Ciąg dalszy sprawy zdymisjonowanego wiceministra sprawiedliwości. Bartłomiej Ciążyński stracił kolejną pracę. Polityk Lewicy złożył rezygnację z funkcji zastępcy dyrektora Sieci Badawczej Łukasiewicz. Wyspecjalizowany ośrodek zrzesza ponad 30 jednostek naukowych. Nadzór nad nim sprawuje minister nauki i szkolnictwa wyższego. W czwartkowym komunikacie ministerstwo poinformowało, że na polecenie szefa resortu Dariusza Wieczorka wszczęto audyt. Ten ma zbadać sprawę wykorzystywania transportu służbowego oraz służbowych kart płatniczych we wszystkich instytutach Sieci Badawczej Łukasiewicz. Bartłomiej Ciążyński. Za co został zdymisjonowany? Bartłomiej Ciążyński podał się do dymisji w środę, kiedy na jaw wyszło, że użył służbowego samochodu i karty płatniczej do celów prywatnych. Sprawa miała dotyczyć właśnie pracy w Sieci Badawczej Łukasiewicz. Polityk Lewicy przeprosił i poinformował, że zwrócił wykorzystane środki. - Popełniłem błąd kilka tygodni temu. Przyznaję się do tego, że wykorzystałem samochód służbowy do celów prywatnych. Nie miałem świadomości, że nie mogę tego uczynić. Muszę ponieść odpowiedzialność. Środki, które wykorzystałem tankując zwróciłem na konto. Chcę z głębi serca, bardzo szczerze przeprosić za zaistniałą sytuację. Miałem naprawdę ambitne plany jeśli chodzi o prace w Ministerstwie Sprawiedliwości. Ten błąd wymaga jednak odpowiedzialności i konsekwencji - mówił Bartłomiej Ciążyński podczas konferencji prasowej w Sejmie. Jak podała wcześniej Wirtualna Polska, były już wiceminister ruszył do Słowenii na wakacje limuzyną państwowej instytucji badawczej. Podczas wyjazdu dwukrotnie płacił też służbową kartą. Sprawa Bartłomieja Ciążyńskiego. Jest ruch prokuratury W środę informowaliśmy o ruchu prokuratury w sprawie zdymisjonowanego członka rządu. Śledczy z Wrocławia wszczęli postępowanie sprawdzające. Bartłomiej Ciążyński mógł przekroczyć uprawnienia - wynika z komunikatu. Śledczy zbadają, czy doszło do działania na szkodę interesu publicznego. "W postępowaniu gromadzony jest materiał dowodowy zmierzający do wyjaśnienia okoliczności związanych z wykorzystaniem dla celów prywatnych służbowego samochodu i środków finansowych" - podano. Jeśli zarzuty się potwierdzą, grozi mu nawet 10 lat pozbawienia wolności. ---- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!