"The Economist": Rosyjskie miasteczko w Norwegii. Tam wciąż rządzi Lenin
Pomnik Lenina, rosyjska kopalnia, rosyjskie sklepy i wszechobecna cyrylica. Nie byłoby w tym nic zdumiewającego, gdyby rzecz nie działa się na terenie... NATO. A konkretnie na Svalbardzie należącym do Norwegii.

Interia współpracuje z czołowymi redakcjami na świecie. W naszym cotygodniowym, piątkowym cyklu "Interia Bliżej Świata" publikujemy najciekawsze teksty najważniejszych zagranicznych gazet. Brytyjski "The Economist", z którego pochodzi poniższy artykuł, ukazuje się nieprzerwanie od 1843 r. i należy do najpopularniejszych na świecie magazynów poświęconych tematyce politycznej i biznesowej. Ma opinię jednego z bardziej wpływowych tytułów prasowych na świecie. Tygodnik od samego początku niezmiennie trzyma się liberalnego kursu.
Nad placem w Barentsburgu góruje pomnik Lenina. Znaki w miejscach publicznych są opisane cyrylicą. Murale i bilbordy wychwalają rosyjskich naukowców i artystów. Rosyjska trójkolorowa flaga trzepocze na budynkach obok flagi Arktikugol - rosyjskiej firmy górniczej.
Inna rosyjska firma zapewnia sieć telefoniczną, a sklepy sprzedają rosyjskie korniszony, konserwy rybne i napoje gazowane. Rosyjskie instytuty naukowe rozsiane są po całym miasteczku. Przed jednym z nich, w południowym słońcu, stoi dwóch geologów, którzy tłumaczą, że przyjechali tu na coroczną wizytę naukową z Petersburga.

Można pomyśleć, że ta osada jest częścią Rosji. Nie jest. Barentsburg to geopolityczne dziwactwo: miasteczko założone przez rosyjską firmę na Svalbardzie - arktycznym archipelagu należącym do Norwegii.
Państwo NATO ma nad nim niepodważalną kontrolę dzięki traktatowi, który wszedł w życie 14 sierpnia 1925 r. W momencie publikacji tego wydania "The Economist" premier Norwegii Jonas Store miał przewodniczyć ceremonii z okazji setnej rocznicy tego wydarzenia w stolicy Svalbardu - mieście Longyearbyen. Traktat ten gwarantuje jednak również obywatelom i firmom z innych państw szerokie prawa do wykorzystywania tutejszych zasobów, głównie poprzez wydobycie węgla. Rosjanie robią to od lat 30. ubiegłego wieku.

Rosyjska obecność na Svalbardzie budzi coraz więcej obaw
Zachodni funkcjonariusze wywiadu obawiają się, że porozumienie daje Rosji możliwość sprawiania problemów. Szef norweskiego wywiadu, adm. Nils Andreas Stensonses ostrzegał w czerwcu, że ostatnio Arktyka "przyciąga większe zainteresowanie" Rosji, częściowo dlatego, że Morze Bałtyckie stało się nieprzyjaznymi wodami od momentu inwazji na Ukrainę.
Trzy lata temu rosyjskie trawlery dokonały sabotażu na kable komunikacyjne idące setki kilometrów aż do lądowego terytorium Norwegii. Rok później administracja Władimira Putina uznała Norwegię za państwo nieprzyjazne. W marcu Rosja oskarżyła Norwegię o naruszenie traktatu poprzez działalność wojskową na Svalbardzie.

Dla ludzi mieszkających w Barentsburgu i jeszcze mniejszym pobliskim miasteczku górniczym Pyramiden oznacza to coraz większą izolację.
Jedna kobieta, która twierdzi, że przyjechała miesiąc temu z Moskwy, by pracować przy obsłudze turystów, twierdzi, że bardzo chce już stąd wyjechać. Populacja miasteczka już i tak znacząco spadła: z niemal 2000 osób w ubiegłym wieku, do ok. 340. Nieopłacalna kopalnia wydobywa węgiel siarkowy słabej jakości, który jest spalany na miejscu. Dwa kominy tutejszej elektrowni wyrzucają chmury sadzy nad tutejsze lodowce.
Ukraińcy, którzy byli górnikami, w większości wyjechali. Podobnie jak liberalni Rosjanie. Niektórzy przenieśli się do prosperującego Longyearbyen oddalonego o 40 kilometrów łodzią, skuterem śnieżnym lub helikopterem.
Jedna Rosjanka tłumaczy, że po tym, jak wypowiedziała się przeciwko wojnie w Ukrainie, pozostanie w Barentsburgu stało się zbyt "skomplikowane". Inny Rosjanin mówi, że utknął na wyspie bez paszportu, ale nie zamierza nigdy więcej wrócić do Rosji. Nawet chwilowa wizyta w Barentsburgu wiąże się z ryzykiem.
Rosjanie, którzy przyjechali z Longyearbyan, by zagłosować w ubiegłorocznych wyborach prezydenckich, twierdzą, że byli przeszukiwani na wjeździe i musieli oddawać głosy pod czujnym okiem lokalnych urzędników.

Napięć nie ma, ale przyjaźni już też nie
Norweski gubernator Svalbardu Lars Fause nadzoruje rosyjskie miasteczka. Nie zgłasza żadnych napięć, ale władze odradzają Norwegom i zagranicznym turystom odwiedzanie ich. Niektórzy nadal jednak przyjeżdżają, by wędrować, jeździć na nartach czy wypatrywać dzikich zwierząt takich jak niedźwiedzie polarne, morsy czy wieloryby.
Przyciąga ich również stara sowiecka architektura. Stela, wybudowany w 1974 roku blok w krzykliwych pomarańczowo-białych kolorach jest reklamowany jako "najbardziej na północ położony drapacz chmur". Ma cztery piętra.

Stosunki między miasteczkami były lepsze w czasie zimnej wojny. Burmistrz Longyearbyen, Terje Aunevik zauważa, że mieszkańcy przestali się odwiedzać z okazji świąt narodowych. Rosyjskie parady są teraz znacznie bardziej zmilitaryzowane i prezentowane są podczas nich symbole różnic kulturowych, takie jak drewniany prawosławny krzyż - mówi.
Na kilku budynkach w Barentsburgu wymalowano sowieckie flagi. Rosjanie mogą wjechać na Svalbard bez wizy, pod warunkiem, że przypływają łodzią z Murmańska. Jeden popierający Putina biskup zapłacił za wielokrotne wizyty tylko po to, by nagrać się w pobliżu prawosławnych przedmiotów.
Jeden z geologów z Petersburga mówi, że przez dziesiątki lat badał terytorium Svalbardu wraz z naukowcami z Polski, Niemiec i Norwegii w poszukiwaniu minerałów ziem rzadkich. Dzisiaj pracuje już tylko z Rosjanami. Norweski biolog morski z Longyearbyen opowiada, że zakończyły się jego badania monitorujące morze i lód w pobliskim fiordzie, prowadzone z kolegami z Rosji.

Rosja nie zamknie swojej walącej się osady. Zaproponowała stworzenie na wyspie centrum badawczego dla naukowców z państw globalnego Południa, ale Norwedzy raczej nie wyrażą na to zgody.
Miasteczko nadal ma dużą wartość propagandową i być może wywiadowczą dla Putina. Węgiel w Barentsburgu może nie jest wart kopania, ale daje Rosjanom pretekst do pozostania.
Tekst przetłumaczony z "The Economist"©, The Economist Newspaper Limited, London, 2025
Tłumaczenie: Krzysztof Ryncarz
Tytuły, śródtytuły, lead oraz skróty pochodzą od redakcji









