Piątek jest 15. dniem poszukiwań Grzegorza Borysa, który według służb może ukrywać się na terenie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. 44-letni mężczyzna jest podejrzany o morderstwo sześcioletniego syna. Do zbrodni doszło 20 października w bloku przy ul. Górniczej w Gdyni Fikakowie, na nagraniu z monitoringu widać, że krótko po godz. 7 Borys ucieka w stronę lasu. Do, na razie bezowocnych, poszukiwań mężczyzny odniósł się Paweł Mateńczuk ps. Naval, były żołnierz jednostki GROM. Czytaj też: Obława na Grzegorza Borysa. Interpol wydał czerwoną notę Grzegorz Borys poszukiwany. Naval: Może przetrwać nawet pół roku - Znam ten teren i uważam, że mógł sobie wynaleźć i przygotować bardzo dobrą kryjówkę, gdzie może przetrwać długo, bez problemu nawet pół roku - mówił w rozmowie z Polsat News były żołnierz GROM. Jak dodał, poszukiwany jako pasjonat survivalu musiał się dobrze przygotować. - Jeśli żyje, to na 100 procent ma ze sobą odbiornik radiowy. Sam nie nadaje, ale odbiera i słyszy wszystko, co się dzieje dookoła. Może mieć przy sobie sprzęt policyjny i podsłuchiwać ich kanały - przekonywal Mateńczuk. - Przetrwanie w takim terenie jest dzisiaj bardzo proste. Sprzęt survivalowy można kupić w sklepach typu Decathlon - stwierdził ekspert i dodał, że Borys może używać ogrzewaczy chemicznych, które pozwalają mu utrzymać ciepło w kryjówce bez wydzielania zapachu albo dymu. Poszukiwany, żołnierz Marynarki Wojennej, prawdopodobnie zgromadził też racje żywnościowe o długim terminie przydatności do spożycia. Czytaj również: Grzegorz Borys mógł planować zabójstwo syna. Dowody są w lesie Poszukiwania Grzegorza Borysa. Naval sugeruje zmianę metod Naval podważył też sens kontynuowania gromadnego przeczesywania gdyńskich lasów przez służby. - Jeżeli mamy ludzi i psy, którzy przechodzą przez jakiś areał, to oni zacierają za sobą ślady. Tu nie jest już potrzebny nikt do przeszukiwań, ale ktoś do tropienia albo zrobienia zasadzki - przekonywał. Były żołnierz GROM-u zaproponował "odpuszczenie terenu" i wdrożenie nowej technologii pod postacią optoelektroniki. - To są kamery termowizyjne, noktowizyjne i pułapki, takie jak te służące do fotografowania zwierząt - wymieniał Mateńczuk w rozmowie z Polsat News. Jego zdaniem po zastawieniu fotopułapek wojsko i policja mogłyby monitorować teren przez całą dobę, bez konieczności przebywania na miejscu. Brak funkcjonariuszy mógłby uśpić czujność Borysa i zachęcić go do wyjścia z ukrycia. - Trzeba odpuścić, bo on się bawi tym ukrywaniem - zaznaczył ekspert. Według byłego żołnierza dotychczasowe warunki pogodowe sprzyjały poszukiwanemu. Sytuacja może się jednak zmienić, kiedy z gęstego poszycia opadną liście i spadnie śnieg - wtedy każde wyjście z kryjówki będzie pozostawiać ślady, także cieplne - widoczne na sprzęcie termowizyjnym. - Dzisiaj służby są na przegranej pozycji i jeśli naprawdę się tak dobrze przygotował, to nikogo nie można obwiniać - przekonywał Naval. - W Polsce nie mamy grupy zawodowych tropicieli, wiedza jest niszowa, na szkolenia wyjeżdżają pojedynczy wojskowi - tłumaczył były żołnierz GROM. Najlepiej przygotowani do takich działań są - według niego - funkcjonariusze Straży Granicznej, ci jednak zazwyczaj tropią przemieszczające się osoby, nie kogoś, kto "zaszył się pod ziemią". Czytaj także: Obława za Grzegorzem Borysem. Do akcji wkracza Krzysztof Rutkowski *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!