktowe, ale co równie ważne pracuje na zorganizowaniem dodatkowych pozakontraktowych ilości cukru, co w dużej części pozwoliłoby ustabilizować polski rynek" - tłumaczy Hadaj. Zarówno Lidl, jak i Biedronka zapewniają, że działają aktywnie, by rozwiązać problem "przejściowych braków towarów". O to, jak te braki wyglądają w praktyce, pytam pracowników sklepów tych sieci. Tona cukru w siedem godzin Piątek, 29 lipca. Zaczynam od warszawskiej Pragi, Biedronka na Dworcu Wschodnim. Cukru nie ma, ostatnia dostawa była w środę. - O 7 rano wyłożyliśmy tonę cukru, to o 14 zostało 30 kg - mówi mi jedna z pracownic i dodaje, że dostawy do sklepu stały się nieregularne. - Wcześniej po prostu robiliśmy zamówienia, to cukier docierał nawet codziennie - dodaje. Mówi też o tym, że klienci, kiedy już cukier jest, wykupują go pod limit, każdy po wspomniane 10 kg. W tym momencie dwa dni bez cukru w sklepie robią na mnie wrażenie, ale chwilę później rozmawiam z pracownikami kolejnego sklepu - tym razem jednego z marketów sieci Lidl na Pradze-Północ. Tutaj cukru nie widzieli od dwóch tygodni. Kolejny sklep, teraz lewa strona Wisły, Biedronka na Żoliborzu. Przerwa w dostawie cukru również trwa dwa tygodnie, a pracownica zapewnia, że pytanie o cukier słyszy "bardzo często". Następną Biedronkę odwiedzam na Muranowie. - Wie pan co, nie, już nie pytają tak często o cukier. Może raz, dwa razy dziennie. Ludzie się przyzwyczaili, że nie ma - mówi mi jeden z ekspedientów. Ostatnia dostawa była tutaj tydzień temu. Cukier znikał z półek równie szybko jak na Pradze. - A z czego to wynika? Ludzie mają źle w głowach, nierówno pod kopułą. To jest głupota - mówi pracownik i wypowiedź podkreśla gestem, puka się w czoło. - Rozumiem, że jest sezon, że jakieś przetwory można robić, ale nie tyle. Noszą paczki pod jedną ręką, pod drugą, po te 10 kg. I po co? - pyta i dodaje, że sam słodzi herbatę miodem, bo cukier to "biała śmierć". - Jeszcze są słodziki, ale to chemia - mówi. Opowiada też, że być może dostawa będzie dzisiaj. - Cukier podobno jest na magazynie, tylko dystrybucja jest tak rozplanowana, że czasem wygodniej dostarczyć inne produkty. Albo czekają aż cena cukru skoczy, ale tego nie wiem - zaznaczył, podkreślając, że nie jest to w żaden sposób stanowisko Biedronki, a jego prywatna opinia. - Ale jak cena skoczy, to zobaczy pan, jeszcze będzie ten cukier leżał na półkach. Ludzie, jak coś jest złotówkę droższe, to już marudzą. Ja to znam z kasy, zaraz jest narzekanie - opowiada. Przyzwyczajenia z czasów wojny? Jeszcze jedna Biedronka, bliżej centrum miasta. Pod pomarańczowymi kartami o reglamentacji leży mąka. Jednego z pracowników pytam, jak szybko cukier się wyprzedaje. - A nawet nie wiem, nie pamiętam. Ostatnio był tydzień temu - mówi. Cukru nie ma też w Biedronce na Dworcu Centralnym. Ekspedientka opowiada mi, że teraz białe, kilogramowe opakowania, znikają błyskawicznie, a przed sytuacją z brakiem dostępności paleta wyprzedawała się w trzy lub więcej dni. Kolejny sklep to Lidl na warszawskiej Woli. Cukru brak. Ostatnia dostawa była w poniedziałek, we wtorek zostało kilka opakowań drobnego cukru. Jedną z ekspedientek pytam, czy pamięta, żeby wcześniej dochodziło do podobnych problemów z dostępnością. - Może na początku pandemii tak było. Wie pan, młodzi ludzie to raczej nie, ale przede wszystkim starsze osoby ten cukier wykupują. To chyba takie przyzwyczajenie, z wojny jeszcze albo z czasów komuny, że trzeba mieć zapas w domu - twierdzi kobieta i szybko dodaje, że zaczynają się problemy z innymi produktami, np. z mąką. Choć tę wciąż można kupić, bo rozmawiamy akurat przy częściowo wypełnionych paletach z tym asortymentem. Następny sklep to Biedronka na Powiślu. Cukru nie dostanę, ale spóźniłem się niewiele, bo ostatnia dostawa była dzień wcześniej, w czwartek. Przywieziono jedynie 10 kilogramowych opakowań, choć trzeba zaznaczyć, że to akurat niewielki market. Na koniec wracam na Pragę-Południe i kończę cukrowy rekonesans w Lidlu przy Ostrobramskiej. Tutaj słyszę od pracowników, że ostatnia dostawa było w środę i cała - pół tony cukru - wyprzedała się tego samego dnia. Ostatecznie w żadnym z 10 odwiedzonych sklepów nie mogłem dostać zwykłego, białego cukru. W niektórych marketach widziałem pojedyncze opakowania trzcinowego. Biedronka i Lidl w swoich komunikatach prasowych tłumaczyły problemy z dostępnością wykupywaniem cukru przez przedsiębiorców, ale z rozmów z pracownikami marketów jasno wynika, że nie bez znaczenia są zachowania społeczne i paniczna obawa przed pustymi półkami. - Ludzie sami to sobie robią - podsumowała pracownica jednej z odwiedzonych Biedronek.