Poseł Lewicy Tomasz Trela w audycji w Radiu Zet został zapytany o serial dokumentalny "Reset" emitowany od paru tygodni przez TVP. Jego autorami są dziennikarz TVP Michał Rachoń oraz historyk, szef Wojskowego Biura Historycznego prof. Sławomir Cenckiewicz. Poseł Trela przyznał, że widział jeden odcinek i nie ma o serialu dobrego zdania. - Jeden raz oglądałem. Delikatnie powiem: bierze mnie obrzydzenie. To jest totalny zlepek manipulacji za gigantyczne pieniądze wszystkich podatników, bo podatnicy składają się na tę telewizję, więc po części na ten serial. Jest to zrobione na potrzeby kampanii wyborczej, żeby powiedzieć, że ten pan, którego Jarosław Kaczyński nazwał ryży, hyży tak naprawdę stoi za zamachem smoleńskim - stwierdził. Zobacz wywiad z prof. Sławomirem Cenckiewiczem na temat serialu "Reset". Poseł Trela: Dokumenty mogły zostać sfałszowane Na uwagę prowadzącej audycję Beaty Lubeckiej, że z jednego z odcinków "Resetu" wynika, że Rosjanie obawiali się wizyty Lecha Kaczyńskiego w Katyniu i doprowadzili do tego, że te wizyty zostały rozdzielone i że są notatki o tym świadczące, poseł Trela odpowiedział: - Wie pani jaki mam największy problem z tym? Czy te materiały, notatki, materiały źródłowe są prawdziwe? Ja tego nie wiem. Ja to kwestionuję. Prowadząca dopytywała go wprost, czy stawia tezę, że autorzy mogli sfałszować przedstawiane w filmie notatki. Poseł Trela odparł, że tak. - Mogli sfałszować. Widzę, co robi telewizja rządowa, do czego oni są zdolni. Czy ogląda pani czasem "telewizję rządową Info"? Tam są paski i jak oni posuwają się do takich rzeczy, to dla nich spreparowanie jednego czy drugiego materiału nie stanowi żadnego problemu - odpowiedział. - Kiedy ja bym zobaczył, że ten dokument, który jest pokazywany w "telewizji rządowej Info" ma odzwierciedlenie w archiwach MSZ, Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, Kancelarii Prezydenta, to mogę powiedzieć tak, takie notatki były. Natomiast to jest bardzo dobrze przygotowany, populistyczny serial za gigantyczne pieniądze (...) Chciałbym zobaczyć wiarygodne źródło, zobaczyć oryginały, żeby uwierzyć, póki to robi telewizja rządowa, nie daję wiary - mówił Trela. TVP odpowiada: Przeprosiny albo sąd Na reakcję Telewizji Polskiej nie trzeba było długo czekać. Już następnego dnia TVP wydała oświadczenie, w którym wezwała polityka do "natychmiastowego zaniechania naruszania dóbr osobistych" i do "dobrowolnego usunięcia skutków takiego działania". Poseł dostał siedem dni na zamieszczenie przeprosin na antenie radiowej Jedynki. TVP zapowiedziała, że jeśli tego nie zrobi, sprawa trafi do sądu. "Dobre imię Telewizji Polskiej zostało naruszone przez Pana wypowiedź w przedmiotowej audycji, gdzie stawia Pan zarzuty, które w obiektywnej ocenie wprowadzają w błąd słuchacza, mogące spowodować utratę zaufania do Telewizji Polskiej (...) " - czytamy w oświadczeniu TVP."Zarząd Telewizji Polskiej podejmie wszelkie prawne kroki w celu obrony niezależności i dobrego imienia twórców serialu 'Reset'. Histeryczne reakcje tylko utwierdzają w przekonaniu, że jest on niezbędny w debacie publicznej. Zachęcamy wszystkich krytyków do zapoznania się z dokumentami źródłowymi" - czytamy. Poseł Trela nie zamierza przepraszać Zapytaliśmy posła Tomasza Trelę, czy przeprosi twórców "Resetu" i TVP za swoje słowa. - Nie zamierzam nikogo przepraszać, a jeśli telewizja rządowa podtrzymuje swoje stanowisko, to zobaczymy się w sądzie. Konsultowałem to z prawnikami i jestem gotów udowodnić w sądzie, jak telewizja rządowa manipuluje. Cieszę się, że będę miał okazję do przedstawienia obszernego materiału dowodowego w tej sprawie - mówi Interii polityk. - Absolutnie nie wycofuję się ze swoich słów i podtrzymuję to, co powiedziałem, czyli, że nie wierzę w nic, co pokazuje i przedstawia telewizja rządowa i ludzie tam pracujący - dodaje. Prof. Cenckiewicz zaprasza do oglądania materiałów źródłowych Prof. Sławomir Cenckiewicz, historyk, szef Wojskowego Biura Historycznego i współautor serialu "Reset" przyznaje w rozmowie z Interią, że nie jest zaskoczony słowami i zarzutami posła Lewicy. - Nie robi to już na mnie wrażenia, bo przerabiałem takie próby dezawuowania mojej pracy przy okazji sprawy Lecha Wałęsy. Wtedy też mówiono, że dokumenty są fałszywe - podkreśla. Dodaje, że nikt dotąd nie kwestionował prawdziwości dokumentów, nawet ci, którzy się pod nimi podpisywali jak choćby Radosław Sikorski czy inni ministrowie rządu Donalda Tuska. - Absurdalne jest to, że teraz do nas kierowane są pytania o to, czy dokumenty są prawdziwe i my mamy się tłumaczyć, że nie jesteśmy wielbłądami. Podtrzymuję swoje zaproszenie dla pana posła Treli i innych posłów opozycji do Wojskowego Biura Historycznego, gdzie może się zapoznać z częścią dokumentów, które znalazły się w "Resecie" i tam skonfrontować się z tymi materiałami - mówi historyk. Podobne zaproszenie wystosował na Twitterze także wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński. "Jeśli ma pan podejrzenia, że dokumenty dotyczące polityki wschodniej z czasów Donalda Tuska i Radosława Sikorskiego ujawnione w serialu 'Reset' zostały sfałszowane przez Sławomira Cenckiewicza i Michała Rachonia, może pan zwrócić się do MSZ o wgląd do tych dokumentów, zgodnie z ustawą o wykonywaniu mandatu posła i senatora oraz innymi obowiązującymi przepisami. Zapraszam serdecznie do kontaktu" - napisał, zwracając się bezpośrednio do posła Tomasza Treli wiceszef MSZ. Zobacz raport: Wybory parlamentarne 2023