Przed Cmentarzem Żołnierzy Radzieckich w Warszawie doszło do incydentu - ambasador Federacji Rosyjskiej w Polsce Siergiej Andriejew został oblany czerwoną farbą, a wcześniej miała miejsce bójka. Andriejew opuszczał cmentarz powoli, wyraźnie pokazując pobrudzoną twarz. Zdjęcia natychmiast obiegły sieć i znalazły się w największych światowych mediach. Jak mówi Interii wiceprezes i europoseł PiS, były szef MSWiA Joachim Brudziński, nie powinno dojść do oblania farbą Siergieja Andriejewa. - Tego typu sytuacja nie powinna mieć miejsca, a rolą każdego państwa, które gości dyplomatów - nawet państw, z którymi jest się w sporze - jest traktowanie gości z szacunkiem i godnością - tłumaczy nam Brudziński. - Osobiście uważam, że ten atak absolutnie jest nie do obrony. Nic nie uzasadnia takiego ataku na reprezentantów innego kraju - dodaje. Choć w polskiej polityce PiS i PO wiele różni, tak tym razem dokładnie tego samego zdania jest Grzegorz Schetyna z Platformy Obywatelskiej. Były szef MSWiA, a także były minister spraw zagranicznych obawia się, że w wyniku retorsji podobne nieprzyjemności mogą teraz spotkać polskich dyplomatów w Rosji. Schetyna: Tu chodzi o bezpieczeństwo polskich dyplomatów - Odsyła się ambasadora i ustawia go w roli persona non grata, a jeśli się tego nie robi, to się go chroni - jasno stawia sprawę Schetyna. - Chodzi o bezpieczeństwo naszych dyplomatów w Rosji, bo wszystkich ich może spotkać to samo. To coś absolutnie elementarnego. To system naczyń połączonych, który zawsze działa w dwie strony. Jeżeli ambasador jest w Polsce, to trzeba dać mu gwarancje bezpieczeństwa - podkreśla były przewodniczący PO. Co jednak dalej? Czy wobec tego powinniśmy prewencyjnie odwołać polskich dyplomatów z Rosji? - Stanowisko muszą zająć minister spraw wewnętrznych i minister spraw zagranicznych. To dwa głosy potrzebne w tej sprawie. Państwo musi działać, to potrzeba chwili - uważa Schetyna. Pojawiają się też pytania dotyczące rzeczywistego celu wizyty Andriejewa na warszawskim cmentarzu. Długo nie było wiadomo, czy osobiście będzie chciał świętować rosyjski Dzień Zwycięstwa. Pojawił się, choć pewnie wiedział, z czym się może liczyć. Brudziński: Nie sądzę, by Andriejew prosił o polską ochronę Brudziński nie chce jednak "obwiniać" polskich służb za to, że doszło do incydentu. - Nie sądzę, by przed wizytą ambasador rosyjski zwracał się do polskiej strony o dodatkową ochronę. Na pewno miał jednak świadomość, co może się wydarzyć wobec takiego napięcia - usłyszeliśmy od europosła. Na podejście rosyjskiego ambasadora zwraca również uwagę Paweł Zalewski z Polski 2050, który doskonale zna się m.in. na stosunkach polsko-ukraińskich. - Z pewnością Siergiej Andriejew spodziewał się tego, co się stało. Nie jestem do końca pewien czy zachowywał się prowokacyjnie, bo ambasador co roku składa kwiaty w tym miejscu. Dlatego nie stawiałbym takiej tezy - uważa Zalewski. - Reakcja jest natomiast całkowicie zrozumiała biorąc pod uwagę bestialstwa, jakich Rosjanie dopuszczają się na Ukrainie - dodaje. "Prowokacja" odmieniana przez wszystkie przypadki "Prowokacja" to też słowo, które pojawia się na ustach Grzegorza Schetyny. Polityk PO nie ma jednak wątpliwości, że właśnie to miało miejsce w Warszawie. - Kreml wykorzysta to absolutnie propagandowo. Ze strony rosyjskiej to celowa prowokacja, by pokazać Polskę jako kraj, który atakuje obcych dyplomatów. To działanie z premedytacją, prowokacja rosyjska, skierowana do opinii publicznej na całym świecie. Wszędzie dyplomaci są chronieni, mają immunitet, a tutaj przygotowano prowokację, by uderzyć w Polskę jako kraj, który nie daje gwarancji bezpieczeństwa dyplomatom - przekonuje Schetyna. Nad scenariuszem prowokacyjnym zastanawia się też Brudziński. - Wykluczyć tego nie można. Rosja jest perfekcyjna i mistrzowska w wykorzystywaniu tego typu sytuacji. Musimy mieć w pamięci to, co wydarzyło się w moskiewskim teatrze, w Osetii. W sposób oczywisty służby rosyjskie FSB stały za różnego rodzaju aktami wymierzonymi głównie w obywateli rosyjskich, by uzasadnić własną agresję - przypomina. Kreml rozkręca propagandową maszynę Zalewski: - Andriejew nie może być zdziwiony takim incydentem. Nie znam ustaleń pomiędzy MSW, a ambasadą rosyjską, dlatego nie chcę komentować zabezpieczenia tego wydarzenia. Oblanie farbą to symboliczna sprawa, ale w porównaniu z tym, co robią Rosjanie np. w Buczy, to żaden incydent. Trudno stosować jakiekolwiek kryteria porównawcze. Wszyscy nasi rozmówcy nie mają wątpliwości, że propaganda rosyjska wykorzysta warszawskie zdarzenie do celów wizerunkowych - zarówno na użytek wewnętrzny, jak i zewnętrzny. Wieczorne serwisy informacyjne w Rosji zapewne będą opakowane w obrazki z Warszawy. Z odpowiednim komentarzem. Brudziński: - Kreml wykorzysta to perfekcyjnie. Niezależnie od tego, jakie były rzeczywiste pobudki, to trzeba zdawać sobie sprawę, że to zdarzenie i te obrazy, będą służyć propagandzie Putina, by przedstawiać Rosję jako ofiarę, a Polaków jako agresorów. Zawsze trzeba mieć na uwadze koszty poniesionej "akcji", nawet jeśli dzisiaj moralnie stoimy u boku narodu ukraińskiego. Musimy zdawać sobie sprawę, że tego typu akty, nawet inspirowane zwykłymi emocjami, mogą przynieść efekty zupełnie odwrotne od zamierzonych. Jakub Szczepański, Łukasz Szpyrka